MAX
Szybko zbiegłem po krętych schodach, prawie się na nich wywalając. Jak to możliwe że ona tu była? Pędziłem ciagle rozmyślając jaki jest to wielki przypadek że skończyliśmy w tym samym miejscu. Tyle lat nie widziałem jej czarnych oczu i prawie takiego samego koloru włosów. Nie zmieniła się jakoś szczególnie. W zasadzie jest bardzo podobna do dziewczyny którą widziałem niezły szmat czasu temu. Jej włosy się delikatnie falowały tak jak wcześniej, ale znaczącą różnicą mogło być to że teraz były o wiele krótsze niż gdy ostatnim razem je widziałem. Gdy moje nogi dotknęły już twardego podłoża na korytarzu, wystrzeliłem jak proca w kierunku stolików na zewnątrz. Przy otwieraniu drzwi poczułem lekką ekscytację. Pamiętam czasy gdzie Biegaliśmy po sali przedszkolnej udając super bohaterów albo jak złapałem ślimaka i zacząłem ją z nim gonić, a ona uciekała z krzykiem.
Wszedłem na dziedziniec idąc w kierunku miejsca w którym znajdowała się Pop. Ciągle mnie nie widziała, więc pomachałem do niej z odległości i w kilku krokach przyszedłem do miejsca w którym była.
Na buzi miałem banana z którym rozpocząłem naszą wymianę zdań:
- Hejka Pop's! Kopę lat!
- Przepraszam, ale kim ty jesteś? - Zlustrowała mnie uważnym wzrokiem spod zdziwionego spojrzenia ciemnych tęczówek. - Jeśli to sposób na podryw to jeszcze o takim nie słyszałam - Uśmiechnęła się lekko, co trochę mnie pocieszyło po tym jak najwidoczniej nie połapała się że ja to ja.
- Nie, to przecież ja, Maximus, król dżdżownic! - Kiedyś znalazłem taką jedną i postanowiłem że się z nią zaprzyjaźnię, ale problem był taki że nie wiedziałem gdzie jest przód a gdzie tył więc nie wiedziałem do której części mówić, moja była przyjaciółka była wtedy ze mną i nazbierała ich jeszcze więcej aby „stworzyć królestwo" - Najwidoczniej jesteśmy na tych samych studiach. - Oby teraz wiedziała o kogo caman bo oszaleje! Aż tak się zmieniłem?
- Max!!! - Wrzasnęła, rzucając się na mnie. - Jeju, wyglądasz całkowicie inaczej! Już nie jesteś takim patyczakiem jak wcześniej!
- A ty skróciłaś włosy! - Dorzuciłem.
- A, no tak, kiedy miałam czternaście to fryzura jak z bajki o Roszpunce mi się znudziła, i od tamtej pory są do ramion.
- Tyle czasu cię nie widziałem! A tak w ogóle to czemu wtedy zerwaliśmy kontakt?
Odkleiła się ode mnie odpowiadając :
- Zaczęłam spędzać więcej czasu z dziewczynami a ty byłeś o to zazdrosny, więc oskarżyłeś mnie że ukradłam twoją figurkę batmana - Machnęła lekceważąco ręką, a ja pomyślałem że to możliwy scenariusz - Było minęło, najważniejsze jest to co teraz.
- Na którym roku jesteś? Drugim? - Była o rok ode mnie starsza ale nie miałem pojęcia co się działo w czasie gdy już się nie przyjaźniliśmy.
- Tak, a ty pierwszym?
- Zgadza się. Zaczynam rok jutro...
- No tak! W końcu w wtorek ma być oficjalne rozpoczęcie dla pierwszaków na kierunek artystyczny, my mieliśmy już dwa dni temu, każdy ma inaczej, a po tym są imprezy! Mogę cię na jakąś zabrać! Ponoć w tym roku wzięli najlepszych z najlepszych zarówno na kierunek plastyczny, jak i na didżeja na impre! - Wcięła się a ja przypomniałem sobie jaka to ona jest gadatliwa. Niby przeciwności się łączą, ale nie wyobrażam sobie teraz chodzić z nią codziennie na płac zabaw czy gdziekolwiek, bo to by było za dużo.
- Okej, okej... - Zacząłem aby ją uspokoić bo jak już się rozkręci to...
- A właśnie, bo ty jesteś na artystycznym nie? Od zawsze lubiłeś rysować, pamiątka to. Musisz być świetny, w końcu w tym roku to tylko nieliczni zostali wzięci pod skrzydła naszej szkółki. I ci ludzie co przyjeżdzają tu za darmo, to jak oni co dopiero musieli mieć cieżko!
- Ja nie płaciłem, wysłałem dodatkowe prace, napisałem historie znanych artystów, byłem na testach z mojej wiedzy ale nie było aż tak źle...
- Co?! O wow, to jaki ty musisz być dobry! Niesamowite! - Wyglądała jak by zaraz miała się udusić a usta wydęła w szoku. Moja rodzina nie była biedna, ale te studia były bardzo luksusowe i nie było nas na nie stać, na szczęście zostałem przyjęty for free.
- A ty na jaki kierunek poszłaś? - Dużo gadaliśmy o mnie a ja naprawdę byłem ciekawy jak jej przyszłość się ułożyła.
- Anglistyka. Chciałabym nauczać w szkołach prywatnych. To takie moje marzenie, i myśle że się spełni, w końcu to niezła uczelnia. - Mrugnęła do mnie. - A tak w ogóle, to masz dziewczynę? - Spytała niby obojętnym tonem ale ja widziałem iskierki w jej oczach.
Może się wydawać że widzę w niej kogoś więcej. Jest ładna, mądra, żarliwa, i przyznam to głośno ale jest dla mnie tylko dawną znajomą, a może tak nam się życie ułoży że się od nowa zaprzyjaźnimy? W końcu jej paplanina nie może być aż taka zła. Mimo wszystko nie czuje do niej nic i nie chce z nią związku, bardziej relacji przyjacielskiej. Po prostu tego nie czuje.
Lekko zawstydzony, nie wiedząc co zrobić, postanowiłem zrobić najgorsze co tylko mogłem.
- Tak... - Okłamałem brunetkę, schrypniętym głosem po czym odchrząknąłem i dodałem - ...mam.
MAM DZIEWCZYNĘ?! Kłamanie na początku relacji, No brawo stary. Nie No a może jednak nic z tego nie będzie bo teraz się obrazi albo będzie zbyt dziwnie? Oh, czemu zepsułeś wszystko na sam początek?
- O... - Lekki rumieniec wpłynął na jej policzki - To, fajnie.
Mimo wypowiedzianych słów, brzmiała jakby fajnie nie było.
- No... - Zrobiło się bardzo nie zręcznie, i już chciałem zmienić, temat gdy ona zrobiła to pierwsza.
- Dobra, to co, królewiczu? Oprowadzić cię po uczelni? - Klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Jasne!
Zaczęła iść pierwsza, po wzięciu lunchu, a ja widziałem jej tył więc postanowiłem przyjrzeć się jej stylowi ubierania.
Mimo wszystko nadal trochę przypominała księżniczkę. Miała na sobie fioletowe dzwony a na górę założyła różowy, trochę krótszy t-shirt z jakimś cytatem, który mignął mi gdy skręcała do drzwi głównych, którymi wszedłem. Na nogach miała delikatne sandałki, a srebrne opakowanie z jedzeniem trzymała pod pachą.
- Tutaj mamy hol, i automat z napojami, polecam Colę Waniliową, moja ulubiona - Zaczęła już od wejścia. - Po prawo „skrzydło Angielskie" jak je wszyscy nazywają bo uczą się w nim ludzie takiego pokroju co ja. - Skręciła, i rzeczywiście po rozejrzeniu, na wszystkich salach było tylko „wykłady angielskiego", „sztuka wysławiania z profesor Golden", a na ścianach zawieszone znane kawałki sztuk literackich takich jak „Romeo i Julia" czy „Makbet". Ja oczywiście najbardziej lubiłem plastykę ale angielski też był niczego sobie w porównaniu do matmy. Matematyka to było czyste zło, czarna magia a nauczycielka od tego, czarownica która tylko rzucała zaklęcia których nikt nie rozumiał.
- Uczę się tutaj ja, więc jak chciałbyś się mnie o coś zapytać, lub po prostu pogadać, w czasie przerwy, będę tutaj.
Całe wnętrze tego olbrzymiego budynku, było wręcz, olśniewające. Ale nie że aż takie cudne, tylko bardzo lśniące. Białe ściany, błyszczące, granatowe, wielkie, szyby, jasna podłoga, idealnie umyta, tak że aż można było się w niej przejrzeć. Szczęście że ławki chociaż były drewniane.
- Fajnie tu - Powiedziałem mimo nieprzyzwyczajenia do tego typu wnętrz, i nie dla tego że nagle obdarzyłam to miejsce sympatią, ale po prostu chciałem być miły. Lecz kolejne kłamstwo to nieczysta gra, na pewno nie tak jak te podłogi, więc dodałem - W sensie, czuje się tu nowo i jak na jakimś UFO, bo wszędzie jest tak czysto, i nieziemsko...
Na szczęście Poppie wtrąciła się swoim śmiechem, bo nie wiem co mógłbym powiedzieć dalej.
- Ja też na początku czułam się jak nie z tej ziemi gdy przekraczałam co raz to nowe zakątki tego miejsca a wszędzie panował taki ład, ale nie martw się, potem to dla ciebie normalka.
Pokiwałem głową i uniosłem kąciki. Mam nadzieje że jak wrócę do domu to się nie zdziwię na widok starej kanapy i jeszcze starszych półek na książki w kolorze całkowicie innym niż ten tutaj. Ale kto wie, może kiedyś były białe?
Teraz kierowaliśmy się do, jak sądzę, lewego skrzydła, i dziewczyna zaczęła wykład.
- tutaj uczą się ludzie na lekarzy i prawników, ale radzę ci na nich uważać, bo są strasznie poważni i nudni. Oczywiście nie jestem aż tak stereotypowa, i niektórzy rzeczywiście są okej, mimo to zazwyczaj są tacy jak wspomniałam wcześniej. Mega wywyższają się też nad wszystkimi, bo uważają że ich działy są najcięższe, I może mają rację, i właśnie dlatego mają razem skrzydełko. Na szczęście jest ich mniej niż przyszłych nauczycieli angielskiego, a co do nich, to reszta wielbicieli książek, i literatury, jest podobnie czadowa jak ja. Zapoznam cię z moimi przyjaciółmi, a ale to potem, bo są już na zajęciach...A właśnie! Zajęcia! Boże, Boże, Boże! Dobra zróbmy tak, Ty szybko polecisz do Szafek, są tam dalej, idź... Nie! Biegnij, prosto a potem skręcić w prawo, moja to 28, weź książki które są położone najwyżej, i znajdziesz mnie w tej klasie! - Rozhisteryzowana pokazała palcem z zadbanym manicurem na drzwi od sali. - Ja już biegnę, bo ta jędza mnie zabije, a ty potem mi je tu przynieś. Mogłam iść z nimi siedzieć w środku, ale nie! Oczywiście musiałam zrobić im na wspak bo tak się królowej zachciało! - resztę jej wrzasków już nie słyszałam, bo puściła się gazem do klasy, ale mimo to nie przerywała okrzyków, widocznie zdenerwowana.
Pobiegłem najszybciej jak mogę do jej szafki, starając się iść za jej wskazówkami. Prosto, tylko tak żeby się nie poślizgnąć. Zaliczone. Dalej w prawo, jeśli dobrze pamiętam. Zaliczone. Najgorsze za soba, teraz tylko numerek. Który to był? A, 28! 1,5,10,20,24...Jest! O NIE! KOD! Nie podała mi kodu, a ja z tego stresu i pośpiechu zapomniałem o niego zapytać.
- Przepraszam, szukasz czegoś? - Zapytała nieśmiało ciemno-blond, zielonooka dziewczyna. Była ubrana w ogrodniczki i trampki, a na głowie miała uroczą opaskę.
- Pop's, znaczy... Taka znajoma z drugiego roku przysłała mnie po swoje rzeczy. - Ożywiła się na te słowa i podeszła bliżej.
- To trzeba było tak od razy, o ile mówimy o tej samej Popi - Bardziej spytała niż stwierdziła.
- Ja mówię o takiej księżniczce, prawie czarne włosy, oczy też...Em, nie wiem, jest w tamtej sali - Pokazałem ręką wzdłuż korytarza.
- To o tej samej! - Podekscytowała się - Kim dla niej jesteś? - Zapytała podejrzliwie.
- Były przyjaciel z dzieciństwa, Max - Podałem jej dłoń a ona miała minę jakby moje imię jej coś mówiło.
- Oł... - Wyrwało jej się ale po chwili się zreflektowała - Fiona, miło poznać. Znasz jej kod?
- Właśnie problem jest taki że nie. A czemu ty nie jesteś na lekcjach? Bo chyba chodzisz na te same co ona, nie?
- Tak, skąd o tym wiesz, i czemu nagle tu jesteś?
- Chciałbym zapytać o to samo.
- Ale ja pierwsza zaczęłam!
Jak na moją psychikę to za dużo konwersacji jak na jeden dzień. Nie mogę się doczekać kiedy będę sam w pokoju słuchał Taylor Swift czy Neighbourhood, rysując pod kołdrą.
- Okej, wyszło że studiujemy w tym samym miejscu, gadałem z nią dzisiaj i dowiedziałem się że najbardziej lubi osoby które w przyszłości będą nauczały tego samego co ona.
- Spoko, ja mam o wiele krótszą odpowiedź, bo po prostu zachciało mi się siku i poszłam do toalety. - Zaakceptowała moją wypowiedź.
- Tylko bez szczegółów - Zrobiłem obrzydzoną minę a ona zachichotała.
- A ty na jakim kierunku jesteś? Artystycznym?
- Skąd wiesz? - Byłem bardzo zdziwiony że tak łatwo przyszło jej zgadnąć.
- Wyglądasz na takiego - Odparła tajemniczo po czym zmieniła temat. - Jakby co to jestem przyjaciółką Pop, czego jak sądzę zdążyłeś się już domyślić, - Kiwnąłem głową na potwierdzenie - a teraz pora otworzyć to cholerstwo! - Z zapałem podeszła i zaczęła przekręcać cyferki, by po chwili znowu otworzyć, ale nie szafkę, tylko buzie - Gotowe!
- Okej, mówiła żeby wziąć te pierwsze, o zeszyt też tu ma, i teczka, raczej też będzie potrzebna... - Zacząłem mamrotać ale po chwili wszystko już było wsadzane do wcześniej wspomnianego przedmiotu a ja gotowy do drogi.
- Nie martw się, chodzimy na te same zajęcia, więc wystarczy że mi to dasz, a z resztą już sobie poradzę. - Kąciki jej różowych ust podniosły się przyjaźnie.
- Dzięki, pozdrów ją ode mnie, a ja już idę.
- Oczywiście, pa? - Powiedziała z lekka nieśmiało.
- Pa! - Krzyknąłem radośnie a ona się rozluźniła. Przecież nie będę do niej mówił do widzenia, to nawet dla mnie by było dziwne, patrząc na to że jesteśmy w tym samym wieku i mamy wspólną znajomą.
Ruszyłem do pokoju, aby po chwili zrobić to co wcześniej miałem zaplanowane. Mój nowy współlokator skończył malować a teraz siedział na telefonie na łóżku, więc przywitałem się i zabrałem za rysowanie, tuż po podłączeniu słuchawek do telefonu. Ułożyłem się wygodnie i zacząłem prace.
...........................................................................
Na papierze gościła zjawa odziana w kolorowe szaty z dziurami zamiast oczu. Pokazałem ją nowemu ziomkowi, postanawiając zainicjować rozmowę, sam siebie tym zaskakując.
- Fajne? Dopiero skończyłem rysować i sam nie wiem co o tym myśleć.
- O wow. W sensie wiesz, ja się nie znam bo rysuje pejzaże, i ogólnie jestem bardziej starodawny, ale wydaje się fajne.
- Szczerze? - Zapytałem z powątpiewaniem. Wyszło dziwnie, i trochę strasznie a wydawał mi się szczerą osobą więc chciałem znać jego prawdziwą opinie.
- Szczerze to chyba będę mieszkał z psychopatą - Odpowiedział z powagą w głosie i wzrokiem niczym stal, i aż się spociłem ze stresu, gdy dodał - Jezu, stary wyglądasz jakbyś miał mi tu umrzeć! Żartowałem przecież, przerażające ale ciekawe.
Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem jeszcze raz na szkicownik, a potem na śmiejącego się chłopaka. Przypomniałem sobie że mimo że już rozmawialiśmy to ciągle nie znałem jego imienia.
- Ja wiem że to dziwne pytanie, bo jakoś zapomniałem zadać go na początku, ale jak się nazywasz? - Było mi wstyd za to że zadaje je dopiero teraz.
- Nie martw się, nie jest dziwne bo też zapomniałem cię o to zapytać. Gabriel, ale mów mi Gab. A ty?
- Max - Wziąłem jego dłoń i ją uścisnąłem co on po chwili odwzajemnił.
- Oprowadzić cię po uczelni? - Zapytał luzując uścisk.
- Dzięki, ale stara znajoma mi pokazała już jej cześć, i pewnie będzie chciała resztę - Odrzekłem wyjmując swoją rękę z jego i siadając wygodniej. - Ale idę teraz po napój do automatu, idziesz ze mną? - Nagle zachciało mi się pić bo miałem za sobą ciężki dzień a robiło się już późno, więc za chwile zamykali cześć uczelnianą, na której były automaty.
- Nie chce mi się - Jęknął i się przeciągnął - Ale możesz mi coś wziąć. - Dodał z proszeniem w oczach.
- Dobra to ja już idę - Powiedziałem wstając z łóżka. - Co ci wziąć?
- Sok winogronowy.
- Serio? To mój ulubiony!
- Tak? Mój też! Chyba się dogadamy Max.
- Też tak myśle - Wziąłem pieniądze i poszedłem.
...........................................................................
Reszta dnia minęła przyjemnie. Kupiłem napoje bez żadnych komplikacji i mimo namów Gab'a nie zgodziłem się wziąć od niego pieniędzy. Wybrałem numer Pop's który jakimś cudem jeszcze miałem na telefonie i napisałem z pytaniem czy mogłaby jutro pokazać mi resztę miejsc które warto tu zobaczyć. Nawet trochę się rozpakowałem, ale szybko zrobiłem się śpiący więc umyłem się zaskakując samego siebie że nie zapomniałem żelu, i ubrałem w luźne spodenki do kolan i t-shirt. Gab miał za to tylko gacie i koszulkę, No ale co kto woli. Zasnąłem głębokim snem, marząc o byciu znanym. Chciałbym by ludzie docenili moje starania. Nie chce być wyrzutkiem chce być częścią maszyny napędzającej sztukę. To nie byle hobby, to sposób na wyrażanie siebie, poznawanie emocji i uczyć.
...........................................................................
Poranek, 7.40. , wstałem godzinę temu, kupiłem kanapki w sklepu blisko pięć minut stąd, ubrałem koszule, gdzie pierwsze guziczki odpiąłem aby nie wyjść na lamusa, ale z drugiej strony założyłem ją po to żeby wyglądać na porządnego młodego człowieka. Ubrałem luźne czarne spodnie jeansowe, a włosy przeczesałem grzebieniem, który spakowała mi matka. Na palce nałożyłem sygnety, bo mimo że jeszcze byłem w trakcie szukania mojego stylu, spodobały mi się. Usta posmarowałem wazeliną, którą znalazłem w apteczce którą zapewne też włożyła mi ta nadopiekuńcza kobieta. Nie dzwoniłem do niej, ale muszę bo inaczej ona zacznie dzwonić do mnie. Z tymi myślami napisałem esemesa który wątpię aby ją zadowolił lecz nie mam ochoty na szukanie czegoś kreatywniejszego do napisania.
-Żyje, wszystko ok, nie dzwoń.
Kliknąłem w przycisk wyślij, i schowałem swój stary smartphone do materiałowej torby. Oczywiście przed tem go wyłączając, bo nie chciałem robić sobie siary pierwszego dnia, gdy każdy usłyszy dźwięk esemesów czy dźwięku połączenia czyli jakiejś uspokajającej melodii granej na fortepianie, z mojego urządzenia.
Wsadziłem wodę z kranu i jeszcze pare innych potrzebnych rzeczy do torby i wyciągnąłem z walizki szczoteczkę bo przez to całe zamieszanie zapomniałem wczoraj umyć zębów. Ruszyłem do toalety, a wtedy przypomniałem sobie że nie mam czym ich myć. No chyba że mydłem, które darmowe jak w hotelu leżało obok umywalki.
- Em, Gabrie...Gab, masz morze pastę? - Zapytałem trochę zawstydzony. - Zapomniałem wziąć swoją, więc jak co to oddam ci hajs.
Gabriel przyglądał mi się dziwnie. Miał na sobie granatową koszule i spodnie do garnituru, a włosy ułożył na żel. Właśnie był w trakcie zakładania skarpetek i siedząc na grubej kołdrze patrzył na mnie wzrokiem którego nie potrafiłem opisać. A może nie chciałem?
- Tak, możesz używać do woli. Jak co to taki większy sklep jest trochę czasu od nas więc mogę cię podwieść. O, może jutro? - Patrzył na mnie z błyskiem w oku a ja potaknąłem głową. - Fajna... - Spojrzał na moją klatę. Co jest? - Koszula - Odchrząknął, dobra musiało mi się wydawać.
- A ta pani z którą teraz mamy zajęcia jest miła? - Bardzo chciałem żeby ta dziwna atmosfera zniknęła. Nie rozumiem co się właśnie stało.
- Skąd mam wiedzieć, to też mój pierwszy dzień - W jego oczach byłem niemal pewien że wyglądałem na obłąkanego.
- A, No tak. - Mój plan nie zadziałał i było jeszcze gorzej. - Idę myć zęby, dzięki. - Odpowiedział coś w stylu „spoko" połączone z „okej". Zatrzasnąłem szybko za sobą drzwi i postanowiłem skupić się na czymś innym. W końcu może chce popracować nad mięśniami? A z resztą to tylko jedno spojrzenie. Może przez przypadek? Jakoś się zamyślił i na celownik przybrał mój brzuch? Nie jestem zbyt umięśniony, chociaż lubię czasami pobiegać to główną aktywnością w moim życiu jest ruszanie nadgarstkiem aby wyrównać linie na papierze. A raczej nikt nie mówi:
- Wow, rysujesz, widać po bickach.
Dobra, koniec! Zęby! Przez to rozmyślanie umyłem je tak dokładnie że aż błyszczały. Wyszedłem z toalety, założyłem buty, wziąłem torbę, i wraz z Gabim, wybrałem się na zajęcia. Tuż po nich, około 17, wybieram się na wystawę sztuki nowoczesnej. Jestem jej bardzo ciekawy, długo zbierałem pieniądze aby się na nią wybrać.
Zbiegany po schodach, i napotykamy się na Popi. Wygląda słodko. Włosy ma założone za uszy, a na sobie ma proste jeansy i krótki szary sweterek. Na jej ramieniu za to gości, jasna, skórzana torba. Spojrzałem na jej stopy. Niebiesko - białe trampki. Sam bym chciał takie mieć. Przygląda mi się jakby oniemiała. Co oni dzisiaj do mnie mają?
- Hej, znamy się? - Gabriel obok mnie patrzy na nią z ukosa. Pewnie myśli że jakaś wariatka się do nas przypałętała.
- To Pop's moja dawna przyjaciółka, a to Gab, mój współlokator, przedstawiam ich sobie kulturalnie a dziewczyna z ociąganiem przenosi wzrok ze mnie na chłopaka obok.
- Hej, miło poznać - Wyciąga rękę, a jasnowłosych robi to samo.
- Mi również. - Gabriel wzdycha cicho z jakby ulgą. Nie rozumiem typa. Myślał że ta urocza dziewczyna nas zabije, czy co?
- Max, królu wszelkich robaków, oprowadzić cię? Mamy jeszcze chwile, nawet nie taką małą bo większość zajęć zaczyna się na ósmą trzydzieści. Wasze też? - Przekrzywia lekko głowę jak kotek który czeka na jedzenie.
- Tak, to chodźmy. G, idziesz z nami? - Chłopak zaprzecza, żegna się z nami i idzie w kierunku ławek przy sali w której odbędziemy pierwsze zajęcia. - Czemu jesteś tu tak wcześnie?
- Pomyślałam że poczekam na ciebie to może się złapiemy i dokończę naszą wycieczkę w nieznane - Lekki rumieniec wpłynął na jej opaloną buzie. - A ty?
- Ja chciałem mieć pewność że się nie spóźnię. Wiesz jak to jest być pierwszy raz na lekcji w takim oszołamiającym budynku. Bardzo to przytłaczające.
- Masz racje. Gdy zaczynałam rok, przez tydzień specjalnie wstawałam o piątej, tylko po to żeby wybrać outfit i się pomalować. Piąta! Przez trzy godziny! - Brzmiała jakby sama nie potrafiła w to uwierzyć.
- Naprawdę? - Zaśmiałem się cicho - W sumie po tobie mógłbym się tego spodziewać. - Zrobiłem krzywy uśmieszek a ona dała mi pstryczka w nos.
- Ej Taki z ciebie mądrala a sam się wystroiłeś - Otaksowała mnie wzrokiem, uważnie wpatrując się w moje pierścionki. - Jesteś gejem?
To pytanie to był makabryczny błąd bo wiedziała iż mimo że jestem bardzo tolerancyjny to w podstawówce przezywali mnie od „homo-niewiadomo", „pedał" i inne takie i to tylko przez to że byłem raczej nieśmiałym dzieckiem, więc pomyśleli że musi się coś za tym kryć. Uwielbiam LGBT bo uważam że są unikatowi, I to że są inni to jest ich moc a nie uprzedzenie, mimo to, zawsze gdy słyszę coś w tym stylu, to robi mi się ciężko na sercu. Młodzi ludzie potrafią czasami być potworami, i kto padnie ich ofiarą ten może mieć traumę do końca życia. Popychali mnie, śmiali się ze mnie, na szczęście gdy powiedziałam o tym mamie, ona od razu zareagowała, poskarżyła się o tym dyrektorowi, który za znęcanie, prześladowanie, agresywne i nietolerancyjne słowa, jak i lekką przemoc, czyli popychanie, dał każdej z tych osób po dwa tygodnie zawieszenia ze szkoły, i obniżone oceny z zachowania. Po tej sytuacji trzymali się ode mnie z daleka, a nawet co niektórzy mnie przeprosili. Mam szczerą nadzieję że te przeprosiny nie były wymuszone na nich przez rodziców czy nauczycieli. Najgorsze Jest to, Że moja droga Pops, o tym wszystkim wiedziała. Przestaliśmy się przyjaźnić gdy mieliśmy po około 13/14 lat, chyba Popi zerwała kontakt, chociaż niezbyt to pamiętam, a po tym co ona opowiadała, wychodziłoby że to bardziej moja wina. Albo ona mnie kłamie albo moja pamięć. Coraz bardziej nabieram co do niej ambiwalentnego stosunku.
- Czemu o to pytasz? - Naburmuszony zacząłem iść na przód a ona za mną. - Wiesz że za tym nie kryją się najlepsze wspomnienia.
- Sorry, ale wczoraj wyglądałeś inaczej, dzisiaj jeszcze inaczej... Mam wrażenie że szukasz swojej orientacji. - Wyglądała na niepokojąco zaciekawioną mojej odpowiedzi.
- Albo stylu. Słuchaj, nie wiem o co ci chodzi, ja nic nie mam do osób nieheteroseksualnych, uważam że takie osoby są super. Np. lesbijki mają super Tęczowe ubrania, albo bad-boy'owe ciuchy. Ja osobiście nigdy nie czułem nic do osoby tej samej płci co moja - Oznajmiłem a ona z konsternacją wpatrywała się w podłogę -, ale nic do nich nie mam, w przeciwieństwie do tych dzieciaków. - Skończyłem i Dumny ze swojej wypowiedzi czekałem na ciąg dalszy tej dyskusji.
- Przepraszam, nie chciałam rozdrapywać starych ran.
- No to ci nie wyszło – Spuściła nerwowo głowę – A zresztą po co ci ta informacja? Jakie to ma znaczenie? - coś czułem że jej wypowiedź mogła być naprawdę interesująca.
- Byłam zaciekawiona - odpowiedziała szybko, jakby miała gotową tą wymówkę oddawna. - to zaczynajmy zwiedzanie! – Nawet gdybym chciał się na ten temat dowiedzieć coś więcej, to nie było mi to dane. - twój kolega poszedł tam – Pokazała swoim długim szponem na miejsce w którym siedział mężczyzna - I tam właśnie macie pierwszą lekcję, jak już zapewne wiesz. Tutaj jest toaleta, a tu macie warsztat w którym jak słyszałammożecie przebywać do woli, nie tylko na zajęciach.Tam wykładają trochę więcej o tych wszystkich znanych osobach, jak Picasso, czy ktoś tam - O uczelni wiedziała dużo, pewnie od znajomych, ale o sztuce raczej nie - O! Pani Kerman, bardzo miła Babka, będzie z wami miała lekcje w tej klasie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Uczy jak rysować i szkicować. Jest w tym świetna. A tam są zajęcia z malowania. W sekretariacie możesz wybrać sobie, zajęcia dodatkowe. Np. Garncarstwo, albo robienie obrazów z korków, czy innych śmieci - Parsknęła na swój własny żart, a ja pokręciłem z rezygnacją głową.
Reszta jej gadaniny, tych wszystkich ciekawostek, jak i materii które mi pokazała, to była Fajna lekcja. Tak samo jak ta prawdziwa, którą miałem później. Nauczyłem się dużo użytecznych rzeczy, ale mimo to nauczyciele byli bardziej wyluzowani, „bo to nasz pierwszy dzień". Niektórzy po prostu tłumaczyli nam zasady, inni za to mówili żebyśmy zrobili co chcemy, byleby to było artystyczne, i żebyśmy potem im to pokazali. Nowe techniki, były satysfakcjonującym znaleziskiem z dzisiejszego dnia, ale ogólnie dzień był raczej zwyczajny, i niezbyt zaskakujący.
Do wieczora...
YOU ARE READING
Początek końca
Teen FictionDziewczyna z dużego miasta i chłopak z małej wsi spotykają się w muzeum sztuki mając podobne cele. Stają się przyjaciółmi dopóki nie zaczynają rozumieć że są dla siebie konkurencją, czy ich relacja to przetrwa? Czy staną się kimś więcej? Na dodatek...