Prolog

51 7 0
                                    

- Mówiłem, że nie zostanę znów kogoś ochroniarzem, więc proszę by jego mość opuścił moją posiadłość.-rzekł, odstawiając na biuro ramkę z zdjęciem, w którym odbijała się jego twarz. Nie można było z niej odczytać co czuł. Nawet gdy patrzył na fotografię była w nim dziwna obojętność. Wiatr kołysał marynarką na stojącym wieszaku tuż przy samych drzwiach.

- Nie jestem żadnym jego mościem. Jestem księżniczką i przyjaciółką osoby dla, której król wybrał właśnie ciebie.-powiedziała zimno, patrząc na kobietę z ramki przez jego ramię. Nie była to jej sprawa więc nie zamierzała wypytywać mężczyznę o cokolwiek.- Nie wiem co się wydarzyło i dlaczego jesteś tak uparty, ale on potrzebuje kogokolwiek. Zegar tyka jak i mój wyjazd, nie zostawię go na pastwę losu. Ten dzieciak zbyt dużo przeżył by nawet jego ojciec nie miał czasu do niego zajrzeć.-była zawiedziona widząc jak mężczyzna jedynie wstaje z swojego fotela, nawet na nie nie spojrzywszy. Nie interesowało go to.

- Dlaczego miałbym narażać życie właśnie dla niego? Chyba nie myślisz, że tyle wystarczy by mnie przekonać.-odezwał się przechodząc w stronę zasłon, które rozsunął na boki i otworzył okna. Nocny krajobraz pozwalał mu na spokój i błąkanie się w własnych myślach bez ustanku.- Nawet jeśli byś płakała klęcząc na tej podłodze, jest mała szansa, że jego historia poruszy moją duszę.

- Miał jedynie 5 lat, gdy jego matka zmarła przez chorobę chociaż król wzywał do zamku najlepszych lekarzy, nie przewidział, że pewnego ranka jego syn zrobi dla niej śniadanie i zastanie jej martwe ciało na łożu.-mówiąc miała nadzieje, że we wzroku mężczyzny rozpozna współczucie. Cokolwiek. - Nie potrafił żyć w miejscu pełnym wspomnień z swoją zmarłą ukochaną, więc wysłał tam swojego brata, który niedługo po tym powiesił się w swoim pokoju. Pierwszą osobą, która go znalazła w tym stanie był 13 letni książe. Od razu rozpoznał ten chłodny dotyk. Za każdym razem, gdy było źle uciekał w swój kąt tak jak jego ojciec. Nie chcę byś się nad nim litował. Pragnę byś pokazał temu dzieciakowi, że życie nie jest czarno-białe.-jej głos się załamał, ale nie zamierzała kończyć. Szanowała starszego Edevana, ale naprawdę nie potrafiła pojąć jak mógł porzucić własne dziecko po tym co się stało. Był w jej oczach zwykłym tchórzem.- Musisz rozjaśnić jego ciemną drogę.-pochyliła się przed nim mimo, że przez całe życie to ona zbierała pokłony. Wierzyła, że nawet dla wyższego przed nią było to zadziwiające. Cisza w pomieszczeniu była przerywana tylko przez łzy zlewające się na posadzkę z jej licy. Nie chciała by było to uzgodnione przez jego łaskę dla niej, ale nie mogła ich zatrzymać.

Mężczyzna po jej słowach westchnął patrząc na padający blask księżyca, który oświetlał ciemny jak i obskurny pokój.

- Jak oświetlić komuś ścieżkę, gdy twoja jest sama w sobie podobnie mroczna, księżniczko. Jeśli będziesz znała odpowiedź poproś mnie o tą samą przysługę.-podszedł do biurka kładąc oblicze kobiety w stronę blatu.- Jeśli ci się poszczęści zgodzę się mimo moich błędów z przeszłości i tego, że szczerze nie interesują mnie jego problemy.-spojrzał na młodszą, która uniosła zapłakną twarz.- Możesz już iść, nie liczyłbym na twoim miejscu na coś tak niemożliwego, panienko Donna.

ᴛʜᴇ ᴘʀɪɴᴄᴇ's sᴇʀᴠᴀɴᴛ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz