Myślisz, że mnie to obchodzi?

187 11 1
                                    

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Zauważyłam Billa przy mnie śpącego, opierającego się o łożko i moją rękę. Serce biło mi szybko, nie wiedziałam co robić, nie wiedziałam czy budzić Billa, żeby dowiedzieć się więcej. Chłopak wyręczył mnie sam się budząc.
- Bill? Co się stało? - spytałam.
- Julie? - Chłopak szybko wstał i mnie przytulił. Płakał jak małe dziecko, przytulające się do mamy płacząc, bo zabrali mu zabawkę. - Tęskniłem! - Powiedział się jąkając.
- Hej.. Już wszystko dobrze. Nie musiszz się o mnie już martwić.
- Jak to nie?- Bill odczepił się ode mnie i wstał. -Julie, ty tu sobie nie poradzisz. Mówiłem! Zostań u nas! A ty swoje i poszłaś. Musisz mieć przy sobie kogoś kto cie będzie bronił, bo sama nie dajesz rady! - Powiedział Bill wkurzony i  się martwiący. - Muszę powiedzieć wszystko Tomowi, żeby ciągle za tobą chodził.
- Nie! Tylko nie jemu! - Krzyknęłam.
- O co Ci chodzi? - spytał. Widziałam, że nie mogę mu powiedzieć o tym, że muszę zabić jego brata.
- O nic.. nie chce już z nim rozmawiać. - Nagle weszła pielęgniarka.
- O.. Już się pani obudziła? Myśleliśmy, że obudzi się pani za kilka dni. No cóż.. musi Pan wyjść, muszę zawołać lekarza, który zrobi Pani więcej badań.
- Dobrze.. - Wstał Bill I wyszedł.

Na zajutrz mogłam już wyjść z szpitalu. Bill cały czas był przy mnie, nawet u mnie nocował. Nie sprawiało mi to żadnego problemu, bo musiałam mieć przy sobie kogoś, kto będzie cały czas przy mnie. Wyręczał mnie cały czas, bo nie mogłam chodzić przez bolący brzuch. Myślałam, że jak wstaję to miałam już mdleć, dlatego Bill ciągle robił mi jedzenie, soki wyciskane, i pomagał mi chodzić np. do toalety czy do salonu. Bardzo kochałam Billa, oczywiście jako przyjaciela. Ciągle jak czegoś potrzebowałam to nawet się nie wahał i zgadzał się. A jeżeli chodzi o Toma, to nie odzywał się do mnie przez kilka dni, zadzwonił dzwonek.

- Otworze. - Powiedziałam, bo byłam w salonie na kanapie, a drzwi miałam tuż obok siebie.
- Nie, ty siedź. Ja otworze. - Pomógł mi usiąść, a ja podziękowałam. Nagle w drzwiach zauważyłam postać z warkoczykami. To był oczywiście Tom, bo jak kto nie inny.
- Cześć. Nagle tu mieszkasz? - spytał Tom.
- Tom, sam wiesz, że Julie potrzebuje pomocy. - Wyszedł na dwór i zamknął drzwi. - Muszę być zawsze przy niej, dopóki nie dojdzie do siebie.
- Myć, też ją myjesz? - spytał. - Jak tak to się dołączę. - Podniósł swój lewy kącik ust.

Tymczasem u mnie, jak oglądałam telewizję, zadzwonił do mnie telefon.
Spojrzałam kto to, to był mój szef.
- O kurwa. - Wstałam I poszłam powoli do toalety na dole i oddzwoniłam.
- Halo?
- Cześć Julie. Minęło więcej niż jeden dzień. Zdecydowałaś się, co zrobisz? - spytał.
- Tak, ale musisz mi dać czas wyzdrowieć.
- O nie nie Księżniczko, to ja ustalam czas, a ten czas już minął. Masz do końca dnia go zabić, jeśli wybrałaś tą propozycję.
- Adam, jest już noc.
- A myślisz, że mnie to obchodzi? Do dziś  i koniec. - Rozłączył się.
- Kurwa! - Walnęłam ręką w ścianę, i nagle otworzył drzwi łazienki Bill.
- Julie? Wszystko dobrze? - Spytał, pomagając mi normalnie stać.
- Tak.. mogłabym porozmawiać z Tomem?
- Jasne, Chodź. - szłam razem z nim tak wolno, że myślałam, że sprawiam mu kłopot.

******

Wybaczcie mi kochani, ale to przed ostatni rozdział. Myślę, że będę pisać też inne książki, tylko napisze ostatni.. może jutro. Dozobaczenia w ostatnim rozdziale kochani. 🥰

Mission //Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz