III

110 11 1
                                    

~*~*~*~*~*~

– Zeke...

Cisza. Krępująca, mająca za zadanie coś pokazać. Coś udowodnić, karać i sugerować.

– Zekuś... no powiedz coś. Obraziłeś się na mnie? – zapytał milutkim głosem. – Nie obrażaj się! Serio masz zamiar się do mnie nie odzywać, huh? I tak się pogodzimy. Możemy więc skipnąć cały proces twojego dąsania się na mnie i przejść do sedna. Więc, huh? Co sądzisz? I tak się pogodzimy!

Cisza. Zbyt długa i napięta, niczym cięciwa łuku. Skłonny był podjąć decyzję o tym by wyzwolić strzałę. Pytanie – gdzie ona poleci? Czy idealnie w dziesiątkę, czy odwinie się tak by trafić go między oczy? Liczył na to pierwsze, nie chciał mieć przechlapane bardziej niż teraz. Oczywiście, decydował o sobie, ze zdaniem jedynego rodzeństwa trzeba było się jednak liczyć jak z własnym. No, może częściowo tak samo. Może w jednej drugiej?

– Kocham cię, bracie.

Braterską, rodzinną miłością. Prawda – kochał swojego brata. Życie by za niego oddał, nigdy nie pozwolił skrzywdzić. Stanąłby w obronie i walczył jak wściekły lew, nerkę własną oddał, ostatni kawałek chleba i łyk wody. Kątem oka dostrzegł jak dłonie starszego zaciskają się na kierownicy.

– EREN, CZYŚ TY POSTRADAŁ ROZUM?!

Jechali na wizytę kontrolną do lekarza. Nie pamiętał o niej, szwy zaczął traktować jako coś naturalnego w swoim ciele. Zero myśli. W lesie pobudka była ze świtem, sądził jednak, że to przez to, że leśniczy wcześnie zaczynał swoje sprawy. Głupio mu nawet przez to się zrobiło – Levi o poranku wyglądał na ledwo żywego. Czarne wręcz cienie pod oczami, skóra niezbyt sprężysta. Tak jakby tragicznie spał lub tego nie robił. Najwyraźniej takie są skutki ślęczenia na maszynie do pisania i zajmowania się dziką fauną. Przybłędami jego pokroju też. Tak czy siak, po głębszej refleksji – lub płytszej – nie znalazł współczucia dla Ackermanna.

Wysadzony przez leśniczego został na podjeździe, a przywitał ich widok brata... z furią. Ta wyciszyła się w momencie gdy okularnik spojrzał na jego poturbowane nogi i nerwowy uśmiech. Odpalił się ponownie i tak. Od góry do dołu usłyszał co sądzi na jego temat, a nie szczędził w wyzwiskach i barwnych opisach tego co mogło mu się przydarzyć. Wyzywał go na zmianę z pytaniem czy na pewno wszystko jest w porządku. Sam nie skomentował tego zachowania, chociaż kusiło. Widział w końcu, że Zeke tą sytuację potraktował bardzo poważnie. Niepotrzebnie, przecież w zasadzie nic się nie stało. Nie będzie się jednak kłócić z jedynym bratem, ostatnim żyjącym członkiem rodziny. Zawału dopiero dostał jak Ackermann zebrał ochrzan, a facet chciał się tylko pożegnać. No i wyciągnąć jego połamany rower z bagażnika. Zeke postanowił poinformować Levia, że jest niepoważnym chujem, sukinsynem i chamem. Wiązankę Ackermann zniósł paląc papierosa, od czasu do czasu upominając Zeke. Będziesz żałować, tak mówił. Potem odjechał wyglądając na nieprzejętego, nie racząc go nawet krótkim spojrzeniem. Zeke naprawdę był wściekły na to, że Levi nie chciał z nim rozmawiać, na to, że nie podał go do radia. Tak mało, a tak dużo. Ackermann jeszcze w trakcie dodał, jak na złość, że wcale się nie śpieszył i pojechał sobie z nim wolniejszą trasą widokową, a to już wylało ostatnie krople z rozlanej uprzednio czary goryczy. Sam nawet nie zwrócił uwagi jaka ta trasa była. Nigdy nie słyszał aby jego brat do kogoś się tak odezwał, to było przykre i zdumiewające. Doprowadził go swoim zachowaniem pod kres. Cóż, piekło to inni.

– No przepraszam no! – odkrzyknął. – Uderzyłem się w głowę, to był wypadek! – spróbował się wytłumaczyć. – Ocknąłbym się i wrócił na nogach.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 15, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Leśniczówka [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz