Rozdział 2 "Spacer w mroku"

10 0 0
                                    


Las otaczał Emily swoim majestatycznym pięknem, a drzewa wznosiły się ku niebu, tworząc katedrę z naturalnych łuków i kolumn. Była to przestrzeń, którą zawsze uznawała za swój schron, źródło spokoju i inspiracji. Tym razem jednak, każdy szelest liści wydawał się zawoływać ją do siebie, wskazywać drogę do tego, co odkryła. Słońce już dawno zaszło, a las tonął w głębokiej ciemności. Emily stąpała przez zagmatwane korzenie i kamienie, które wydawały się wiodące ją prosto do źródła tajemnicy. W ręku trzymała latarkę, a jej światło odbijało się od ostrych skał i szarego piaskowca. Gdy wróciła na polanę, serce waliło jej szybciej. Nie był to już tylko spokojny spacer, towarzyszyło temu coś znacznie głębszego. Teraz jaskinia nie była jedynie miejscem mrocznej tajemnicy, stała się źródłem pulsującej energii, której Emily nie mogła zignorować. Nie mogła już dłużej wytrzymać w tej niepewności, stała właśnie przed nią. Ale kiedy tylko chciała ruszyć dalej ujrzała coś dziwnego. Na ziemi, tuż przed, jaskinią leżał kamień. Był wielki i ciężki, a na nim wyryte były starodawne znaki. Emily z niedowierzaniem zerknęła na te misternie wyrzeźbione litery. Były to symbole, które były jej nieznane. Starając się je zapamiętać, wyciągnęła swój telefon komórkowy, chcąc zrobić zdjęcie. Jednak, gdy włączyła ekran, jej serce stanęło na chwilę. Telefon nie odpalał się. Przyciski były martwe, ekran pozostawał ciemny, jakby urządzenie nagle utraciło całą energię.

-Właśnie teraz, gdy potrzebuje go najbardziej- włożyłago do kieszeni.

Miała przy sobie kartkę i długopis, ale przy takiej ciemności nie odczyta tego dobrze, a druga rzecz nawet nie wiedziała, jak to się pisze. Więc pozostawiła myśl o kamieniu i o nieznanych jej znakach. W końcu weszła do jaskini. Jej otwarte wnętrze wydało się wciągać światło latarki jak czarna dziura pochłaniająca światło gwiazd. Emily przystanęła na krawędzi jaskini, czując w powietrzu wilgoć i nieznaną atmosferę. Głęboko w jej wnętrzu, w niejasnym świetle latarki, zobaczyła kontury niewielkich postaci. Jej serce zapierało się z przerażenia, kiedy doszło do niej, co naprawdę tam widzi. To były ciała dzieci, leżące w skamieniałych pozach, jakby czas ich zatrzymał w chwili ostatniego tchnienia. Emily przybliżyła się, czując na swoich dłoniach chłód kamienia i wyciągnęła latarkę, aby rzucić jaśniejsze światło na to makabryczne widowisko. Jej ręce trzęsły się delikatnie, kiedy zbliżyła się do najbliższego ciała.

- To... to nie może być prawda... - szeptała sama do siebie, choć wiedziała, że mówienie do martwych nie ma sensu.

Jej głos wybrzmiewał jak echo w pustej przestrzeni jaskini. Ciała były ułożone w jednym wielkim kręgu. Musiał je ktoś tu szybko przynieść, widziała to. Każde dziecko było w innym wieku, niektóre to były noworodki leżące, bez niczego, a reszta miała mniej niż 10 lat. Emily klęczała przy jednym z noworodków. Wyglądało jakby spało a, że za chwilę się obudzi i będzie płakać, domagając się o pokarmu. Wtedy Emily przypomniała sobie ten poranek. Tak niezapomniany, a zarazem chciała go wymazać ze swojej pamięci

- Kto wam to zrobił? - Powoli wstała z klęczek i obróciła się dookoła siebie.

Była w środku tego chorego okręgu ciał. Przybliżyła się do jednej dziewczynki w wieku około sześciu lat. Na nadgarstku miała jedną literę wyrzeźbioną nożem. Natychmiast spojrzała na chłopca obok niej i miał też jedną literę. Wszystkie dzieci na prawej dłoni miały...

- Co to ma wszystko znaczyć? - Powiedziała sama do siebie.

Nagle, jakby w odpowiedzi, rozległ się dźwięk. Emily odwróciła się, trzymając latarkę przed siebie.

- Kto tam? - zapytała, czując dreszcz przerażenia.

W oddali rozległ się odgłos szepcących echi. To nie były zwykłe echa, to były słowa, które niemal wypływały z jaskini, niosąc ze sobą jakieś przesłanie. Emily przymrużyła oczy, starając się je zrozumieć.

- Nadszedł czas, aby prawda wyszła na jaw- szepczały echa, - Twoja determinacja przyniosła cię tutaj, nie zawiedź nas.

Te słowa brzmiały w jej głowie jak szepty duchów, jak prośba o sprawiedliwość. Emily wiedziała, że nie może zawieść tych dzieci, które nie doczekały się sprawiedliwości za to, co im się stało. Nikogo nie było widać, ale wokół niej słychać było szum liści i skrzypienie gałęzi. Emily oddychała szybciej, czując puls w skroniach.

- Kto tam? - ponowiła pytanie dwa razy głośniej.

Nagle, zza jednego z zakamarków, wyłoniła się postać. To był mężczyzna w policyjnym mundurze, ale jego oczy były puste i białe, jakby pozbawione życia. Emily cofnęła się, tracąc równowagę. Czuła, jak serce wali w jej klatce piersiowej, bijąc jak dziki ptak uwięziony w klatce.

- Jesteś policjantem, nie zrobisz mi krzywdy, widzisz, to nie ja zrobiłam. Dowiedziałam się dzisiaj o tych ciałkach, które tu leżą, tak bezbronnie - tłumaczyła się, nawet nie wiedząc po co. Mężczyzna szedł powoli w jej kierunku. Latarka zaczęła migać. - Proszę, nie rób mi tego!

Gdy skupiła swój wzrok na latarce i krokach, żeby się nie potknąć. Usłyszała chuk, stanęła w miejscu i powoli odwróciła wzrok tam, gdzie przed chwilą był mężczyzna. Lecz teraz leżał martwy. Nie wiedziała, co się stało, bo latarka zaczęła coraz bardziej migać i słabiej dawać światło. Powoli poszła w stronę policjanta. Gdy tylko latarka ponownie się zaostrzyła, zobaczyła strzał od łuku.

-Ktoś tu jest. I go zabił - Emily wpatrywała się w ciało, nie dowierzając co tu się dzieje.

Ale na strzale było coś wygrawerowane:

"W oczach dzieci leży prawda". Dlaczego ktoś miałby tak okrutnie pozbawiać te dzieci życia? Co kryła ta jaskinia? Emily czuła, że odpowiedzi są tu, tuż przed nią, ale musiała odkryć je sama. Szybko podeszła do tego okręgu z ciałami i otworzyła oczy dziewczynce. O Boże! - Gula stanęła jej w gardle, gdy zobaczyła, że nie ma, żadnej prawdy, bo dziewczynka, ładna jak słońce, miała wydłubane oczy. Odskoczyła, zaczęło robić się jej słabo z, więc postanowiła wyjść jak najszybciej z tego miejsca. Miała już wychodzić, ale coś ją zatrzymało. Myśl, żeby wziąć plakietkę tego policjanta i powiedzieć, że znalazła ciało. Całą swoją siłą odwróciła ciało i znalazła plakietkę z jego danymi. Ciekawe, czemu tak na mnie patrzyłeś? - Zobaczyłam plakietkę, żeby odczytać imię, lecz latarka całkiem padła.

- No i super.

Emily poczuła adrenalinę pulsującą w jej żyłach, gdy obróciła się i zaczęła uciekać z jaskini. Ciężkie kroki miały w sobie desperację, a jej oddech był szybki i przerywany. W ciemności jaskini wszystko zdawało się zlewać w jeden mroczny labirynt, a każdy krok sprawiał, że serce waliło jej szybciej. Gdzieś za nią rozległo się szepczące echo, które wydawało się ja gonić. To, co zobaczyła w jaskini, pozostawiło ją z traumą, ale teraz musiała przetrwać, musiała dotrzeć do komisariatu. W miarę jak Emily biegła wzdłuż kamiennej posadzki, starała się trzymać rękę przy ścianie, żeby nie stracić orientacji. Czuła wciąż ciężkie spojrzenie tego martwego policjanta spoczywające na niej, jakby jego oczy śledziły każdy jej ruch. To uczucie sprawiło, że w jej plecach wstrząsnął dreszcz. W końcu, po wielu zakrętach i schodach, Emily zobaczyła blask światła na końcu tunelu. Wiedziała, że zbliża się do wyjścia. Serce waliło jej tak mocno, że czuła je w gardle, a jej płuca płonęły od wysiłku. Wreszcie, kiedy dotarła do otwartego powietrza, wbiła się w polanę, czując wilgotny wiatr na twarzy. Oddychała głęboko, starając się złapać oddech. Latarka leżała gdzieś na ziemi, ale teraz to już nie miało znaczenia. Emily zawahała się tylko na chwilę, zanim ruszyła w kierunku miasteczka. Jej nogi pracowały na pełnych obrotach, a serce wciąż waliło szybko, bijąc rytm w jej skroniach. W miarę jak biegła, w jej umyśle krążyły myśli o tym, co widziała, o tajemniczych literach na nadgarstkach dzieci, o kamieniu i martwym policjancie. Kiedy wreszcie dotarła do komisariatu, drzwi uderzyły o framugę, rozlegając się echem po całym holu. Weszła do środka, a jej spojrzenie spotkało się z komisarzem, który patrzył na nią pytająco. W jej oczach płonęła determinacja.

- Mam ważne informacje,- powiedziała, głos mocny i zdecydowany. -Chodzi o jaskinię w lesie. Tam... tam znalazłam coś, co musi być opowiedziane światu.-

Komisarz wpatrywał się w nią badawczo, jakby rozważał jej słowa. Był to moment, w którym Emily wiedziała, że musi stać się głosem tych dzieci, musi dać im szansę na opowiedzenie swojej historii. 

Zimowa CiszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz