IV. Monsieur

177 12 4
                                    


Bezwzględny.

Znieczulony.

Bezlitosny.

Rygorystyczny.

Oziębły.

Bez serca.

Wiele określeń było wobec niego stosowanych. Zawsze przestrzegał ustanowionych zasad, nie dopuszczając  żadnych wyjątków, niezależnie od sytuacji. Niezależnie od błagań i szlochów, których musiał wysłuchiwać. 

A teraz stał przede mną. I płakał. 

Łzy ściekały mu po policzkach, kapiąc na kołnierz od koszuli. Chyba jednak sam nie zdawał sobie z tego sprawy, bo gdy się odezwał, jego głos był spokojny. Jakby jego ciało i umysł miały zupełnie niespójne reakcje na obecną sytuację. 

-Nie mylisz się. To ja jestem Smokiem Wody. 

Jego słowa mnie nie zaskoczyły. Właściwie to poczułam ulgę. I odrobinę satysfakcji, że miałam rację. Neuvillette wpatrywał się we mnie swoimi świecącymi oczami. 

-No dalej. Uciekaj- wyszeptał. 

Aura w pomieszczeniu zrobiła się nagle złowroga. Jego ciało zdawało się emanować potężną, pierwotną mocą. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, gdy przeszedł mnie dreszcz. Rozległ się cichy trzask, a na podłodze rozsypało się szkło. Jedno z okienek w szafce przy drzwiach nie wytrzymało napięcia. A więc to się dzieje, gdy nie stara się ukrywać. 

-Jeżeli chciałeś, żebym wyszła, wystarczyło mnie wyprosić- zaskoczyło mnie moje opanowanie. 

Potężna moc zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Mężczyzna nawet nie próbował ukryć zaskoczenia. Sięgnęłam do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyjęłam z niego lawendową chustkę do nosa. 

-Proszę- powiedziałam, podchodząc do niego.

Wziął ode mnie przedmiot, ale nie otarł łez. Zamiast tego wpatrywał się we mnie intensywnie, jakby usiłował rozgryźć moje intencje. Wykonałam dłonią gest wycierania oczu. Powolnym ruchem podniósł chustkę i zrobił to samo. 

-Nie boję się ciebie, jeśli to masz na myśli- uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco, po czym dodałam- Monsieur.

Łuski mokre od łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz