Płacę za twoje błędy ojcze. Mam nadzieję, że jesteś dumny
W głowie Petera Girvin zadźwięczały słowa, które wypowiedziała do niego Kenna, zanim Greyback powalił ją na ziemię. Odbijały się one zwielokrotnionym echem i nie umilkły nawet w momencie, kiedy Czarny Pan pozwolił zabrać mu zakrwawione ciało córki, nad którym skończył pastwić się Fenrir. Kiedy brał jej drobne ciało w ramiona i opuszczał Malfoy Manor, nie był pewny czy dziewczyna w ogóle żyje. Jej głowa była nienaturalnie wygięta do tyłu, a z jej gardła i ust obficie wypływała krew. Mężczyzna przez chwilę miał nawet wrażenie, że głowa jego córki zawiśnie na paru marnych calach skóry, jak to było w przypadku ducha z Hogwartu- Prawie Bezgłowego Nicka. Kiedy pojawił się przed drzwiami swojej rezydencji, czuł jak jego szata niemal całkowicie przesiąkła krwią Kenny, którą ta traciła w zastraszającym tempie.
Mężczyzna, nim odważył się wejść przez ogromne drzwi i skonfrontować się ze swoją żoną, ostatni raz spojrzał na Kenne. Niemal natychmiast w jego głowie rozbrzmiał wrzask, który wydobył się z gardła jego córki, kiedy Greyback wbił pazury w jej udo. Ten dźwięk będzie mu pewnie towarzyszyć przez całe życie. Jednak, kiedy wilkołak wgryzł się w jej ramię, Kenna zaczęła płakać i błagać swojego ojca o ratunek. Jej słowa wywołały salwy śmiechu wśród Śmierciożerców, którzy zaczęli rzucać w stronę Petera Girvina kpiące spojrzenia. On jednak zdawał się być niewzruszony i nadal w milczeniu obserwował, jak Fenrir Greyback znęca się nad jego córką.
- Żyje? - to były pierwsze słowa, które usłyszał, kiedy ciężkie wrota zamknęły się za nim z głośnym trzaskiem.
Athena stała u szczytu schodów. Nie ruszyła się stamtąd od momentu, kiedy jej mąż i córka opuścili dom. Logiczne dla niej było, że nie zaśnie, a chciała być przy swojej córce, kiedy tylko ta do niej wróci.
Peter zacisnął usta, nie będąc w stanie spojrzeć na żonę. Położył ciało Kenny na posadzce i przypatrywał mu się przez dłuższą chwilę. Nie dawała żadnych oznak życia, a on sam, kiedy Czarny Pan pozwolił mu zabrać córkę nie sprawdzał czy żyje. Po prostu wystąpił z szeregu, ukłonił się nisko i czym prędzej wyszedł z salonu, mając na rękach Kenne. Nie myślał wtedy o niczym innym, a tylko o jak najszybszym opuszczeniu Malfoy Manor i teleportowaniu się do domu. Dopiero potem dotarło do niego, że w nim będzie czekać przerażona Athena, która może bardzo źle znieść widok córki w takim stanie.
- Peter, czy Kenna żyje? - zapytała ponownie, schodząc ze schodów.
Kiedy stanęła przed mężem pod ich nogami znajdowała się już spora kałuża krwi. To właśnie to najbardziej przerażało kobietę. Patrzyła na swoją córkę, której córka była odchylona mocno do tyłu, tym samym pokazując rany zadane przez Greybacka.
Peter nie odezwał się. Nie był w stanie. Jednak w tym momencie, Kenna uchyliła delikatnie powieki i spojrzała na matkę. Przynajmniej miała nadzieję, że patrzy na nią ponieważ jej oczy zalewała krew. Rudowłosa chciała coś powiedzieć, jednak z jej ust wydobyło się ciche charczenie. Kenna poczuła, jak jej płuca na nowo zalewają się krwią, która zaczęła wypływać jej z ust i cieknąć po brodzie.
- Na brodę Merlina! Peter! Zrób coś!- wykrzyknęła histerycznie kobieta, klękając na posadzce. Przeczesała dłonią posklejane krwią rude włosy swojej córki, czując jak do oczu napływają jej łzy.
Peter natomiast, jakby wybudzony z głębokiego transu, zawołał;
- Cudka!
W ułamku sekund, w holu znalazła się ubrana w podartą szmatę skrzatka, która ukłoniła się głęboko przed panem Girvin.
- Pan wzywał Cudkę, sir? - zapytała piskliwie. Nie patrzyła jednak na swojego pana, doskonale wiedząc, że ten tego nie lubi. Już raz wymierzył jej solidną karę, kiedy przez ułamek sekundy zawiesiła wzrok na jego twarzy.
CZYTASZ
Futerkowy problem || Fred Weasley
FanfictionSzósty rok w Hogwarcie na pewno na długo pozostanie w pamięci Kenny Girvin. Turniej Trójmagiczny, nadprogramowy reprezentant, Bal Bożonarodzeniowy, nowa, głośna para w Hogwarcie, śmierć Cedrika Diggoryego, aż w końcu powrót Lorda Voldemorta. Po tak...