Kenna była zdziwiona takim zachowaniem Remusa. Z książek, które przeczytała przed ugryzieniem wynikało, że wilkołaki na parę dni przed pełnią są bardzo nerwowe, a tym samym mają problem z zapanowaniem nad swoimi emocjami. Lupin nie zachowywał się w ten książkowy sposób, a rudowłosa miała przeczucia graniczące z pewnością, że to wszystko było zasługą eliksirów uwarzonych przez Odette, które były odpowiednio dawkowane zarówno mężczyźnie, jak i Ślizgonce. Mężczyzna był po nich irytująco spokojny i na każdym kroku dawał jej rady, o które nawet nie prosiła. Odpowiadał cierpliwe na każde pytanie, jednak nie omieszkał się zadawać swoich, na które Kenna odpowiadała wyłącznie z szacunku do tego człowieka.
Nie było sytuacji, w której Remus podniósłby na nią głos i nie jeżył się nawet w momentach, kiedy dziewczyna mrużyła wściekle oczy, kiedy zadawał pytanie, o którym nie chciała pisać. Nie naprzykrzał jej się, dając tym samym tyle przestrzeni ile w danym momencie potrzebowała. Małżeństwo zdawało się funkcjonować normalnie, z tyłu głowy mając to, że mieszka z nimi nastoletni wilkołak, który nie przeszedł jeszcze swojej pierwszej pełni, a tym samym może być bardzo drażliwy i niespokojny. Kenna starała się trzymać wszystkie negatywne emocje, które jej towarzyszyły na wodzy, co oczywiście nie zawsze jej wychodziło. Jednak państwo Lupin zdawali się tym nie przejmować i kiedy wyczuli, że coś jest nie tak kończyli temat, wracając do swoich wcześniejszych obowiązków. Dochodziło nawet do takich momentów, że rudowłosa sama z siebie szukała ich obecności i towarzystwa. Zawsze po kolacji siadali w trójkę w niewielkim salonie, gdzie Kenna sięgała po jedną z ksiąg z ogromnego regału, który wyglądał dziwnie w tak małym pomieszczeniu, a który zajmował całą ścianę. W tym czasie Odette podchodziła do swojego stanowiska w rogu pokoju, na którym warzyła eliksiry i co jakiś czas wykrzykiwała informacje o swoim nowym odkryciu, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia ze swoim mężem, który w tym czasie nalewał mocnej, czarnej herbaty do niepasujących do siebie, wyszczerbionych filiżanek, do których wydawał się mieć wyjątkową słabość. Ślizgonka zaczęła zwracać uwagę na takie detale, po kilku dniach mieszkania z małżeństwem. Jedną z takich rzeczy była właśnie miłość byłego profesora do niekompletnej porcelany i czekolady, którą był w stanie wyciągnąć wszędzie i o każdej porze. Parę razy nawet ją częstował, co Odette kwitowała głośnym śmiechem.
Jedną z rzeczy, które zaprzątały myśli Kenny była zbliżająca się pełnia. Rudowłosa miała wrażenie, że czas jednocześnie maksymalnie przyśpieszył oraz stał w miejscu. Podejrzewała, że dzieje się tak dlatego, ponieważ jej jedynym łącznikiem ze światem była sowa, która każdego ranka przynosiła nowe wydanie Proroka Codziennego, Odette i Remus, którym czasami zdarzało się znikać, jednak nigdy nie informowali dziewczyny, gdzie dokładnie zmierzają. Po powrocie jednak zdawali się być bardzo rozgorączkowani, a czasami nawet przybici, jednak Kenna nigdy nie odważyła się poruszyć tego tematu. I tak wiedziała, że niczego się nie dowie. W momentach kiedy była sama, starała się na nowo odnaleźć siebie. Ze strachem odkryła, że w wieku jedenastu lat była zdecydowanie bardziej pewna zarówno siebie, jak i swojej pozycji w świecie czarów. Kiedy rozpoczynała swoją edukację w Hogwarcie wiedziała, że jest jedyną dziedziczką wpływowego rodu Girvin, ma na imię Kenna, a jej życie jest zaplanowane w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe. Miała przez nie kroczyć z wysoko uniesioną głową. Obecnie, jedyne co się zgadzało, to jej imię i nazwisko, chociaż nawet tego drugiego nie była pewna. Ojciec wydziedziczył ją, a matka którejś nocy po ataku powiedziała, że Kenna ma zapomnieć wszystko, co znała do tej pory. Innymi słowy pozostało jej imię, a to niewiele.
- Dzień dobry Kenna! - zawołała wesoło Odette, kiedy któregoś ranka rudowłosa weszła do kuchni, w którym zastała kobietę. Ubrana była w czarne, obcisłe spodnie i luźną koszulę w kratę, a długie włosy związała w wysokiego koka. Dziewczyna już zdołała się nauczyć, że była Gryfonka nie przywiązywała zbyt dużej uwagi do swojego wyglądu, stawiając przede wszystkim na wygodę, co biorąc pod uwagę obcowanie z wilkołakami było rozsądnym posunięciem. Przecież jakby była potrzebna jej interwencja, to zaplątałaby się w wytworną szatę, którą miała w zwyczaju nosić Athena Girvin- Widzę, że lekcje Remusa przynoszą oczekiwany efekt. Kiedy będziesz już po pierwszej pełni i odzyskasz po niej siły, myślę, że będziemy mogły rozpocząć próby przywracania Ci głosu.
CZYTASZ
Futerkowy problem || Fred Weasley
FanfictionSzósty rok w Hogwarcie na pewno na długo pozostanie w pamięci Kenny Girvin. Turniej Trójmagiczny, nadprogramowy reprezentant, Bal Bożonarodzeniowy, nowa, głośna para w Hogwarcie, śmierć Cedrika Diggoryego, aż w końcu powrót Lorda Voldemorta. Po tak...