19

135 13 4
                                    

Perspektywa Klaudii

Ku mojemu zdziwieniu kiedy zapukałam do drzwi Lili nie zadawała żadnych pytań, wpuściła mnie do środka i pozwoliła zostać u niej na jakiś czas.

Nie chciałam słuchać o Jamesie nie chciałam aby zadawali mi pytania, ale wiedziałam też że jest to nieuniknione, i maiałam rację.

- Co się tam stało skarbie? - spytała dwa dni po tym jak do nich przyjechałam.

Pomimo że starałam się ukrywać z całych sił moje czerwone oczy, od przepłakanych nocy i cały smutek jak w sobie miałam wiedziałam, że już dłużej nie dam rady.

- Zakochałam się... - powiedziałam a z moich oczu popłyneły łzy - zakochałam się tak mocno, że nie sądziłam że to możliwe - mówiłam dalej płacząc

- Klau..- zaczeła Lili zbliżając się do mnie aby mnie przytulić, a ja bez zastanowienia wpadłam w jej ramiona

- A teraz go straciłam, to koniec straciłam go na zawsze, on mnie nienawidzi - łkałam wtulając się w przyjaciółkę, jednocześnie przypominając sobie obojętne spojrzenie Jamesa, którym obdarzył mnie na lotnisku

- Naprawdę wątpię aby cię nienawidził - powiedziała głaszcząc mnie po głowie

- Ale tak jest, zerwałam z nim, mimo że byliśmy zaręczeni, pozwoliłam mu myśleć że go nie kocham - wpadłam w niemal chisteryczny płacz - a teraz on żeni się z inną, teraz będzie kochać ją, to o nią będzie dbać, i to ją będzie całować, a.. a - nie byłam w stanie wypowiedzieć tego co wiedziałam, co było tak oczywiste

A o mnie zapomni

Kiedy podniosłam głowę zobaczyłam że Lili również płacze.

- Klaudia nie da się zapomnieć o miłości, jak kolwiek bardzo by się nie chciało, ja kiedy patrzę na Ediego widzę w nim jego tatę i dobrze wiem że ty też go widzisz - powiedziała i miała rację, widziałam w nim Willa, właśnie dlatego nie chciałam wziąść go na ręce, bałam się że go stracę, znowu, wiedziałam też że Lili jak nikt innym rozumie mój ból

- Straciłam go, wiem że do mnie nie wróci, ale nie zmienia to tego, że kocham go cholernie mocno - powiedziała, a ja zdawałam sobie sprawę że te słowa kosztowały ją bardzo dużo wysiłku

- Tyle że wy nie jesteście razem dlatego że Willa nieżyje, on nie może wrócić - powiedziałam a z oczu Lili pociekły świeże łzy, dopiero teraz zdałam sobie sprawę że wypowiedziałam te słowa pierwszy raz od jego śmierci - Nie może wrócić, a James będzie z inną, będzie ją kochać, mimo że powiedział że to ja będę w jego sercu. To jej odda swoje serce

- Myślę że nie kłamał - powiedziała Lili ocierając łzy - widziałam jak na ciebie patrzy - powiedziała a ja popatrzyłam na nią nie rozumiejąc - patrzył na ciebie tak jak ja patrzyłam na Willa tak jak Will patrzył na mnie, jak ja i Filip patrzymy na nasze dzieci

Nie musiała kończyć abym zrozumiała o co jej chodzi.

Patrzył na mnie z miłością.

- Co mam więc zrobić według ciebie? - spytałam, szczerze nie wiedząc co robić

- A czego pragniesz? - spytała, doskonale wiedziała czego chciałam. Chciałam z nim być, chciałam z nim być na zawsze

- Jego, chcę jego - powiedziałam szczerze

- To leć do niego powiedz mu co czujesz, zanim będzie za późno - niemal rozkazała - bądz z miłością swojego życia, bo może nie trafić się druga tak jak mi - powiedziała zerkając w stronę salonu gdzie siedział Filip oglądający wiadomości, jednocześnie usypiając mała Rosalię

- Tak zrobię muszę... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ przerwał mi krzyk Filipa

- Chodźcie tu... musicie coś zobaczyć - obie jak na komendę wpadamy do salonu

Filip siedzi na kanapie trzymając na rękach swoją córeczkę, jednak w tym momencie nie patrzy na nią, wpatruje się w telewizor.

Kiedy przenoszę na niego wzrok zamieram.

Na ekranie wyświetlają się zdjęcia katastrofy lotniczej.
Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę co to za samolot.

Zamieram.

Moje serce przestaje bić.

Wpatruję się w roztrzaskany samolot rodziny królewskiej.

W samolot którym leciał James.

Wpatruję się napis na dole ekranu. NIE POSIADAMY INFORMACJI CO DO STANU PASARZERÓW. NA POKŁADZIE ZNAJDOWAŁA SIĘ PARA KRÓLEWSKA I NASTĘPCA TRONU.

Mój świat runą. A ja razem z nim.

Mówi się, że Szekspir nie miał serca pisząc Romea i Julię, bo przecież zasługiwali na szczęśliwe zakończenie, ja jednak się nie zgadzam, w końcu oni byli szczęśliwi, umarli razem nie cierpieli bez siebie. Nie znali bólu po stracie ukochanej osoby, nie wiedzieli jak to jest, budzić się każdego dnia wiedząc, że tej osoby już nie ma. Że nie wróci.

Podobno również, Mały książę tak strasznie kochał róże i o nią dbał, że zrobiłby wszystko aby do niej wrócić, zrobił wszystko aby ona go pokochała, bo w końcu jego róża była jedyną w swoim rodzaju. Podobno tak bardzo cierpiał bo bał się, że już nigdy jej nie spotka.
Ale to nic w porównaniu z pewnością tego że się kogoś nie spotkamy.

Mały książę przynajmniej się nią zają, pokazał że ją kocha. Natomiast ja, ja go porzuciłam bez słowa wyjaśnienia, bez większego powodu.. nie miałam powód byłam zazdrosna i niepewna, pozwoliłam myśleć mężczyźnie którego kochałam że nie darze wobec niego żadnych uczuć. Pozwoliłam mu zwątpić w moją miłość do niego.

On nigdy na to nie pozwolił. Aż do naszego ostatniego spotkania. A teraz leży gdzieś pod gruzami samolotu, możliwe że już nieżyje, a jeśli tak się stało to umarł myśląc że go nie kocham.

Ściskam pierścionek zawieszony na łańcuszku w dłoni, wiedząc że oddałabym za niego życie jeśli tylko bym mogła, że dałabym wszystko aby zamienić się w tym momencie z nim na miejsca.

To ja powinnam teraz umierać to mnie powinien karać los. Choć czemu się oszukuję, śmierć Jamesa byłaby najwiękaszą karą.

Nagle słyszę głos dzwoniącego telefonu.

Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że znajduję się w objęciach Filipa cała zapłakana a przestraszona Lili klęczy nademną z małą Rosy na rękach, natomiast Edi lekko ściska moją rękę ewidentnie przestraszony.

- Mamusiu co się stało cioci, dlaczego tak bardzo płacze? - pyta chłopiec spoglądając na swoją mamę jednak to Filip odpowiada malcowi widząc że jego żona jest sama tym wszystkim przerażona

- Cioci nic nie będzie, nic się nie martw Edi - mówi spokojnym i opanowanym głosem

- Zadzwonię do Artura, pracuje w FBI może czegoś się dowie - szepcze Lili nie kierując tych słów do żadnej konkretnej osoby

Ja natomiast spoglądam na ekran telefonu, który nie przestaje dzwonić, mimo że tak bardzo tego pragnę. Jednak gdy spoglądam na ekran momentalnie chwytam go w ręce.

To Edward.

Kochani bardzo was przepraszam za tak długą przerwę, jednak że względu na rok szkolny rozdziały mogłą pojawiać się nieregularnie. Mam nadzieję że rozdział się wam podobał 😊❤️

W cieniu rodziny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz