17. Rodzinny dzień

19 3 0
                                    

Z samego rana Collei obudziła rodziców.

K- WSTAWAĆ!!!
C- Collei? Co jest?
K- Czemu śpicie osobno?
T- Cyno mnie wywalił żebym poszedł do laboratorium, więc śpię na ziemi.
K- Tato...
C- No co nawet na chwilę do mnie nie przyszedł tylko siedział sobie w papierach i...
K- Dość tego tato!!! Obwiniasz Tighnariego a mam Ci przypomnieć co było wcześniej?
C- Co niby?
K- Gdzie byłeś kiedy płakałam bo bałam się burzy?! Gdzie byłeś kiedy tata płakał sam w łóżku? Gdzie byłeś jak razem jedliśmy obiad a ciebie nie było? I wreszcie gdzie byłeś kiedy potrzebowałam pomocy z kolegami z klasy?!
C- Coś bym zrobił.
K- NIE!!! GDYBY NIE TIGHNARI ZAJEBALIBY MNIE POD WŁASNYM DOMEM BO MAM DWÓCH OJCÓW.
C- Ja...
K- Gdzie byłeś... Kiedy cię potrzebowaliśmy dzień w dzień przez tyle lat chodziłeś sobie po pustyni.
C-...
K- Tak myślałam a masz pretensje że przez parę dni jebaliśmy w laboratorium! Chodź tato ubiorę cię jakoś a ty Cyno zastanów się nad sobą.

Collei wyszła z Tighnarim trzaskając drzwiami.

T- Collei cenie to... Ale nie wiem czy wypominanie tego ma sens.
K- A mam pozwolić żeby cię cisnął bo robisz co on?! To jest jebana hipokryzja.
T- Collei ja się ubiorę ty weź sobie kompiel.
K- Uhhh no dobrze.

Po 30 minutach Tighnari oraz Collei byli gotowi a Cyno dołączył chwilę potem z opuszczoną głową.

K- Gotowy?
C- Tak.
K- To się tak nie ociągaj.
T- Collei! Cenię to że stanęłaś po mojej stronie, ale teraz trochę przesadzasz.
K- Ohhh wybacz że dorastałam BEZ OJCA!

Wtedy Collei wyszła przed rodzicami.

Cyno upadł na chwilę na kolana.

T- Nie przejmuj się hormony jej buzują.
C- Nie cierpię przez to że to co powiedziała jest chamskie cierpię przez to że to prawda.
T- Kochanie Collei nie rozumie ile zdrowia poświęcałeś żebyśmy mieli pieniądze na jej edukację czy inne rzeczy.
C- To prawda co powiedziała?
T- Czyli?
C- Płakałeś jak byłeś sam?
T- Czasem... Ale wiem że robiłeś to dla nas dlatego nie winię cię za to.
C- Musze to jakoś naprawić.
T- Collei przejdzie zobaczysz.
C- Ale ma rację nie było mnie w domu tyle czasu.
T- Chodź kotku.

Tighnari podniósł ukochanego i ruszyli do Collei.

K- Gotowi?
T- Gdzie w ogóle idziemy?
K- Jeszcze nie wiem.

Collei ruszyła przed siebie a rodzice zaraz za nią.

C- Collei...
K- Czego?
C- To na prawdę nie wygląda tak jak myślisz.
K- Nie chce mi się z tobą gadać.
T- Collei! Opanuj się.
K- No co?
T- Jesteś pyskata i arogancka.
K- Jestem szczera.
T- Mieszasz szczerość ze zwykłym chamstwem.
K- A kłamałam?
T- Nie, ale nie zastanawiałaś się skąd masz nowe buty czy ciuchy żeby koleżanki się z tobą zadawały? Cyno ryzykował życie walcząc z potworami żebyś ty miała co na siebie włożyć i co jeść.
K- Ty stajesz w jego obronie?
T- Tak, bo w przeciwieństwie do ciebie wiem co robił Cyno i jak ciężko pracował na nas.
C- Starczy! Moi drodzy co my robimy? Kłócimy się o jakąś pierdołę.
K- Pierdołę?
C- Pracowałem na was tak jak wy teraz pracowaliście, więc jesteśmy kwita poza tym przemilczę fakt że jesteśmy rodziną i musimy się wspierać.
T- Oboje macie się przeprosić.
K- Przepraszam.
C- Ja także.
T- A teraz...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Śmiertelna graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz