10. Cichutki jęk

4 1 1
                                    


Y: Blondyn roześmiał się, kiedy Brian już rozsiadł się na jego kolanach. Najwidoczniej nie spodziewał się, że sprowokuje go zwykłym głaskaniem do czegoś nieco bardziej radykalnego od zwykłego mruczenia, ale jakoś mu to nie przeszkadzało, kiedy w końcu się stało. Jakby to powiedzieć... Dobrze się bawił. A sam szatyn wyglądał wcale nie na aż tak podirytowanego, za jakiego się uważał.

- Co robisz? - spytał, mrużąc oczy w uśmiechu, przez co wyglądały one teraz jak dwie, czarne kreseczki. Tak charakterystyczne dla azjatyckiego typu urody. Dłonie jakoś tak instynktownie splotły się ze sobą za jego plecami, gdzieś na wysokości bioder.

B: - Też zamierzam cię lekko pogłaskać - stwierdził i przysunął się jeszcze bardziej by zacząć wplatać palce w jego włosy i miziać go po karku.

Y: - I aby to zrobić... Postanowiłeś na mnie usiąść? I to tak całkiem przypadkiem? - spytał, lekko drapiąc go po plecach.

B: - Tak jest o wiele wygodniej... do tego nigdzie mi teraz nie uciekniesz - stwierdził, z uśmiechem kocurka, który właśnie złapał kanarka. Lekko szarpnął kosmyk jego włosów by Suga uniósł głowę. Kiedy lepiej było widać szyję blondyna Brian lekko dziabnął go w jabłko Adama.

Y: - I tak nigdzie się nie wybierałem - mruknął, posłusznie unosząc głowę, a nawet uniósł kąciki ust, czując dotyk na szyi. W dodatku nie byle jaki. - Aish, to miało być tylko mizianie.

B: - Przecież tylko miziam - stwierdził i dziabnął go jeszcze raz tym razem lekko ssąc skórę z boku jego szyi.

Y: - Jakoś ja cię nie głaskałem za pomocą ust - złośliwie drapnął go mocniej, tym razem rysując już nawet widoczną na dłużej rysę na jego skórze.

B: - Ale lubię robić to właśnie tak... I bardzo chcę tak "pogłaskać" ciebie - oznajmił dalej skubiąc jego szyję i znacząc jego skórę.

Y: - Pogłaskać... - prychnął, wsuwając jedną dłoń w jego włosy. Przez chwilę chciał go w ten sposób odciągnąć, jednak naszła go pewna myśl. - Sugerujesz, że jestem słodki?

B: - Przecież od początku mówiłam, że jesteś słodziutki - przypomniał mu i przejechał koniuszkiem języka od jego ramienia po ucho, które lekko przygryzł.

Y: - Aish starczy - uciekł choć kawałek dalej głową. - Wiesz skąd wzięło się "Suga"?

B: - Od tego, że słodziak z ciebie, tylko nie chcesz się do tego przyznać i zasłaniasz pierdołami? - spytał wiercąc się lekko na jego kolanach, wcale nie celowo..

Y: - Poniekąd tak - zarzucił teatralnie grzywką. - Słodki i blady jak cukier - roześmiał się, gwałtownie chwytając go za biodra. - Przestań się wiercić.

B: - Pasuje ci... Zdecydowanie - stwierdził i nie umiał się nie uśmiechnąć kiedy Suga złapał go za biodra. - A niby czemu mam się nie wiercić? Przecież tylko się poprawiam....

Y: - Ty już dobrze wiesz dlaczego, nie wolno - pogroził mu palcem, ostatecznie pykając go nim w usta. - To nie jest moje imię, pamiętasz? - odparł i jakby w obawie, że ten zaraz sobie pójdzie, objął go tak jak wcześniej.

B: Przygryzł lekko wargę dalej się szczerząc. Oj, tak, wiedział... I dobrze było wiedzieć, że to działa... Czyli jednak reakcje były jak najbardziej normalne... A już się bał, że z blondynem coś będzie nie tak. - No tak... - rzucił, miło zaskoczony, że chłopak znów go objął.

Y: - Min Yoongi - uśmiechnął się lekko, zaciskając uścisk nieco bardziej. Mimo wszystko znali się już kawałek czasu i był tutaj jedyną osobą, z którą jego introwertyczna dusza chciała i potrafiła się dogadać.

B: - Które to imię, a które nazwisko? - dopytał bo coś mu świtało, że u Azjatów to nieco na odwrót jak się przedstawiają... chyba. - Tylko nie waż się śmiać. Zwyczajnie się tym nigdy nie interesowałem.

Y: Pomimo tego jednak roześmiał się, w pewien sposób już spokojny o to, że jeszcze nie uciekł. To znaczyło, że już nie ucieknie, prawda? - Yoongi.

B: - Prawie jak pewien łakomy miś z kreskówki - stwierdził, ale perfidnie poruszył biodrami przysuwając się jeszcze bliżej niego. Mała kara za ten wybuch śmiechu. - To jak wolisz, żeby się do ciebie zwracać Miśku?

Y: Miś? Uniósł jedną brew. Miał na myśli Yogiego? Co za wredny dupek. - Wszystko mi jedno, niewiele osób zdrabnia moje imię. Przyjaciel chodził tylko i przedrzeźniał mnie, wołając mi nad uchem "Yoonnie, Yoonnie!" - przewrócił oczami.

B: - Yoonnie... - powiedział z uśmiechem przeciągając "o". - Podoba mi się, a jak będę mógł się jeszcze z tobą nieco drażnić, to już całkiem.

Y: Uniósł na niego ciemne tęczówki, nieco zdziwiony. Jednak zdziwienie to wywodziło się raczej z tego, że był w szoku, iż sposób w jaki to w wymówił... Był inny. Ładny. Jego imię w ustach szatyna brzmiało ślicznie. Nic dziwnego, że poczuł się inaczej niż do tej pory. Tak dziwnie inaczej.

- Tak, jasne, drażnić...

B: Przekręcił głowę przyglądając się temu jak nagle zmieniła się mina blondyna. Yoongi jakby się speszył? To było dziwne... znowu. W tym chłopaku było coś takiego, że.... sam nie umiał tego nazwać. - Czasami muszę... Tak dla zasady... To źle? - spytał. Może o to chodziło? Nie lubił aż tak bardzo tego zdrobnienia czy jak?

Y: - Nie... Po prostu nie drażni mnie to - odparł, obejmując go mocniej w pasie. Na moment jego wzrok zaś zawiesił się na ustach Briana, co ten pewnie zauważył. Ten dzień potoczył się zupełnie... Niespodziewanie. Nigdy wcześniej przecież nie odważyłby się go głaskać, czy choćby trzymać tak blisko siebie. A euforia po zdobyciu pracy już minęła, więc to nie to napędzało jego czyny. Więc co? Dlaczego miał ochotę go pocałować?

B: - Rum jednak zrobił swoje? - spytał z większą troską niż zamierzał i ułożył dłoń na policzku Sugi. Coś blondynowi było... Coś go martwiło. Było to widać. Co prawda to, jak Yoongi go przytulał było miłe i to bardzo, ale... czuł się z tym dziwnie... niepewnie.

Y: - Nie wiem czy to przez rum - delikatnie objął jego dłoń swoją. Tą większą, chłodniejszą, właściwie zimną. Ale on się uśmiechał i to ciepło. Delikatnie pogłaskał kciukiem jego dłoń, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Zastanawiał się tylko, czy Brian też o tym myślał.

B: Co się... właściwie teraz działo? Brian uśmiechał się i dał głaskać... teraz inaczej niż wcześniej. Teraz to nie była zaczepka... było znów inaczej. Do tego lekko rozchylone usta Sugi były kuszące jak dawno nic nie było... I ten chłód jego dłoni... Może to przez niego Brian zadrżał? - Yoonnie... - To słowo zmieniło się gdzieś po drodze w cichutki jęk.

Histeria pewnego RP!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz