1. Kłótnia

423 29 28
                                    

- Kacchan ja mam już tego dość!- krzyknąłem-

- Izuku nie krzycz Jun śpi. Nie chcesz go obudzić.- powiedział blondyn-

- Nie zmieniaj tematu. To ja się nim zajmuję cały czas a ty tylko „muszę iść do firmy" „jestem bohateram numer jeden i mam dużo roboty" „ nie mam czasu". Czasu to ty nie masz dla swojego narzeczonego i dziecka. Kiedy ostatnio spędziłeś z nami weekend?- powiedziałem zły-

- Izuku ja naprawdę nie mam czasu. Wiesz ,że was kocham. Ty i Jun jesteście dla mnie najważniejsi.- wytłumaczył się-

- Jeżeli byśmy byli najważniejsi to znalazłbyś czas. Poza tym kiedy w końcu ludzie dowiedzą się ,że masz dziecko i narzeczonego?- zapytałem-

- Robię to dla waszego bezpieczeństwa. Mam dużo wrogów którzy by zrobili wam krzywdę aby mnie zniszczyć.- powiedział-

Usłyszałem cichy płacz i już wiedziałem ,że to mój synek. Ma dopiero roczek i jest bardzo malutki. Kocham go ponad życie i to z nim spędzam całe dnie. Chcę być dobrą mamą. Nie chcę aby moje dziecko było zaniedbane czy czuło się źle.

Przerwałem naszą kłótnię i szybkim krokiem poszedłem do naszej sypialni gdzie narazie maluszek miał łóżeczko. Wziąłem go na ręce i zacząłem uspokajać. Kacchan przyszedł za mną i staną obok mnie.

- Izuku naprawdę ja chcę dla was dobrze.- powiedział-

- Nie będę się teraz kłócić. Mam ważniejsze sprawy niż kłótnie z tobą. Jestem matką naszego dziecka i chcę aby był szczęśliwy.- odparłem-

- A ja jestem jego ojcem.- powiedział czerwono oki-

- Jesteś. Tego nie mogę zaprzeczyć ale ty zajmujesz się pracą a nie nim. Cała odpowiedzialność spada na mnie.- powiedziałem po czym odłożyłem do łóżeczka dziecko które zasnęło-

- Jeżeli przeszkadza ci odpowiedzialność to po co chciałeś mieć dziecko? Jest nie potrzebne narazie. Mówiłem ,że narazie jest za wcześnie.- powiedział-

Spojrzałem na niego zły i chwyciłem za jego koszulkę po czym wyszedłem z pokoju na dół do salonu. Jak on mógł powiedzieć tak o naszym dziecku?!

- Jak ty mogłeś powiedzieć tak o naszym dziecku! Mówiłeś przed chwilą ,że jesteś jego ojcem a teraz co?! „Jest nie potrzebne narazie". Jesteś okrutny. Jak mogłeś tak powiedzieć.- powiedziałem i kilka łez spłynęło po moich policzkach-

- Kochanie przepraszam proszę nie płacz. Kocham nasze dziecko naprawdę a teraz przypadkiem powiedziałem to pod emocjami.- tłumaczył-

- Idę spać. Idź na tą swoją nockę.- powiedziałem-

- Kochanie naprawdę przepraszam cię. Kocham cię. Muszę już iść. Jutro rano się zobaczymy.- chłopak pocałował mnie w policzek po czym szybko wyszedł z domu-

Mam już tego dość. Bez niego czy z nim sam sobie poradzę. Jestem dorosłym człowiekiem. Kochającą matką. Nie mam zamiaru widzieć jak moje dziecko cierpi przez moją miłość. Przepraszam Kacchan ale muszę to zrobić...

Poszedłem do garderoby i otwarłem największą walizkę jaką mieliśmy i zacząłem pakować swoje ubrania i najważniejsze rzeczy przy okazji cicho płacząc. Jak skończyłem pakować siebie spakowałem Juna. Walizka była cała zapełniona a mi zostało tylko stąd zabrać mojego synka.

Ubrałem się w szerokie jeansy ,a na to ubrałem czarną bluzę. Wziąłem ubrania Junowi bo niby jest lato i jest strasznie ciepło ale wieczorę są często zimne. Nie mogę pozwolić aby mój synek się rozchorował.

Podszedłem do łóżeczka i spojrzałem na już nie śpiące dziecko. Jaki on podobny do jego taty. Blond lokowane włoski. Akurat loki ma po mnie. Ma takie słodkie czerwone oczy. Dobra Izuku stop z rozklejania się!

Przebrałem go w cieplejsze ubranka i wziąłem  na ręce. Zniosłem go do salonu i posadziłem na dywanie. Kiedy on bawił się zabawką ja zdążyłem znieść z góry walizkę i spakować najważniejsze rzeczy do torby czyli portfel, telefon i dokumenty oraz kilka mniej ważnych rzeczy. Wziąłem mojego synka na ręce. Torbę zarzuciłem na ramię i wziąłem walizkę. Ściągnąłem z palca pierścionek zaręczynowy i położyłem go na komodzie w przedpokoju. Wyszedłem z domu zamykając go na klucz. I ruszyłem na najbliższy przystanek autobusowy.

Po śmierci mojej matki w spadku dostałem mieszkanie po niej w bloku. Nigdy nie mówiłem o nim Katsukiemu i sam w ukryciu opłacałem je. Nie jest oni za duże. Dwie sypialnie, kuchnia, salon i mała łazienka. Pokoje nie są bardzo duże ale to zawsze coś. Lepiej zamieszkać tam niż na ulicy. Poza tym jeżeli nie te mieszkanie nie uciekłbym bo nie chciałbym wychowywać dziecka na ulicy. Znajdę jakąś pracę i jakoś to będzie. Jeżeli Kacchan nie chce aby było o nas wiadomo to nie mam zamiaru z nim tam siedzieć. Nie chcę aby Kacchan ukrywał tego związku ,a jeśli nie przemawiam do niego to nie będę się z nim tak bawić.

Spojrzałem na rozkład jazdy i zobaczyłem ,że autobus który dojeżdża pod te bloki jest za 5 minut. Siadłem na ławce. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Jun spojrzał na mnie i swoją małą rączką przetarł kilka moich łez.

- M-mama nie płacz.- powiedział cicho-

- Nie martw się o mamusię synku.- powiedziałem i przytuliłem go-

Wiem ,że ucieczka nie rozwiąże moich problemów i nie jest najlepszym rozwiązaniem ale jeżeli już to zacząłem i dotarłem tu nie będę się cofać.

Zobaczyłem nadjeżdżający autobus. Jest 24 więc nie ma za dużo ludzi. Większość to młodzi ludzie. Wsiadłem do autobusu i usiadłem na fotelu. Jedną ręką trzymałem synka aby nie spadł z moich kolan a drugą walizkę. Po pół godzinie wysiedliśmy i ujrzałem wielkie bloki. Doskonale je pamiętam bo jeszcze kilka lat temu mieszkałem tu od urodzenia do 19 lat. Podszedłem do mojego bloku i wpisałem kod aby otworzyć drzwi. Wszedłem do bloku i zacząłem wspinać się z tym wszystkim na 7 piętro. Na 4 piętrze przypadkowo głośno odłożyłem walizkę i jedne z drzwi od mieszkania się otworzyły.

- Można ciszej?- powiedział mężczyzna lecz jak mnie zobaczył to się uśmiechnął nagle- Izuku to ty? Jaki ty już duży jesteś i jeszcze dziecko.- powiedział-

- Nazywa się Jun panie Tizori. Ma roczek.- powiedziałem-

- Pomogę ci Izuku z tą walizką a ty weź to dziecko bo wiem ,że z takim ciężarem to ci trochę zajmie wdrapać się na siódme piętro.- powiedział dziadek i wziął walizkę-

- Bardzo dziękuję.- podziękowałem-

Zaczęliśmy iść po schodach. Pan Tizori zna mnie od mojego urodzenia. Ma 63 lata. Pomagał wnosić mojej mamie zakupy jak była w ciąży i jak byłem mały. Ogólnie to pan Tizori jest dla mnie jak taki dziadek. Kiedy mama chodziła do pracy to on się mną zajmował. Nauczył mnie jak jeździć na rowerze. Uczył mnie, bawił się ze mną, wychodził na spacery i co najważniejsze poganiał dzieciaki które mnie dręczyły przez brak daru. Dziękuje mu bardzo ,że mi tak pomagał. Wspierał mnie nawet po tym jak mama umarła na raka. Dobry z niego człowiek. Sam nie ma dzieci. Kiedy był młody okazało się ,że jego żona zdradzała go i potym postanowił ,że już nikt nie złamie mu serca.

- Dziękuję bardzo panie Tozori.- podziękowałem kiedy weszliśmy już na moje piętro-

- Nie ma sprawy Izuku. Jest już późno więc idę spać. Dobranoc.- powiedział i pożegnał się-

- Dobranoc panoe Tozori.- pożegnałem go a on zaczął wracać do swojego mieszkania-

Wyciągnąłem klucz z mojej torby i otwarłem mieszkanie. Śpiącego Juna położyłem na kanapie a następnie wzniosłem walizkę. Zamknąłem drzwi na klucz i otwarłem walizkę. Wyjąłem z niej moją piżamę i mojego dziecka. Przebrałam Juna i położyłem go do mojego łóżka. Sam też się przebrałem i położyłem się obok niego.

Wszystkie potrzebne meble i inne rzeczy w mieszkaniu są. Trzeba tylko wszystko podłączyć do prądu i posprzątać. Muszę też kupić łóżeczko synkowi i zrobić jakieś zakupy spożywcze. Ściany są ładnie pomalowane więc nic nie trzeba malować. Jak Jun będzie większy to postaram mu zrobić pokój. Ale narazie jest malutki więc będzie spał ze mną w pokoju.

Po tych wszystkich przemyśleniach zasnąłem przytulając moje dziecko.

———————————————————————
1236 słów. Oto kolejna książka mojego wykonania. Tym razem nie Villain deku... to jakaś nowość. Mam nadzieję ,że wam się podoba a ja was żegnam pa pa!
Wiatraczek~~

Ukryta miłość (BakuDeku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz