Rozdział 20

3.3K 260 23
                                    

Jamie

Rano zadzwonił do mnie ojciec Barisa z prośbą o spotkanie. Nie chciał przez telefon nic zdradzić, poza tym, że to ważne. Umówiliśmy się na godzinę czternastą na herbatę w hotelu Ritz w kawiarni The Palm Court.

Jak tylko przekroczyłam próg kawiarni konsjerż wstał zza biurka zatrzymując mnie.

- Madame, w czym mogę pomóc?

- Dzień dobry, jestem umówiona z panem Hardingiem,

- Och, rozumiem, proszę w takim razie za mną.

Gdy tylko otworzył drzwi jadalni moim oczom ukazało się przestronne pomieszczenie. Wielkie marmurowe kolumny robiły niesamowite wrażenie, a przeszklony dach zalewał pomieszczenie światłem. Żyrandole z kutego żelaza były niesamowite. Wyglądały jak dzieła sztuki z pomalowanymi, metalowymi kwiatami.

Richard siedział przy stoliku w rogu kawiarni zastawionym ekskluzywna porcelaną.

Gdy mnie ujrzał wstał od stolika i mi pomachał.

- Dziękuję za pomoc. - powiedziałam i udałam się w stronę stolika teścia.

- Witaj Jamie, usiądź proszę – odezwał się wskazując aksamitne krzesło naprzeciwko niego.

- Dziękuję, że zgodziłaś się przyjść. – odezwał się ponownie siadając na swoje miejsce.

- Dziękuję za zaproszenie. Mówiłeś, że to ważne, nie mogłam odmówić. Poza tym jesteśmy rodziną – odpowiedziałam zdenerwowana zdobywając się na lekki uśmiech.

- Jamie chcę byśmy byli ze sobą szczerzy. Obiecuje ci, że ta rozmowa pozostanie tylko między nami – powiedział poważnym tonem bacznie mi się przyglądając.

Skinęłam głową na znak, że rozumiem, a mężczyzna kontynuował dalej.

- Domyślam się, że Baris powiedział ci o warunkach zarządu co do kwestii ustatkowania się. Cieszę się, że to z tobą się ożenił. Jesteś inteligentna i masz dobre serce. Nie wiem dlaczego wybrał akurat ciebie znając jego gust, ale chociaż raz zrobił coś mądrego – oznajmił, a ja zastanawiałam się do czego zmierzała ta rozmowa.

- Nie za bardzo rozumiem dlaczego mi to mówisz.

- Widzisz moja droga, Baris w życiu wiele przeszedł przez co zbłądził. Ostatnimi czasy znany był z wiecznych imprez, sypiania z kim popadnie. Uznałem, że ślub będzie dla niego dobrym rozwiązaniem i jak widzę nie pomyliłem się.

Chyba jednak tak.

- Mój syn w końcu przestał chodzić do klubów i przychodzić do pracy na kacu – kontynuował uśmiechając się jakby był zadowolony ze swojego planu.

- Wiem, że nie pobraliście się z miłości, chociaż widzę jak na siebie patrzycie.

- Chyba jednak się mylisz. Nie sądzę, by Baris kiedyś mnie pokochał – odparłam patrząc pewnym siebie wzrokiem na mężczyznę.

- Mylisz się. Znam swojego syna. Wybrał ciebie nie bez powodu.

To akurat fakt. Nienawidzi mnie i chce zamienić moje życie w koszmar.

- Wybacz, ale mógłbyś przejść do rzeczy? - odparłam zniecierpliwiona.

- Domyślam się, że nie jest lekko być żoną Barisa. Nie jest łatwym człowiekiem. Wierzę jednak, że odnajdzie właściwą drogę i to dzięki temu małżeństwu. Kilka lat temu mój syn miał narzeczoną. Spodziewali się dziecka, niestety oboje zginęli w wypadku. Od tego czasu Baris stał się innym człowiekiem, ale wierzę, że jest jeszcze dla niego nadzieja.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)  Cienie pożądania #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz