- Co ty robisz?- zapytała Susan Bones, podchodząc bliżej do przyjaciółki, która leżała na trawie z zamkniętymi oczami, wsłuchując się w szum drzew i świergot ptaków.
Nadchodził właśnie koniec roku dla tych, którzy po wojnie zdecydowali się pozostać na wakacje w Hogwarcie, aby zakończyć swoją edukację na siódmym roku.
- Czy to nie oczywiste Suzie?- uśmiechnęła się Odetta, otwierając na wpół przymknięte brązowe oczy. - Myślę.
- A ty znowu swoje,- pacła się dłonią w czoło dziewczyna o rudych włosach.- Ty się wykończysz tym myśleniem.
Brunetka podrapała się po nosie pokrytym piegami.
- A czy ktoś powiedział, że myśli muszą być wykańczające?- zażartowała, wstając do pozycji siedzącej.- Po prostu najzwyczajniej w świecie nie wiem co mam z sobą począć po szkole.
Odetta Brightleaf słynęła ze swojego niezdecydowania. Czasami utrudniało jej to życie, a czasami działało na jej korzyść. Zależy z jakiego punktu widzenia się spojrzało.
- Mówiłam, żebyś zrobiła sobie przerwę,- westchnęła Suzie, siadając przy przyjaciółce.
- Gdyby było to takie proste,- nastolatka pokiwała głową.- Wiesz jacy są moi rodzice. Nigdy nie pozwolą na rok przerwy.
- W takim razie zadaj sobie pytanie, co lubisz robić? W czym jesteś dobra? Może to w jakiś sposób nakieruje ciebie na odpowiedź,- zasugerowała rudowłosa.
Odetta westchnęła głęboko. Było tyle rzeczy, które ją interesowały. Jednak z żadnej nie była wybitnie dobra. Jej stopnie zazwyczaj były jedynie zadowalające. Wynikało to z tego, że choćby nawet wypruwała sobie żyły, aby na cokolwiek się nauczyć, to i tak kończyło się jedynie na ocenie najwięcej zadowalającej. Najczęściej było to spowodowane stresem, który ogarniał ją podczas testów na forum grupy. Wtedy zawsze połowa informacji umykała z jej pamięci, a język plątał się niemiłosiernie, a przecież ze znajomymi potrafiła rozmawiać jak katarynka.
- Lubię pomagać innym,- zastanowiła się dogłębnie, po czym machnęła ręką.- Odechciało mi się o tym myśleć. Może masz ochotę razem ze mną oddać się na miłą przechadzkę po tych jakże przeuroczych błoniach,- powiedziała z finezją, która wprawiła przyjaciółkę w rozbawienie.
- Jak najbardziej,- Suzie wstała z miejsca na równe nogi, aby pozachwycać się ostatni raz widokiem Hogwartu.
Dla niej Odetta była osobą pomocną, marzycielską i nad podziw dobrą w poprawianiu humoru nawet największym gburom. Jednak wiedziała, że Puchonka czasami zanadto przejmowała się różnymi sytuacjami. Nie było momentu, w którym nie musiała jej przypominać o tym, że nie da rady dogodzić każdemu.
- Lepiej powiedz mi co z Nevillem?- zaciekawiła się Suzie, falując zawzięcie brwiami, na co Odetta się zmieszała.
Puchonce już od trzeciego roku podobał się Neville Longbottom. Było w nim coś takiego, co wprawiało ją w szybsze bicie serca. Nie wiedziała, czy to ze względu na jego uroczy wygląd, czy też z powodu tego, jak uprzejmie traktował innych i jak dobrym był człowiekiem. Jednak od samego początku była na straconej pozycji, gdyż chłopakowi podobała się Luna Lovegood, z którą po wojnie zaczął chodzić. Odetta nie miała zamiaru nic z tym zrobić. Może i miała z Nevillem dobre relacje. W końcu byli przyjaciółmi od drugiej klasy, a ich kontakt jeszcze bardziej pogłębił się przez przynależnictwo do Gwardii Dumbledore'a. Jednak od czasu, kiedy zaczął chodzić z Luną coraz mniej się odzywał, a ona nie chciała im w żaden sposób zawadzać.
- Ni-co z Nevillem,- mimowolnie uśmiechnęła się, robiąc piruet podczas spaceru przez co jej długie włosy za pas zakręciły się niebezpiecznie wokół jej talii.- Życzę mu szczęścia z Luną. Oboje są tacy kochani.
- Ale nie mów, że ci nie szkoda,- Suzie spojrzała na nią spod byka.
Dobrze wiedziała, że jeśli nawet Odetcie byłoby żal, to nie dałaby po sobie tego poznać. Za bardzo skupiała się na szczęściu innych.
- Jak może mi być szkoda, jeżeli dwójka moich ziomeczków jest w sobie zakochana?- prychnęła Odetta, po czym spojrzała się znacząco na swoją przyjaciółkę.- Stara, ty lepiej skup się na swoim chłopaku.
- U nas jak zwykle,- dodała Susan, wdychając głośno powietrze.
Kochała swojego Krukona. Przyjaźniła się z nim od pierwszego roku, a od piątego rozpoczęli ze sobą chodzić. Znali się jak łyse konie, więc nie miała co o nim opowiadać, gdyż zdawała relacje brunetce praktycznie przez cały czas.
- Ach no tak, zapomniałam, że z was to już stare dobre małżeństwo,- wspomniała Odetta, co wywołało śmiech rudowłosej.
Stanęły na najwyższym pagórku obok wpół odbudowanej szkoły. Tyle wspomnień kojarzyło się im z tym miejscem. Tutaj spotykały się na piknikach od pierwszego roku i rzucały się śnieżkami z resztą Puchonów. Tutaj uczyły się na egzaminy oraz śmiały się z żartów przyjaciół. Niestety również w owym miejscu walczyły, jak równa z równą przeciwko śmierciożercom i ich poplecznikom.
Nigdy nie zapomną tych przerażających scen, które miały miejsce podczas wojny. Zbyt wiele dobrych dusz zginęło podczas obrony świata czarodziejów. Wspomnienia były zbyt świeże, aby choć na chwilę o nich zapomnieć. Puchonki nawet nie śmiały mówić o wojnie. Robiły wręcz wszystko, aby jak najmniej poruszać drażliwe tematy. Jeszcze nie teraz. Jeszcze nie w tej chwili.
CZYTASZ
Niezłe z ciebie ziółko | Neville Longbottom
Fiksi PenggemarIstnieją na świecie Ci, którzy są zdecydowani i Ci, którzy kompletnie nie wiedzą jaką ścieżką podążać. Odetta Brightleaf zalicza się do tych niezdecydowanych. Los chciał, że po ukończeniu Hogwartu powędrowała rozmaitymi drogami. Jednak jej miłość do...