prolog

135 3 1
                                    

- Jestem dorosła! - wykrzyczałam w złości do mojej rodzicielki - Nie możesz za mnie decydować o takich rzeczach!

- Maddison, nie będę się z tobą kłócić. Podjęłam decyzje, i tak ma być. Czy ci się to podoba, czy nie - powiedziała opanowanym głosem kobieta.

- Nie nawidzę cię!

Wbiegłam na schody, i już po chwili byłam zamknięta w moim pokoju - z którym i tak miałam się pożegnać.

Nie skłamałam z ostatnimi słowami wypowiedzianymi do mamy. Od kiedy tylko pamiętam drygowała mną, jakbym była jej laleczką. Zawsze doprowadzała do tego, aby było tak jak ONA chce.

Z jednej strony, dobrze, że uwolnię się od niej na cały rok, ale po drugiej stronie wagi są moi znajomi, szkoła, i najlepsza przyjaciółka - Lily.

Wiedziałam, iż pożegnanie z nią będzie tym najtrudniejszym.

Z Lily poznałam się w 3 klasie podstawówki, kiedy to idąc po szkolnym korytarzu, wywaliłam się i wszyscy zaczeli się smiać, ale nie ona. Podeszła do mnie, i pomogła wstać. Zaczęłyśmy spędzać więcej czasu razem, a potem z upływem czasu, stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.

Dochodziła godzina druga po południu. Moja rodzicielka przekazała mi, że wykupiła lot na dwudziestą trzydzieści. Miałam jakieś 4 godziny na spakowanie się, pożegnanie ze znajomymi i wyjazd na lotnisko.

Kurwa.

Mie myśląc wiele, zbiegłam ze schodów prawie wpadając na szatynkę, po czym krzyknęłam szybko:

- Wychodzę, nie dzwoń!

Wiedziałam że nie powinnam być tak nie miła dla własnej mamy, ale byłam rozdrażniona już od rana, a wiadomość o przeprowadzce jeszcze bardziej pogłebiła ten stan.

Po paru minutach stałam już zasapana pod domem Lily, i czekałam, aż blondynka otworzy mi drzwi.

Dziewczyna już po chwili była na dole, a na jej twarzy widniał wielki uśmiech.

- Hej Maddie, coś się stało?

Już chciałam odpowiedzieć, ale jakby głos ugrzęzł mi w przełyku.

- Ja... ja się - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ właśnie uświadomiłam sobie, że ja naprawdę się wyprowadzam.

Pierwsze łzy zaczęły lecieć po moich policzkach, a ja tylko poczułam ciało przyjaciółki, która obejmowała mnie i gładziła moją głowę.

Po chwili weszłyśmy do jej domu, i usiadłyśmy w salonie.

- Okej, jeszcze raz. Czy ty się wyprowadzasz? Kiedy? Na ilę? Cze - nie zdążyła dokończyć ponieważ przerwałam jej słowotok.

- Dzisiaj o 20 mam lot. Emily mnie tak urządziła, ponieważ znowu leci na jakąś swoją konferencję.

- Na ile?

- Pół roku.

- Kurwa, to znaczy, że nie będę cie widzieć przez - zaczęła liczyć wszystkie miesiące od września do czerwca - dziesięć miesięcy?

- Wiesz, istnieją samoloty, telefony, laptopy... Damy jakoś radę, bo kto jak nie my? - Próbowałam brzmieć przekonująco, ale sama wiedziałam, że to będzie cholernie ciężkie.

- Nie chce się rozstawać - powiedziała cicho blondynka.

Pokiwałam głową zgadzając się z nią.

- Ja też nie, bardzo. Jesteś najlepszą osobą jaką poznałam - powiedziałam zgodnie z prawdą.

Przez następne trzydzieści minut rozmawiałyśmy o wszystkim, lecz wiedziałam że muszę już iść aby zdążyć pożegnać się z Alexem, i spakować na czas.

- Będę bardzo tęsknić.

- Ja bardziej.

- Będę codziennie dzwonić.

-  A ja codziennie odbierać.

- Uwielbiam cię.

- Ja ciebie bardziej, Lilianno Davis.

Mocno przytuliłam przyjaciółkę, po czym skierowałam się w stronę domu Alexa.

Alex był ważną dla mnie osobą.

Poznałam go na początku liceum, i złapaliśmy całkiem dobry flow. Nie jest on moją najbliższą osobą, ale uwielbiam tego człowieka równie mocno jak muzykę. To BARDZO duża skala.

Alex stał na werandzie i podpalał właśnie papierosa.

- Siema rudy skrzacie - powiedział brunet i wypuścił dym z ust.

- Po pierwsze, nie jestem ruda, tylko jest to poświata, a po drugie, przyszłam się pożegnać - powiedziałam i zarzuciłam swój brązowy kosmyk za ucho.

- Co, lecisz znów do centrum handlowego na zakupki? To słodkie że musisz się żegnać nawet przy takich okazjach.

- Nie, Alex, ja wyjeżdżam.

- Wakacje?

- Wyjeżdzam do Stanów. Na rok...

- Nie pierdol.

- Chciałabym żartować, ale stało się. Nasza ukochana Emily zadbała o wszystko - uśmiechnęłam się ironicznie.

- Jak ja nie nawidze tej starej i pomarszczonej dziewuchy - powiedział Alex.

- Uwierz, że ja też. Tak nagle wymyśla sobie przeprowadzkę. Świetny pomysł mamo.

- Moja ruda wiewióreczka będzie po drugiej stronie kontynetu....

- Alex ale Anglia i Stany to dwa różne ko...

Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ brunet zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Będę codziennie wysyłał śmieszne memy...

- One nie są zabawne, ale zgodzę się na JEDNEGO dziennie.

Alex odsunął mnie na odległość swoich rąk i dodał że będzie codziennie pisać i dzwonić, zaliczając oczywiście (nie)śmieszne memy.

- Odwiedzisz mnie kiedyś - powiedziałam z uśmiechem.

- Zrobię to od razu jak tylko będę mógł, rudzielcu.

Uśmiechnęłam się ironicznie na odchodne, i pomaszerowałam do mojego, albo już nie mojego domu.

***

Dochodziła godzina 19.30, a ja stałam w kolejce do wejścia na pokład.

Moje pożegnanie z Emily zostawiało dużo do życzenia, ale przecież to ona mnie wysyłała do jakiejś szkoły dla złamasów i obrzydliwie bogatych dzieciaków.

Po dłuższej chwili udało mi się dostać do samolotu, gdzie zajęłam swoje miejsce.

Jedynym plusem tej podróży było to, iż mamą wykupiła mi miejsce w klasie biznes.

Miałam lecieć około dziesięciu godzin, i planowałam robić coś w czym jestem dobra - spać.

Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca, stewardesy zaczęły omawiać zasady, jakie panują na pokładzie, i pierdolenie o szopenie.

Najwyżej zginę - high life.

Już po chwili poczułam, jak samolot rusza, i wzbija się w powietrze.

Założyłam słuchawki, i włączyłam playlistę, którą kiedyś zatytułowałam „pierdolcie się wszyscy".

Kliknęłam przycisk play, i ułożyłam się wygodniej na rozkładanym fotelu.

Może nie będzie aż tak źle? - z taką myślą odpłynęłam w sen.

_________________________________

Hej moi drodzy!

Jest to nowe opowiadanie.

Jesli chodzi o regularnosc, nie moge jej obiecac, lecz bede sie staarac.

Jesli rozdzial sie podobal dajcie ⭐️

perfectly (not) matched Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz