Is being under...

71 4 33
                                    

Witam w pierwszej części kontynuacji "The light of the storm"! Nie będzie to tak długie jak główna fabuła... Przynajmniej taką mam nadzieję... Postaram się zrobić do trzech takich części po trzy tysiaki, okej?! No, a teraz miłego czytania

•••

Pod trzema kołdrami było zdecydowanie za gorąco, nawet człowiekowi, który dopiero co wyleczył się z przeziębienia. Tomo jęknął cicho i usiadł na łóżku, zrzucając z siebie okrycia. Natychmiast otuliła go chłodna atmosfera zimy, przez którą zadrżał, ale nie okrył się z powrotem. O nie nie, jeszcze tego brakowało, by poddał się torturom Kazuhy.

— Jeny, przecież nie jestem już chory... — mruknął pod nosem. Wstając, rozciągnął otępiałe kończyny. Zdecydowanie miał za sobą za dużo leżenia.

Rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu swojego nowiutkiego, ślicznego haori. Zauważając je, zawieszone na drzwiach szafy, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Uwielbiał je, a najbardziej fakt, że to był prezent. Coś wymyślonego specjalnie dla niego.

Narzucił je na siebie i wyszedł z pokoju, starając się nie wydawać z siebie żadnego dźwięku. Robił to dość często, ale od kiedy przybrał na wadze, coraz ciężej było unikać skrzypienia podłogi pod stopami. To wszystko przez te pyszności, które gotował mu Thoma!

Zastygł w połowie kroku. Coś stało za nim, ukrywając się przed światłem księżyca. Serce zabiło mu szybciej. Karma. Sprawiedliwość przyszła po niego, by ukarać go za...

Odwrócił się, zanim zdołał dokończyć myśl.

W ciemności nie było żywej duszy.

Zazgrzytał zębami, przeklinając swój strach i naiwność. Wszyscy mu powtarzali, że nie był już związany z tamtą wyspą. Że nikt nie oczekiwał od niego dalszego wykonywania swojej pracy. Że mógł żyć normalnym życiem, porzucić przeszłość i myśleć o nowej, pięknej przyszłości.

Archoni mu świadkami, że próbował.

Wrócił do przekradania się przez korytarze rezydencji. Kazuha na pewno nie spał. Jak zobaczy Tomo o tej godzinie, chodzącego w zimę z bosymi stopami, otulonego jedynie niewystarczająco grubym haori, to dostanie szału. I o to chodziło. Niech zobaczy, że nie ma przed sobą dziecka, którym trzeba się wiecznie opiekować. Tomo jest dorosły, już dawno temu pozbył się przeziębienia, a teraz nie przeszkadza mu spacerek o później porze w nieodpowiednim ubraniu.

Jeśli to nie zadziała, to już nie wiedział, co by miało.

Ogród był ulubionym miejscem Kazuhy. Ilekroć coś go martwiło, czyli praktycznie zawsze, kierował się właśnie tam i obserwował zmieniające kolor liście klonu. Teraz raczej mógł podziwiać jedynie śnieg opadający na gałęzie drzew, a jednak wciąż tam przesiadywał. Tomo nie wątpił, że i tym razem tak będzie.

— Nie rozumiem. O czym ty mówisz?

Zastygł w połowie kroku. Był już praktycznie w ogrodzie, dzieliło go jedynie kilka metrów i jedna ściana... Przez którą wyraźnie słyszał znajomy głos.

— Mówię w jakimś obcym języku? Kazuha, na południu dzieją się straszne rzeczy. Leżące na granicy Watatsumi Island domy zostały całkowicie zniszczone, wszyscy schronili się w Sangonomiya Shrine, bo tam wiatr nie może dotrzeć. Do tego przez Tsurumi Island przedziera się trąba powietrzna i zmierza w naszym kierunku! To jakiś koszmar, ale na własne oczy widziałem to tornado!

Heizou.

Tomo przywarł do ściany, starając się uchwycić każde, najcichsze słowo. Południe. Zniszczenia. Tornado. Co to wszystko miało znaczyć?

The Warmth Of The Rain | Genshin Impact OneShot | TomokazuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz