I. Pewien szalony plan

380 15 2
                                    

Strugi deszczu spływały leniwie po drugiej stronie szyby. W oddali rozległ się złowrogi grzmot, który wyrwał mnie z zamyślenia. Podciągnęłam kolana pod brodę i opatuliłam się kocem jeszcze szczelniej.

Padało od dwóch tygodni. Dwóch cholernie długich tygodni. Nie było ani jednego dnia, w którym choć na chwilę zza chmur wyjrzałoby słońce. Strugi deszczu spływały po drodze przed domem, tworząc małe, lecz rwące rzeki.

Westchnęłam cicho. Jak długo będzie to jeszcze trwało? Ile dni musi minąć, by w niebiosach skończył się deszcz?

Spojrzałam w górę, jakbym oczekiwała, że odpowiedź spłynie nagle spośród chmur tuż na mój parapet. Zaskakująco- tak się oczywiście nie stało. Dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa, jakby moje ciało próbowało odrzucić tę niedorzeczną myśl. 

Podniosłam się leniwie z parapetu i podeszłam do kominka, w którym ogień już zaczął przygasać. Wyciągnęłam rękę, aby podnieść leżący w koszu obok kawałek drewna, lecz moja dłoń spotkała tylko jego dno.  Zaklęłam cicho pod nosem. Jeszcze tylko tego brakowało. Nie dość, że musiałam wyjadać wszystkie swoje zapasy dżemów z tęczowych róż, bo pogoda skutecznie powstrzymywała mnie przed wyprawą na zakupy do centrum miasta, to teraz skończyło mi się nawet drewno, którego ciche trzaskanie w palenisku pomagało mi jakoś przetrwać ten ulewny czas. 

Zrezygnowana opadłam na pobliski podniszczony fotel i zawiesiłam wzrok na ścianie. Oprócz plakatu zapraszającego na przedstawienie Lyney'a i Lynette, który po kryjomu zdarłam z tablicy ogłoszeniowej, wisiało tam też kilka zdjęć. Z jednego z nich spojrzała na mnie smutnym wzrokiem moja babcia. 

-Widzisz, co to się porobiło, babciu- burknęłam cicho do fotografii.- Jak tak dalej pójdzie, woda spłucze nie tylko nasz ogród, ale i cały dom. 

-Gdy pada deszcz, to znaczy, że Smok Wody płacze. Wystarczy, że głośno krzykniesz, "Nie płacz, nie płacz, Wodny Smoku!" - staruszka powiedziała, gdy siedziałam jej na kolanach i razem wyglądałyśmy przez okno. 

To odległe wspomnienie uderzyło mnie tak gwałtownie, że spojrzałam z oburzeniem w stronę zdjęcia. 

-Nikt nie prosił cię, żebyś mnie teraz zaczęła z tego powodu nawiedzać- żachnęłam się.- Starałam się jak mogłam. Nie mam magicznego wpływu na pogodę. 

No właśnie. Ja może i nie mam. Istniała jednakże mała, malutka szansa, że ktoś inny może takie zdolności posiadać. Pewien bardzo, ale to bardzo specjalny ktoś.

-Wiesz dobrze, kim on jest. Wiesz, gdzie powinnaś się udać- zdawał się mówić portret. 

Możliwe, że w przypływie chwilowego szaleństwa, zaczęłam słyszeć głosy i rozmawiać z duchami zmarłych. Nie to było jednak w tej chwili najważniejsze. 

Podniosłam się z fotela i szybkim krokiem weszłam do kuchni. Nie była duża, ale w licznych szafkach mieściło się wiele składników, a niektóre z nich sprowadzone były z różnych końców Teyvatu. Wystarczył szybki rzut okiem na zawartość szafek, aby zaplanować plan działania. Zajrzałam do kuchennego piecyka i z wielką ulgą odkryłam, że wciąż znajduje się w nim kilka niedopalonych węgielków. Nie potrzebowałam nic więcej. Zmotywowana szalonym planem, który zawierał w sobie zapewne dużą ilość publicznego ośmieszenia, przystąpiłam do działania. 

Dwie godziny i jeden oparzony palec później, pakowałam swoje dzieło do koszyka, przykrywając je szczelnie z każdej strony, żeby przypadkiem woda nie dostała się do środka. Przebrałam się z grubych wełnianych skarpet i swetra w coś bardziej... Miejskiego. A przynajmniej na tyle, żeby nie wyróżniać aż tak bardzo wśród mieszkańców Fontaine.

Rzuciłam jeszcze raz okiem na zdjęcie babci na ścianie. 

-Chcę, żebyś wiedziała, że to ty mnie do tego namówiłaś- rzuciłam na odchodne. 

Wydawać by się mogło, że staruszka zdawała się teraz trochę uśmiechać. 


***

Witam wszystkich, którzy zechcą towarzyszyć mi w tej niezwykłej przygodzie, jaką będzie rozpoczęcie mojej wattpadowej kariery!  Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodoba. Oczywiście cała wizja jest oparta na moich przypuszczeniach dotyczących historii pewnego Jegomościa, którego tożsamości mogliście się już pewnie domyślić. Dziękuję za przeczytanie i do zobaczenia następnym razem! <3


Łuski mokre od łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz