Ojciec księcia dawno opuścił mieszkanie mówiąc, że ma coś ważnego do załatwienia, zostawiając dwójkę. Jego syn był naprawdę upartym dzieckiem, nadal się nie rozchmurzył starając się doprowadzić mężczyznę do drzwi siłą. Avden podziwiał ten zapał, którym pałał.
- Nie dam rady. Jesteś jak skała, coś ty jadł?!-wrzasnął próbując popchnąć go do drzwi do, których wprawdzie nadal było daleko.
- Nadal chcesz się siłować? Nawet nie drgnąłem, a się nie opieram. Lepiej będzie jak wasza wysokość zmarnuje siły na oprowadzenie mnie niż na takie zabawy.-spojrzał za siebie by dokładnie przyjrzeć się temu jaka odległość była między nim, a drzwiami.
- Nie chcę cię tu nie rozumiesz? Mam ci przeliterować czy po swoim języku nie potrafisz?!-tym razem chciał dźgnąć palcem w policzek służącego, ale zatrzymała go jego ręka, która oplotła się na jego nadgarstku. Szybko pożałował swoich decyzji, nie tylko wydawał się być silny, a taki był.
- Nie przyszedłem cię tu skrzywdzić, a chronić, więc musimy współpracować.-puścił jego dłoń. Jego mimika nie zmieniła się wcale za to jego ton był stanowczy i Edevane wiedział, że mówi prawdę.
- Jak mnie chronisz zadając mi cierpienie do cholery..-spojrzał na wyższego z obrzydeniem w oczach. Sam Ingannamorte był obrzydzony własnymi czynami, więc nie miał mu tego za złe.
- Nie dałeś mi wyboru. Nie będę tu stał bezczynnie cały dzień ponieważ, nie masz co robić, książe.-wiedział, że miał wybór, zawsze jest takowy, ale postanowił bez słów wejść w głąb posiadłości. Pozłacane drobiazgi na ścianach odbijały światło padające z wielkich żyrandoli zwisających nad ich głowami. Ściany były białe, a wszystkie ozdoby w większości złote, czerwone jak i niebieskie.
Zorrein zauważył, że jego postawa była prosta tak jakby był urodzonym księciem. Nie mógł dostrzec, żeby było to dla niego jakąkolwiek trudnością. W ciszy szedł za służącym trzymając się za obolałą rękę. Odzywał się jedynie, gdy przechodzili do innych pomieszczeń przez łuki. Nie chciał nawet słyszeć głosu starszego, chciał iść już do własnego pokoju i mieć to za sobą. Zawsze to robił. W każdym pomieszczeniu na suficie były mozaiki i wielkie okiennice.
- Już cię oprowadziłem, powiedziałem nawet, która szafka w kuchni jest od czego, więc możesz zniknąć z moich oczu.-mruknął padając na miękki fotel obszyty czerwonym materiałem stojący przy dość małym stoliku z wyrzeźbionymi ozdobami na zakończeniach, podpierających go o ziemię. Na ciemnym blacie, który dobrze mógł sprawować za lustro stał świecznik, książki i mały pomnik. Ściany w tym pomieszczeniu pokryte były obrazami-tak naprawdę jedynie ich nie było w takich miejscach jak kuchnia i łazienka, a najwięcej można było ich znaleźć w długim korytarzu, który prowadził do każdego z pokoi jak i do schodów na 1 piętro.
Słysząc słowa księcia zaśmiał się cicho.- Jestem tu do twoich usług, ale to nie zmienia faktu, że moim zadaniem jest dbanie o ciebie.-skierował się do apteczki i wrócił do chłopaka, biorąc niestety siłą jego rękę z powodu, że ten nie chciał nawet w tym momencie jej mu podać.- Nie podrapałem cię więc tylko ją zabandażuję. Nie chciałbyś raczej by ktoś pomyślał, że twój własny ojciec mógł to zrobić.-mówił spokojnie owijając jego rękę.- Nie za mocno panie delikatny?
Bardziej pasowało powiedzieć panie zły na cały świat.-pomyślał widząc wzrok, który przez chwilę wydawał się nawet przyjemny do oglądania. Wiedział, że tymi słowami wcale nie uspokoi Edevana, ale nie zamierzał kłamać. Książe naprawdę był słaby chociaż wyglądał na wyćwiczonego.
- Niech mnie pan, który boi się o swoją twarz nie wyprowadza z równowagi.-odpyskował uśmiechając się do niego złośliwie. Zastanawiał się czy jego ojciec nie przysłał mężczyzny z ośrodka dla chorych psychicznie.
- Słuchaj dzieciaku. Każdy ma swoją cierpliwość. Jeśli bym się bał o moją twarz to nie podjąłbym się tej pracy w, której pracowałem już wiele razy. Miałem gorsze przypadki i nie mówię o moich podopiecznych chociaż trafiali mi się tacy którzy sami się targali na własne życie. Możesz być spokojny, że przy mnie nie spadnie ci włos z głowy.-ponownie schylił się ku niemu i poprawił jego kołnierz z uśmiechem. Nawet na ubiorze odznaczał się dodatkowy złoty materiał na jasnym fiolecie.
- Myślę, że to nie znaczy, że zawsze ci się udawało. Skąd mam być pewien?
- To prawda. Raz dałem plamę, ale to się już nie powtórzy i jestem tego pewien.-niższy zobaczył na jego twarzy najpierw złość na siebie po czym na niego mimo, że jedyne co się zmieniało to drgnięcie brwi i oczu na krótki moment.
- Czyli jedną z osób już zawiodłeś. Ile w tym pracujesz? Jak wiem to masz z 27 lat, więc może z 8?-spojrzał na niego z powagą, chcąc dowiedzieć się więcej o tej sytuacji. Avden gdyby nie to, że jakkolwiek musiał utrzymać swoją reputację pozwoliłby rozładować swoją złość na obrazy za chłopakiem, które były kosztowniejsze zapewne kilka razy od niego. Poza tym miał nie sprawiać problemów księciu.
Zorrein przez cały czas siedząc na fotelu spokojnie obserwował drugiego, każdy normalny człowiek byłby sparaliżowany lękiem i starałby się uciec, lecz nie on. Dobrze wiedział przez wcześniejszą sytuację, że starszy nie ma kontroli i łatwo wyprowadzić go z równowagi. Czekał na coś co by przykuło uwagę i by go zaciekawiło tak, że by sam chciał by ten został w posiadłości.
Miałeś sprawić by ci zaufał.-pomyślał kolejny raz wzdychając. Nie mógł za każdym razem, gdy się zdenerwuje sprawiać, że książe będzie się go bał coraz bardziej. Zdziwiło go nie dostrzeżenie strachu w oczach młodszego. Ten chłopak nawet w tej chwili był pochłonięty żądzą poznania prawdy i uśmiechnął się lekko do samego siebie.
- To nie ty jesteś tutaj dla mnie więc pilnuj własnego nosa. Jeśli powiedziałem, że dam radę i się to nie powtórzy to musisz...
- Uwierzyć? - parsknął wstając i odsuwając się od pracownika kręcąc głową na boki. - Jestem pewien, że zawiodłeś przez to, że nie potrafisz trzymać swych nerwów na wodzy - dodał z irytacją. Zostawił pracownika sam na sam z jego myślami i skierował się po schodach do swojego pokoju. Każde słowo przemyślał dokładnie. Być może był zbyt surowy dla mężczyzny, ale wierzył, że to sprawi, że pokaże on coś wyjątkowego.
Zacisnął pięści i usta przeklinając do siebie. Czuł jak mrok otacza go ze wszystkich stron. Był tutaj już od dłuższego czasu i choć starał się zapomnieć o przeszłości, to ciągle wracała ona jak bumerang. Teraz jednak musiał stawić czoła swoim demonom dla dobra swojego celu.

CZYTASZ
ᴛʜᴇ ᴘʀɪɴᴄᴇ's sᴇʀᴠᴀɴᴛ
FanfictionKsiążę pod rozkazem króla przyjmuję nowego służącego do rezydencji pomimo własnych sprzeciwów na temat zatrudnienia na te stanowisko kogokolwiek. Służący okazał się być w podobnym wieku do niego. Zapragnął dowiedzieć się, dlaczego Edevane jest wobec...