1. Czarny Pies

21 3 4
                                    

  

  1. CZARNY PIES

WIETRZNE, wrześniowe powietrze rozwiewało moje rude włosy, które po raz kolejny musiałam odgarnąć z moich ramion. Mlasnęłam zirytowana, zdecydowanie następnym razem zrobię z tej szopy jakąś fryzurę.

Poprawiłam kufer w z dłoniach, a następnie przeniosłam wzrok na mojego brata bliźniaka, by mu zakomunikować, że pragnę jego marynarki. Po pierwsze uwielbiałam jego ciuchy, a po drugie świetnie pasowała mi do mojego czerwonego swetra.

— Nie ma mowy — odrzekł po minucie ciszy, lekko kręcąc głową.

Prychnęłam, wiedziałam, że mogłam wcześniej założyć odzież wierzchnią, ale bardzo chciałam zabrać Aaronowi jego czarną marynarkę.

Obejrzałam się z tyłu za rodzicami, którzy szli parę metrów za nami. Uśmiechnęłam się widząc stację King Cross, wreszcie mogłam się uwolnić od rodziców i może zapomnieć o tym co nosiłam na lewym przedramieniu.

Głośne chrząknięcie mojej mamy rozniosło się, a ja wraz z bratem obróciłam się w jej stronę. Wysoka blondynka patrzyła na nas surowym wzrokiem, który jej nigdy nie opuszczał. Obok niej stał ojciec Romanow o rudych włosach, a przy mamie wyglądał komicznie. Gdyż był niski i trochę grubszy.

— Mam nadzieję, że przyłożycie się do nauki, bo w tym roku owetumy same się nie napiszą - przewróciłam oczami, nie mogła się z nami normalnie pożegnać. — Aaron znajdź sobie wreszcie kogoś porządnego, bym nie musiała wybierać ci partnerki, a ty Abigail. Ogranicz jedzenie z taką figurą nikt cię nie weźmie.

Złożyłam usta w cienką linię. Mogłam się spodziewać, że Leah właśnie tego będzie chciała. A ja jak zawsze musiałam zrobić, to co każe. Nieważne było, to czy jakkolwiek mnie to raniło, przyzwyczaiłam się do spełniania wymagań matki.

— Oczywiście, mamo — odparłam, spoglądając na ojca i kiwając głową w geście powiedzenia "do zobaczenia".

— Miłego roku nauki — dodał Romanow miłym głosem, który jakkolwiek mnie pokrzepił.

Złapała Aarona za ramię ciągnąc na peron dziewięć i trzy czwarte. Rude włosy chłopaka zniszczyły się przez wiatr, co dodało mu słodkości, która idealnie komponowała się z piegami na jego twarzy. Bliźniak posiadał lekko umięśnione ciało od gry w Quidditcha, gdzie grał na pozycji pałkarza.

Aaron cicho się roześmiał, na co natychmiastowo uderzyłam go łokciem w brzuch, by się uciszył, co zrobił prawie wpadając na jakiegoś przechodnia. Nienawidziłam go, ale wiedziałam, że nieważne, co będzie się działo i tak stanę po jego stronie, bo jednak to on mnie ratował za każdym razem.

— Idiotka — mruknął pod nosem, na co uniosłam lekko brew. — Niezłe pożegnanie, nie? — zagadnął, pokiwałam głową na znak zgody.

Co roku przy naszym wyjeździe do Hogwartu zachowywali się tak samo. Mieli jakby uszykowaną formułkę, którą powtarzali cały czas, brzmiało to trochę, jak "Odejdźcie już i dajcie nam święty spokój". Tylko w ładniejszej wersji.

— A czego żeś się spodziewał — dodałam, stając przed peronem dziewięć i trzy czwarte.

Starałam się być jak najlepsza dla swoich rodziców, lecz najwyraźniej nie robiłam wystarczająco dużo. Wszystko, co robiłam wiązało się z słowami krytyki od ojca i matki.

Próbowałam się ich zrozumieć, ale nigdy nie potrafiłam tego zrobić. Najwyraźniej musiałam dorosnąć, aby to zrozumieć.

Ustawiłam się lepiej ze swoim wózkiem, zagradzając przy tym jakiemuś blondynowi. Przebiegłam przez ścianę i znalazłam się tuż przy Hogwart Express. Poczekałam na brata, który pojawił się tuż za mną .Poprawiłam mu rude włosy.

— Zajmijmy przedział, żeby nie było jak rok temu — powiedział mi na ucho, przedzierając się przez nastolatków.

Nie za bardzo lubiłam przypominać sobie zeszłoroczną sytuację, gdzie grupka naszych znajomych musiała się rozdzielić po różnych przedział, bo Malfoy i jego księżniczka musieli zająć sobie cały przedział wraz z znajomymi. Na moje nieszczęście trafiłam na bliźniaków Weasley, którzy opowiadali sobie z Lee o wakacjach z tą całą szczęśliwą rodzinką. Niech walnie tą ich rodzinkę piorun.

— No już się tak nieczerwień, Abby — usłyszałam miły głos Gale za mną.

Odwróciłam się do blondynki o zielonych oczach z delikatnym uśmiechem od razu wpadając jej w ramiona. Nie spotykałyśmy się całe lato i mocno za nią tęskniłam. 

— Ja też za tobą tęskniłam, Foster — szepnęła mi na ucho, podkręcając na swoim smukłym palcu moje i tak już kręcone włosy.

— Nic takiego nie powiedziałam, wolałabym poszukać z Longbottomem jego ciągle znikającej żeby, niż przyznać, że żywię jakiekolwiek uczucie tęsknoty, co do ciebie — Gale roześmiała się. — Chodźmy już do przedziału.

Złapała mnie za nadgarstek i ruszyłyśmy szukać Aarona.

— Słyszałam o tym, że Draco i jego piesek zostali prefektami, więc jest większa szansa, na to że zmieścimy się w przedziale — dopowiedziała blondynka, zaglądając w okienka, aby dojrzeć znajomych.

Uśmiechnęłam się lekko na nazwę nadaną Pansy. Gale nigdy nie lubiła Parkinson tylko z jej znanych powodów, lecz jeżeli ona jej nie lubiła to ja również. 

- O, wreszcie ich znalazłam - westchnęła Gale, spoglądając na mnie spod długich, brązowych rzęs.

Klasnęłam w dłonie z zadowoleniem. Weszłam do przedziału za blondynką. Od razu ujrzałam swoich przyjaciół. Na moje usta wkroczył ogromny uśmiech. Wciągu wakacji zdążyłam się bardzo za nimi stęsknić. 

Elizabeth, niska brunetka otuliła mnie swoim ramieniem, kładąc swoją głowę na moim ramieniu. Zawsze tak robiła, gdy byłam obok niej, gdyż uznała, że "mam wygodne ramię".

- Tęskniłam za tobą - szepnęła mi na ucho, gdy na chwilę się podniosła.

- Spadaj - odszepnęłam.

Głośny śmiech mojego przyjaciela rozniósł się po przedziale. Z Gilbertem Daviesem znaliśmy się od dzieciaka, gdyż nasze mamy przyjaźniły się wiele lat. Spojrzałam na niego, jego czarne włosy opadały mu na brązowe oczy, które wgapiały się we mnie z iskierkami szczęścia. Mój brat właśnie uderzył go łokciem w umięśniony brzuch, by zaczął skupiać na niego uwagę.

Wyciągnęłam ze swojej bawełnianej torby termos z czarną kawą i natychmiastowo upiłam łyk trunku. Właśnie tego mi było potrzeba. Moi kochani przyjaciele i ciepła kawa. 

Wgapiałam się w okno, spoglądając na las. Zmarszczyłam lekko brwi, widząc kreaturę czarnego psa, a może wilka, który wypatrywał czegoś w oknach Hogwart Ekspres. Miałam wrażenie, że zwierzę mi coś przypominało, lecz absolutnie nie wiedziałam, co a raczej kogo.

- Abby! - usłyszałam przy uchu, co od razu wybudziło mnie z dziwnego transu. - Słuchasz nas?

- Przepraszam zamyśliłam się.

Odwróciłam się ponownie w stronę okna, kiwając, co jakiś czas głową, aby moi znajomi wiedzieli, że ich słucham.

Psa już nie było.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Jest o to pierwszy rozdział <3 Dość krótki, ale jestem z niego bardzo zadowolona!

A jak wam się podobał?

Oczywiście zapraszam na moje sociale!

Twitter Ania_autorka

Instagram Ania Autorka



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 17, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Black Coffee with Jokes ~ Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz