Let Me Kiss You

940 54 3
                                    


Harry zmarszczył brwi i mruknął gniewnie, idąc korytarzem w stronę lochów. - Przeklęty, cholerny, tłusty gnojek - warknął, nie bardzo wiedząc, dlaczego mówi do siebie.

Oczywiście szedł na kolejny szlaban po kolacji ze Snape'em i wcale nie był z tego powodu szczęśliwy.

Zastanawiam się, co tym razem każe mi robić - pomyślał Harry chorobliwie - Szorować kociołki, porządkować składniki, pisać tysiąc razy, że jestem idiotą? Harry skrzywił się i zszedł do lochów. Zatrzymując się na chwilę, zawahał się, zdając sobie sprawę, że nie musi alarmować Ślizgonów o swoim przybyciu. Malfoy miałby niezły ubaw, gdyby dowiedział się, że czeka go kolejny szlaban. Kontynuując, tym razem ciszej, szedł powoli w kierunku biura Snape'a, tylko po to, by zacząć cicho biec i przeklinać w myślach, gdy zdał sobie sprawę, że jest spóźniony dwie minuty.

Zatrzymał się przed drzwiami Snape'a i odzyskał spokój. Może i był spóźniony, ale nie zamierzał wkraczać do środka wypluwając sobie przy tym płuca. Nie musiał dawać Snape'owi więcej powodów do drwin.

Biorąc głęboki oddech, otworzył drzwi i wszedł do środka, zamykając je za sobą.

Klasa była zimna i ponura jak zawsze; światła pochodni migotały wzdłuż kamiennych ścian w tańcu światła i cienia. Te same obrzydliwe słoiki stały na półkach wzdłuż ścian, a ten sam tłusty, zimny, ponury Profesor Eliksirów siedział przy biurku z przodu sali, patrząc na Harry'ego i szyderczo uśmiechając się w sposób, który mógłby zabić małych Puchonów.

- Miło, że do mnie dołączyłeś, Potter - powiedział gładko Snape, a światło ognia rozbłysło na jego twarzy.

- Przepraszam za spóźnienie, profesorze - powiedział Harry, desperacko próbując utrzymać swój temperament w ryzach.

- Tak, cóż, wygląda na to, że masz to w zwyczaju - wysyczał mężczyzna - Gdyby było ci naprawdę przykro, nie robiłbyś tego ciągle, prawda, panie Potter? Ale jako nieznośny Gryfon, chyba nie możesz nic na to poradzić.

Harry spojrzał na niego, ale nic nie powiedział. Każdego dnia było tak samo. Snape torturuje go, daje mu szlaban, obraża go, torturuje go jeszcze raz, obraża go jeszcze raz, jest paskudny, gdy jest na szlabanie, jest paskudny, gdy wydaje rozkazy podczas jego zatrzymania i jest paskudny, gdy Harry wychodzi po tym, jak wydaje rozkazy na szlabanie. Następnie błędne koło powtarza się kolejnego dnia.

Kiedy Harry nie odpowiedział, Mistrz Eliksirów wstał i podniósł kilka papierów. - Dzisiaj zrobimy coś nieco innego, Potter - powiedział, wychodząc zza biurka do drzwi po prawej stronie klasy - Te drzwi - wskazał na nie gestem, by przekazać swoje znaczenie - to drzwi do moich osobistych komnat. - Brwi Harry'ego uniosły się. - I stamtąd będziemy pracować. Teraz - jego spojrzenie stało się twarde, a oczy zwęziły się podejrzliwie - Nie ufam ci w najmniejszym stopniu, ale mam nadzieję, że mogę przynajmniej oczekiwać, że nie piśniesz ani słowa o tym, co robimy lub co widzisz w moich komnatach. Nie chcę zabierać cię do jedynego miejsca, które nie zostało jeszcze zniszczone przez twoje złote dłonie, ale nie mam wyboru, ponieważ wiele przedmiotów, których potrzebujemy, znajduje się w pokoju i nie da się ich tu wnieść. - Zrobił pauzę, wziął wdech i kontynuował. -  Czy mogę mieć nadzieję, że choć raz okażesz mi szacunek, na jaki zasługuję, i będziesz trzymał język za zębami, gdy znajdziesz się w pobliżu swoich irytujących przyjaciół?

Harry wzdrygnął się, ale skinął głową.

- Potrzebuję od pana ustnej odpowiedzi, panie Potter - mruknął Snape.

- Dobrze. Nie powiem moim przyjaciołom. Chyba, że spróbujesz mnie poćwiartować na składniki do eliksirów, wtedy może będę musiał im powiedzieć, wiesz? - Słowa Harry'ego ociekały sarkazmem, ale na jego twarzy malował się gniew.

Let Me Kiss You/SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz