Rozdział 3

553 84 84
                                    

Co głupiego może wymyślić Gaja? A raczej: jak bardzo głupie to będzie? 🙈
________________________

Na myśleniu, co mogę zrobić, żeby odszukać Zuzkę, zeszło mi prawie do rana. Na wschodzie pojawiła się jaśniejąca łuna, kiedy moje dwie ostatnie szare komórki skończyły się kłócić i doszły do wniosku, że skoro i tak jesteśmy na skraju tragedii, to równie dobrze można iść na całość. Dlatego teraz dzwonek telefonu z trudem przedzierał się do mojej świadomości, a chęć, żeby go zignorować prawie wygrała z poczuciem obowiązku. Popatrzyłam na godzinę i poderwałam się postawiona w stan pełnej gotowości. Muszę biec do pracy!

– Halo? – rzuciłam w słuchawkę, zrzucając z siebie w pospiechu piżamę.

– Gaja! – Odezwał się głos cioci Moni, skutecznie wypędzając resztki snu. – Wracam z policji!

Serce waliło mi w piersi, bo radość w jej głosie wypełniła mnie nadzieją.

– Znaleźli ją?

– Byłam im pokazać wiadomość, jaką dostałam od Zuzi. Odezwała się. Nic jej nie jest!

Stanęłam nieruchomo.

– Wiadomość? – powtórzyłam z niedowierzaniem.

– Wysłała mi esemesa. Zobacz, przesłałam go do ciebie.

Zmarszczyłam brwi i odsunęłam komórkę od ucha, żeby popatrzeć na powiadomienia. Na górnym pasku widniała ikonka koperty, więc przełączyłam rozmowę na głośnomówiący.

„Mamciu, wszystko ok. Nie martw się. Wrócę za kilka dni".

Zimno przeszło mnie dreszczem po całym ciele, a serce jeszcze bardziej przyspieszyło. Przeczytałam te trzy krótkie zdania kolejny raz. I jeszcze.

Za mało kolorowo jak na nią" – skwitował Chochlik.

– To nie jest wiadomość od Zuzki! – prawie krzyknęłam do słuchawki. – Ona tak nie pisze!

– Jak nie? – Ciocia zdawała się nie mieć wątpliwości. – Mamciu, przecież tak mnie nazywa. Poza tym przyszło z jej numeru telefonu.

Nic z tego, co mówiła, mnie nie przekonało, a poczucie, że coś jest nie tak, nie chciało odpuścić.

– Co powiedziała policja?

– Że w takim razie policjant miał rację, dając Zuzi kategorię drugą, a ja mam czekać, aż wróci do domu.

– Nie wierzę! Ciociu, to nie jest wiadomość od niej! Jak się do ciebie zwraca, można podpatrzeć w poprzednich esemesach. – Przekonywałam, wbrew dowodom, w które chciała wierzyć. – Zuza zawsze wysyła więcej emotek niż znaków! Tutaj nie ma ani jednej.

– Nie przesadzasz, Gaju? – Powiedziała, a po jej protekcjonalnym tonie poznałam, że żadne tłumaczenie do niej nie dotrze. Byłam pewna, że czuła spokój ducha, wynikający z przeświadczenia, że wszystko się dobrze zakończyło. Tyle że zakończy się dopiero, jak Zuzka wróci – cała i zdrowa – a do tego była jeszcze daleka droga.

– Ciociu, nie daj się zwieść fałszywej nadziei. Posłuchaj mnie!

– Wiem, że chcesz pomóc i jak najlepiej dla Zuzi, ale prawda jest taka, że ta moja córka lubi chodzić na imprezy i lubi chłopaków. Czuję, że poznała kogoś i teraz się dobrze bawi, a my się zamartwiamy. Wróci, zobaczysz.

Nie było sensu się z nią kłócić. Porywacz wykonał mistrzowski ruch. Dobrze wiedział, co robi, co kazało mi przypuszczać, że to nie jego pierwsze porwanie. I pewnie nie ostatnie.

~*~

Podkomisarz, który akurat pełnił służbę, wywrócił oczami, kiedy zaczęłam go prosić o pomoc. Po kilku zdaniach, w których starałam się przekazać mu powagę sytuacji, zajął się ostentacyjnym przekładaniem papierów na biurku, ale nie dawałam za wygraną.

Ukarana *zostanie wydana*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz