3

17 1 0
                                    

Odetta wmaszerowała z  uśmiechem do Wielkiej Sali podczas początku pierwszego dnia szkoły. Chociaż starała się wyglądać sympatycznie oraz przy okazji pokazywać pewność siebie, to nie była pewna, czy jej to wychodziło. Miała tremę jak cholera. Chciała pokazać swój przedmiot z jak najlepszej strony, aby uczniom przypadły do gustu prowadzone przez nią zajęcia. 

Szybko zajęła swoje miejsce obok Penelopy, która prowadziła Eliksiry.

- I jak? Masz cykora?- Krukonka przywitała się z Puchonką podczas picia swojej czarnej kawy. 

- Stara! Jeszcze się pytasz?- powiedziała przyciszonym tonem, aby jej słowa nie rozbrzmiały echem.- Jestem zestresowana, jak podczas Owutemów.

Nie była przekonana, czy da radę przezwyciężyć swoje słabe strony podczas wypowiedzi publicznych, a Penelopa już nieraz zdążyła się o tym przekonać.

- Pamiętaj, żeby podejść krótko i z surowością do tych małych nicponiów , bo jak zobaczą, że dajesz im wolną rękę, to będziesz miała przechlapane,- dawała rady Penelopa, która uczyła już pięć lat.- Nie mogę się doczekać ich dzisiejszych min podczas pierwszych eliksirów, kiedy usłyszą swoją ciężką pracę domową,- zatarła dłonie z uśmieszkiem.

Odetta popatrzyła się na koleżankę z powątpiewaniem. Posiadała kompletnie inny pomysł na to, jak poradzić sobie z uczniami, ale nie miała zamiaru nikomu go zdradzać. W praniu wyjdzie, czy podjęła słuszną decyzję.

- Normalnie z ciebie będzie drugi Snape,- zażartowała, na co Penelopa posłała jej zdziwiony wzrok.

- Mają ze mną o wiele lepiej,- prychnęła, poprawiając włosy.- Ja nie poniżam innych i nie faworyzuję domów.

- I to się ceni,- poparła koleżankę.

- No raczej,- nauczycielka od eliksirów, ugryzła kawałek tosta.- Jednak masz rację. Coś ze Snape'a mi zostało na zajęciach. Czasami wręcz nie mogę doczekać się, aby mocniej ich przycisnąć z tego przedmiotu.

Obie nauczycielki parsknęły śmiechem, na wspomnienie o eliksirach. Snape'a nie dało się podrobić.

- A z kim masz pierwsze zajęcia?- zapytała z zaciekawieniem starsza w stażu.

- Gryfoni i Puchoni, czwarty rok,- przełknęła ślinę Puchonka. Pamiętała czas dojrzewania. Wiedziała, że łatwo nie będzie. Chyba, że wymyśli coś super...

- Czwarty rok Gryfonów... Hmmm,- zastanowiła się Krukonka. -Dużo jest tam śmieszków. Nie zdziw się jak będą wydawać z siebie dziwne odgłosy albo ogólnie będą głośno. Mają problem ze skupieniem się na lekcji, ale oczywiście nie wszyscy,- tłumaczyła ze spokojem.- A co do Puchonów...No wiesz jak to z nimi jest. Raz uciszysz i siedzą cicho. Chociaż są pewne wyjątki.

- No tak, kiedy zachowują się głośno to albo chcą na siebie zwrócić uwagę, albo chcą zrobić typową pokazówę przy znajomych,- zamyśliła się Odetta.- Coś wymyślę,- cmoknęła, zabierając się szybko za wypicie melisy.

- I takie podejście to ja rozumiem,- Krukonka klepnęła w plecy Puchonkę.- W ogóle jakaś ty dzisiaj praktyczna,- spojrzała na strój dziewczyny, która nie miała na sobie obowiązkowej sukni bądź spódnicy.

- Będziemy uczyć się w praktyce,- zafalowała zabawnie brwiami.- Nie mam zamiaru zahaczać spódnicą za każdym razem kiedy będę się schylała lub coś podnosiła.

- Praktyka już od pierwszej lekcji?!- niedowierzała zaskoczona Krukonka.- Sama poszłabym sobie zobaczyć, co tam żeś przygotowała.

                                                                                             *

Niezłe z ciebie ziółko | Neville LongbottomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz