Pov Lloyd
Biegłem,nie zwracałem na nic uwagi. Jak mogłem o niej zapomnieć?! Do tego Jay...Mógłbym go zabić jednym pstryknięciem i nic,by się nie wydarzyło..a teraz? Tego wesołego śmieszka już nie ma...nie dam nikogo więcej skrzywdzić! Dotarłem,kurwa zabarykadował drzwi...Pov Nelfi
Patrzę na zwłoki tego niebieskiego. Jego syn stracił przeze mnie ojca. Jestem potworem..ale już nie ma odwrótu muszę działać dalej. Ten zielony chyba zapomniał o swojej damie. Postanowiłem się nią trochę pobawić
- Jak ty się rozwiązałaś?! Wszedł do pomieszczenia i natychmiast uziemił biało włosą
- Jak widać nie jesteś za bardzo ogarnięty- wskazała na sztylet,który miała a ręce i uśmiechnęła się. Zaczęła go atakować. Raz go trafiła..
- Dosyć! Nagle znikąd pojawił się przy dziewczynie i zatkał jej usta
- No,a teraz się trochę zabawimy
- Ymm! - wierciła się oraz płakała. On jednak nic sobie tego nie zrobił
- Nie obawiaj się Kruszyno. Będzie to bardzo szybkie No i może trochę bolesne
I zaczął robić jej wielką krzywdę. Nie miała siły,by się bronić. Robił to coraz szybciej i coraz mocniej. Bolało ją to,jednak nie przejmowała się tym najbardziej. Bała się o dziecko
- Skoro już się z tobą zabawiałem,to teraz mogę cię zabić- w jego oczach pojawił się przerażający blask
- Miał już dobić bezbronną dziewczyną jednak..
- Nawet się nie waż ! Lloyd odrzucił go na ścianę. Nie był jednak w swojej normalnej formie..
- Co nie umiesz mnie pokonać? Powiem Ci,że Harumi ma piękne ciało wiesz ?
Zaczęli walczyć. Zielonooki, mimo że on zabił jego bliskich. Nie chciał robić tego mu. Dlatego tylko się bronił
- No co jest Lloyd ? Taki silny,a nawet porządnego ciosu nie potrafisz mi zadać ?
- Nie idioto. Nie chcę cię skrzywdzić- Lloyd Odepchnął go mocą znów na ścianę
Chciał podejść do Harumi,jednak jego rywal był szybszy
- Wystarczy mi jedno machnięcie,a ona zginie
Harumi była przerażona. Czuła,że zaraz odleci
Lloyd nie miał wyboru,nie mógł zaatakować
- Dlaczego to robisz ?! Nie widzisz ile złego zrobiłeś? Zabiłeś bliskie mi osoby. Mógłbym zabić cie teraz jednym pstryknięciem,ale chce dać Ci szanse
- Każdy kogoś kocha,ty kochasz ją,a ja kochałem moich rodziców,których przez tą szmatę straciłem- mocno szarpnął jej ciałem
- Jak to ?
- Gdyby nie wskrzesiła Garmadona on,by nie zawalił budynku, w którym byli oni - pokazał na zdjęcie
- I co ? Tak chcesz się jej odwdzięczyć? Zrobi ci się lepiej gdy ją zabijesz ? Zwróci ci to rodziców? Nie ? Tak myślałem. Słuchaj nelfi. Puść ją słyszysz? To nikomu więcej krzywda się nie stanie
- To jest moja zemsta za rodziców!
-Nie nelfi ! Zanim zdążył zrobić cokolwiek Lloyd zaczął go podduszać
- Mówię ci to ostatni raz! Zaczął tracić kontrolę nad sobą przez co ścisnął go bardziej niż zamierzał
- Jeśli jeszcze raz kogoś skrzywdzisz,to nie będę się zastanawiać. Zrozumiałeś mnie?
On pokiwał głową na tak. Lloyd chciał go puścić,gdy nagle rzucił sztyletem w Harumi. Ta nie zdążyła się obronić
- Nie ! Lloyd ścisnął tak szyję Nelfiego,że przykręcił się. Upadł i nigdy więcej nie powstanie
- Rumi! Wszystko będzie dobrze tak ?!
- L-loyd...umieram ?
- Nie ! Nie umierasz słyszysz? Halo przylećcie tu natychmiast !
- U nas też słabo Lloyd. Coś w nas trafiło! Spadamy !
- KURWA ! CZEMU WSZYSTKO NA RAZ
- Rumi wytrzymaj ! Zaraz wrócę
na szczęście dziewczyna dostała w okolicach barku,więc nie krwawiła tak mocno
- postaram się..
Lloyd wybiegł z bazy Nelfiego i zaczął lokalizować spadający statek. Gdy tak się stało. Starał się swoją mocą ustabilizować perłe. Wydawało,by się,że mu się udało. Jednak
- Wszyscy cali?
Nikt nie odpowiedział,czy to możliwie,że wypadli z perły?
- Halo?! Niech ktoś mi odpowie !
- Lloyd...- odezwał się metaliczny głos
- Nareszcie,wszyscy ca..
- Cole nadział się ma miecz gdy spadaliśmy...nie żyje
Zamilkł. Nie wiedział co odpowiedzieć. Stracił dziś 3 osoby...
- Co?..
- Lecimy do was..
- A co z ciałem?...
- wzięliśmy je i położyliśmy na jego łóżku
- Oh..okej...pośpieszcie się,bo zaraz będziemy mieli kolejną martwą osobę..
Lloyd pobiegł znów do swojej ukochanej. Wyglądała jakby miała się zaraz przekręcić
- Dzień dobry misiu- pogłaskał ją po jej bladym policzku. Chciał,by było jak parę dni temu,gdy leżeli razem a łóżku
- Dzień dobry Kochanie- chciała dać mu całusa w czoło jednak sztylet w ramieniu nie pozwolił jej
- Jak się dziś czujesz ? Mówiąc tu miał już łzy w oczach
- Doskonale...bo ty jesteś obok...- zakaszlała,jednak tym razem z krwią
- Nie schlebiaj mi już tak - chciał się zaśmiac jednak nie mógł
- czyli tak nasza historia się zakończy? Zginę w twoich ramionach ?
Do sali weszli pozostali ninja. Prócz Nyi,ona poszła do ciała jej martwego ukochanego
- Nie..jeszcze nie dziś skarbie..zabierzemy cię do szpitala. Ta rana to nic poważnego
- Zgwałcił mnie..Lloyd...
W jego oczach pojawiła się chęć mordu. Jednak szybko zniknęła,gdy przypomniał sobie,że go zabił
- Już więcej cię nie skrzywdzi
- Nie rozumiesz..ja jestem w ciąży
- Co?! Lloyd momentalnie pobladł
- Chciałam Ci powiedzieć w nieco innych okolicznościach- uśmiechnęła się słabo
- Nie ma co dłużej rozmawiać. Musimy zabrać cie do szpitala
Wziął ją na ręce. Wszyscy poszli jego śladem. Gdy w końcu dolecieli do szpitala. Natychmiast udzielono pomocy biało włosej
- Popierdolony ten dzień...rzekł czerwony ninja
- Co ja powiem Leo? Przecież on jest taki mały...
Lloyd miał poczucie winy i to wielkie. Gdyby zrobił coś szybciej,to teraz wszyscy byli,by tu razem
- To moja wina..
- Nie Lloyd,nie mów tak nawet. To przez tego całego Nelfiego
- Gdybym odrazu go zabił..Oni,by żyli- po jego policzku popłynęła łza
- Nie Lloyd..to każdego wina...Nic nie mogliśmy już dla nich zrobić słyszysz?
- Moja mama,Jay i cole..Oni nie żyją rozumiesz ? Nie ma ich
Wszyscy zamikli. Do poczekalni wszedł lekarz
- Kto jest mężem Harumi Garmadon ?
- Ja. Co z nią ? Momentalnie wstał z krzesła
- Z nią wszystko w porządku. Wyjeliśmy sztylet i zszyliśmy ranę. Jednak niestety dziecko nie przeżyło. Przykro mi
Lloyd z szoku upadł na podłogę. Wszyscy do niego natychmiast podeszli. Najbardziej rozumiała go w tej sytuacji Nya. Ona również poroniła
- Lloyd. Wiem,że teraz świat rozwalił nam się doszczętnie..ja straciłam męża i ojca,przyjaciółkę i przyjaciela...ty dziecko,dwóch przyjaciół i mame...
Nya chyba tylko pogorszyła sprawę,ponieważ teraz płakał jak opętany. Zresztą jak każdy wokół
- Ale jednak musimy być silni za nich,rozumiesz ? Ty dla Harumi. Będziesz teraz musiał dać jej dużo wsparcia,ponieważ straciła swój mały cud,a ja dla Leo. Straciliśmy grunt pod nogami i musimy go chociaż w połowie posklejać,by się nie zajebać Dobra?
- Dobra...doktorze mogę ją odwiedzić?
- Dobrze,ale teraz śpi. Jest po mocnych lekach i musi odpocząć
- Dobrze doktorze..W tym rozdziale podziało się za dużo...jakby co nie płacę wam za psychologa
CZYTASZ
Na dobre i na złe- Lorumi
Fanfiction- Każdy kogoś kocha,ty kochasz ją,a ja kochałem moich rodziców,których przez tą szmatę straciłem - Jak to? - Gdyby nie wskrzesiła garmadona on,by nie zawalił budynku, w którym zginęli Oni! - pokazał na zdjęcie - I co ? chcesz tak jej się odwdzięc...