Prolog

21 2 1
                                    

       Srebrzysta kocica siedziała samotnie na skalnej półce. Widziała stąd cały wąwóz. Uwielbiała tu przesiadywać, ponieważ miała na oku każdego, i przy okazji mogła odpocząć od swoich codziennych obowiązków.

       Jej długie, gęste futro lśniło w blasku księżyca. W jej ciemnoniebieskich, niczym nocne niebo, oczach odbijały się gwiazdy. Kotka swój upstrzony białymi plamami pysk unosiła ku górze. Ślepiami bacznie obserwował a niebo. Patrzyła na swoich przodków, którzy w tej chwili widnieli pod postaciami gwiazd.

       Wtedy usłyszała szelest krzewów, dochodzących od strony głównego wejścia do obozu. Kotka opuściła swój łeb i obróciła się w tamtą stronę. Uśmiechnęła się na widok ciemnoszarego kocura.

       - Dobrze, że tu jesteś, Kamienna Noro - powiedziała cicho, po czym zeskoczyła ze skalnej półki.

       - Jesteś gotowa? - spytał kocur i podszedł do kotki. Polizał ją po pysku - Jest bardzo duża szansa na to, że może być to pułapka. Napewno chcesz się z nimi spotkać? - spytał.

      - Tak. Musimy to zrobić. Musimy zaryzykować. Wolę zginąć, niż sprawić, aby moje plemię głodowało. Podczas ostatniej Pory Zielonych Liści Salm była dla nas wyjątkowo surowa. Nie chcę, aby koty umierały z powodu niedożywienia. I tak ponieśliśmy już duża stratę. Dobrze wiesz, że Księżycowe Kwiecie zginęła, znaleziona na północnej granicy. Byłaby z niej cudowna Przewodząca - z oczu kocicy zaczęły spływać łzy - A ja nie mogłam nic zrobić.

       - To nie twoja wina. Nie możesz obarczać się tyloma problemami. Nie możemy stracić także ciebie. JA nie mogę cię stracić - powiedział cicho i wtulił się w futro kotki.

       - Chodźmy już. Nie możemy tego przeciągać - odpowiedziała kotka, po czym uśmiechnęła się przez łzy - Dziękuję, że przy mnie jesteś.

***

      Srebrzysta kotka kroczyła na przedzie niewielkiego oddziału kotów. Tuż obok niej szedł Kamienna Nora, a za nią dwójka najwierniejszych Strażników jej plemienia - Rozgwieżdżony Nieboskłon oraz Pociemniały Koszmar. Kotka wiedziała, że może im ufać, ponieważ wiele razy walczyli u jej boku, nie pozwalając przeciwnikom się do niej zbliżyć. Była im za to niezmiernie wdzięczna, ale za każdym razem mówiła, żeby chronili też innych, a nie tylko i wyłącznie ją.

       Kocica popatrzyła na Kamienną Norę. Kocur od razu zauważył, że kotka na niego spogląda, dlatego też uśmiechnął się, po czym spytał:


      - Jak myślisz? Zgodzą się na nasze warunki?

      - Nie mam pojęcia... - wyznała szczerze. Jej uszy były w tamtej chwili oklapnięte. Prawie zawsze takie były. W jej futro natomiast wplątane były płatki dzikich róż. Kocica uwielbiała te kwiaty. Nosiła je zawsze na sobie, ponieważ przynosiły jej szczęście. Wierzyła więc, że tym razem też przyniosą.

       - Zbliżamy się do granicy - zza kotki odezwał się głęboki głos. Kotka obróciła łeb w stronę jego właściciela.

       - Dziękuję za informację, Pociemniały Koszmarze - rzekła i posłała ciepły uśmiech w stronę ciemnego, pręgowanego kocura.

       - Skowycie - zaczął Kamienna Nora - niech pójdą z nami tylko Pociemniały Koszmar i Rozgwieżdżony Nieboskłon. A reszta Strażników niech będzie obserwowała wszystko czujnie. Jeśli koty z tamtego plemienia nas zaatakują, nasi wojownicy wspomogą nas w bitwie.

      Kotka potwierdzająco kiwnęła głową.

      - Słyszeliście go. Zostańcie tu i czekajcie na mój znak - rzekła Skowyt, zwracając się do pozostałych kotów, a następnie powoli zaczęła iść w stronę małego pasma wrzosów, które wyznaczały granicę między dwoma plemionami.

      Kiedy, razem z trójką pobratymców, dotarła do ustalonego miejsca spotkania zauważyła, że przedstawiciele przeciwnego plemienia już tam czekają. W oczy kotki rzucił się wielki, muskularny rudy kocur o złocistych oczach, w których płonął ogień. Kotka wiedziała kim jest. Promień Wschodzącego Słońca. Wódz Plemienia Tańczącego Wiatru. Plemienia, które było znane ze swojej szybkości i skoczności.

      Kocur uśmiechnął się szyderczo na widok przybyłych kotów.

      - Widzę Skowyt Samotnej Wilczycy na własne oczy. Nie spotkałem cię odkąd... Odkąd zabiłem twą matkę. Nie zmieniłaś się prawe w ogóle. Może tylko przybyło ci trochę wzrostu i siwych plam na pysku.

      - Jak śmiesz mówić tak do Przewodzącej naszego plemienia, ty parszywy...

       Skowyt uciszyła Pociemniały Koszmar uderzając swym długim, smukłym ogonem o ziemię.

      - Dosyć! - wrzasnęła - Nie przyszliśmy się tu kłócić.

      Pociemniały Koszmar opuścił uszy, a gdy usłyszał śmiech Promienia pokazał swoje lśniące kły.

     - Wiesz chyba po co przybyliśmy, Promieniu - zaczęła kotka - Chcemy prosić wasze plemię o dostęp do części Wrzosowisk.

      - Prosić? Proszeniem nic nie wskórasz, koteczko. Nie mamy zamiaru słuchać twoich błagań - na jego pysku pojawił się szelmowski uśmiech.

      - Gadaj, czego chcesz - warknęła srebrzysta kotka i popatrzyła Promieniowi prosto w oczy.

      - Twoich kotów.

      Oczy Skowytu zrobiły się ogromne. W tej chwili opętał nią szok.

      - Nie rozumiem... Jak to "moich kotów"? - zapytała po chwili ciszy.

     - Twych najlepszych Strażników. My potrzebujemy kotów do obrony, a wy terenów do polowania. Układ będzie taki - my udostępnimy wam kawałek terytorium, a wy pożyczycie nam kilku bojowników.

      - Niech będzie - odezwał się głos zza liderki Plemienia Płynącego Wąwozu. Właściciel wypowiedzianych słów - Pociemniały Koszmar; podszedł do przodu.

      - Ale to nie ty o tym decydujesz! - rzucił Kamienna Nora szeptem.

      - Nie. Nie zrobię tego - odezwała się Skowyt. - Nie mogę oddać ci członków mego plemienia.

      - Nie chodzi mi o oddanie... My tylko na chwilę ich pożyczymy. Dopóki nie rozwiążemy sporu z Burzą - Promień popatrzył na Strażnika stojącego obok srebrzystej kotki, a następnie na nią samą.

    - Skowycie... Zgódź się - odezwał się cicho Rozgwieżdżony Nieboskłon.

      - Kocurek ma rację, moja droga. Inaczej będziemy musieli rozwiązać to w inny sposób. A tego raczej nie chcesz, prawda? - spytał rudy kocur i zaczął się śmiać. Czwórka kotów stojących za nim poszli w jego ślady.

      Skowyt patrzyła na niego tak, jakby została zamieniona w kamień. On... On chce "pożyczyć" kilku strażników?! Do czego?! Chce wywołać kolejną bezsensowną wojnę?! - krzyczała w myślach. W głowie biła się z myślami, ale jej pysk pozostał nie wzruszony.

      - Niech ci będzie. - swój wzrok przeniosła najpierw na jednego, a potem na drugiego  Strażnika - Pociemniały Koszmarze, Rozgwieżdżony Nieboskłonie... Tak mi przykro... Przepraszam was... Weźcie ze sobą Spadający Wodospad i Jadowity Cierń. Idźcie już. Nie przedłużamy tego - mruknęła I odwróciła swój wzrok w sposób taki, by nie musieć patrzeć kocurom w oczy. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

Plemienne Koty - Księżyc w nowiu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz