Dawno dawno temu gdzieś w głębi Angielskich lasów w okolicy urwiska.
Żyła sobie watacha wilków. Wśród najmłodszych z nich było 2 małe wilczątka... były to dwie urocze wilczyce jedna mająca czarne futerko oraz piękne ciemno fioletowe oczy po matce a druga biało-szare futro i krwisto czerwone oczy po ojcu, rodzice nazwali je Jun oraz Tamara. Prawie Cała rodzina tych dziewczynek bardzo sie cieszyła z ich narodzin... dlaczego prawie? Bowiem ich rodzony ojciec zginał dwa dni przed ich narodzinami w walce z innym alfą przeciwnego stada...ciekawie sie zaczeło nasze życie co?...
Ale mniejsza o to...
Matka wychowywała nas mając wsparcie reszty rodziny która opiekowała sie nami kiedy matka chciała odpocząć. Ja najchętniej w tym momencie byłam brana pod opiekę wujka który pokazywał mi jak działa życie.
Zapytacie zapewne: co wtedy robiła moja siostra Tamara?. Niestety ale ona była bardzo trudnym dzieckiem... nikt wręcz nie chciał sie nią zająć przez co spędzała całe dnie albo ze mną oraz wujkiem albo z matką.Gdy minęło już pare lat i obie juz byłyśmy starsze zaczeły sie problemy z moją siostrą reguralne... problemy z agresją oraz jej teorie spiskowe o tym że nikt z rodziny jej nie kocha i nie potrzebuje... wiele razy próbowano z nią rozmawiać ale zawsze z tym samym skutkiem... Pewnego razu wszedłam do jej pokoju z nadzieją że może ja zadziałam na siostrę.
-Hej Tami... mogę wejść?...
Rzuciłam zaglądając do pokoju siostry i gdy tylko namierzyłam ją wzrokiem zauwarzyłam jak w moją strone leci wazon z kwiatami i odruchowo w ułamku sekundy schowałam sie za drzwi a wazon rozbił sie o klamke drzwi z hukiem.
-Wypad z tąd!!! - usłyszałam po drugiej stronie drzwi.
po chwili postanowiłam wychylić sie na nowo co w sumie zrobiłam i rozejrzałam sie dokładnie po pokoju. Ostatni raz byłam w nim kilka dni temu jak sie z nią bawiłam ... z pięknego kolorowego pokoiku zrobiło sie istne pobojowisko ... ściany podrapane, szafki po przewracane, lustro przy biórku rozbite. jedyna rzecz która była tam na swoim miejscu i w normalnym stanie to łóżko na którym był jej ulubiony pluszak. Kiedy wszedłam do pokoju i zamknełam za sobą drzwi zobaczyłam siostre siedzącą w rogu pokoju z kolanami przytulonymi do siebie i twarza schowaną w kolana. podszedłam powoli do niej i kucnełam przy niej zmartwiona co sie z nią dzieje.
-Tami... co sie dzieje?...
próbowałam ją dotknąć ale odrazu zostałam odepchnięta tak mocno że ręka którą sie ratowałam przed upadkiem upadłam w odłamki wazonu które wbiły mi sie w dłoń a ja momentalnie krzyknełam z bólu kiedy moja ręka zaczęła obficie krwawić z odłamkami szkła które pozostały w moim ręku po podniesieniu jej gwałtownie.
POV Tamary:
Tego dnia miałam bardzo zły humor w sumie jak zawsze... bowiem znowu po raz kolejny próbowano ze mnie zrobić popychadło gdy moja jakże kochana przez wszystkich siostra Jun po raz któryś zbierała ciągłe pochwały a ja ciągle tylko słuchałam jaka to ona jest cudowna. wszyscy latali w około niej a mnie widzieli tylko wtedy gdy sie naprawde wkurzyła... co dziś nastąpiło gdzie nie wytrzymałam i zdemolowałam swój pokój w przypływie agresji ... siedziałam tak w rogu pokoju płacząc nad swoim losem gdy nagle ktos postanowił wejsć w moją strefe prywatności i przez odruch chwyciłam wazon który stał na parapecie i cisnełam nim w strone drzwi nim zobaczyłam kto próbował wejść po chwili zatykając sobie uszy i wracajac do pozycji w której siedziałam ... nagle poczułam jak ktoś mnie dotyka w ramie i odruchowo odepchnełam te osobę i gdy podniosłam głowe zobaczyłam siostre która leciała właśnie na wcześniej rozbity wazon i nim zdążyłam cokolwiek zrobić ta juz upadła... zamarłam na dłuższą chwile patrząc na to co zrobiłam Jun... gdybym tylko wiedziała ze to ona od początku to by do tego nie doszło...
Po chwili zalałam sie łzami i wybiegłam z pokoju mijając sie z wszystkimi członkami rodziny gdzie pobieg tylko za mną wujek. wybiegłam z domu słysząc za sobą płacz siostry która siedziała w moim pokoju...POV Jun:
Po chwili do pokoju wparowali rodzice i widząc moją ranną ręke zabrali mnie do kuchni by mnie opatrzeć.
Jun co tam sie stało?! - Zapytał Tata w momencie kiedy moja Mama poszła po wode utlenioną i bandaże.
Nie mogłam mu odrazu powiedzieć bowiem bolało mnie bardzo i po chwili dopiero powoli przez łzy opowiedziałam im co sie stało gdy mama mnie opatrywała.
POV Tamara:
Uciekałam tak chwile by dotrzeć na skraj urwiska w głębi lasu. W oddali słyszałam krzyk wujka który mnie wołał ale wiedziałam że jak im sie teraz pokarze to nie będzie dobrze... Wiec uciekłam na drzewo i postanowiłam że zostane tu jakiś czas puki nie przestanie mnie szukać... Po chwili Wujek dotarł nad urwisko za moim tropem i było widać że sie wystraszył że mogłam spaść bo podbiegł do krawędzi urwiska i spojrzał w dół po chwili wołając mnie dalej. Nie mogłam teraz sie odezwać mimo tego iż bardzo chciałam to zrobic by go uspokoić...
Po chwili odsunał sie i rozejrzał sie w około i chyba usłyszał jak cicho płacze bowiem podszedł do drzewa i spojrzał w góre.Tamara?... - zapytał drżącym głosem.
Odejdź... - powiedziałam załamanym głosem przez szloch.
Zejdziesz do mnie?... - powiedzial z lekką ulgą jak usłyszal mój głos po czym wystawił w moją strone ręce.
Nie zamierzam schodzić odejdz odemnie! - krzyknełam do niego ciskając w jego strone kawałkiem Kory
Wujek odbił korę ręką po czym sprawnie wskoczył na drugą strone drzewa na inna gałąź która była na tej samej wysokości co ta na ktorej ja siedze.
Tami... powiedz mi co tam sie stało... - powiedzial spokojnym głosem wyjmując z kieszeni fajki i zapalniczke.
Skuliłam sie w kulke i schowałam głowe nie zamierzając mu odpowiać.
Wiesz dobrze ze nikomu nie powiem... stało sie tam coś poważnego?... - Zapytał z dziwnym spokojem w głosie.
Siedziałam tak chwile dalej milcząc gdy wujek znowu sie odezwał.
Dobrze zatem dam ci czas i po siędzimy tu... - po tym zdaniu zamilkl i oparl sie o pien drzewa prostujac nogi na gałęzi.
Siedzielismy tak chwile i po chwili wzielam głeboki oddech i usiadlam normalnie.
Dobrze wujku powiem... - powiedziałam zbierajac myśli.
Wujek w tym momencie podał ręke w moją strone jakby chciał bym go za nia złapała po czym dodał.
Chodz tu do mnie książniczko... - powiedział patrząc na moją zapłakaną twarz.
Po chwili zawachania zlapalam go a on bujnąl ręka tak ze wylądowałam na jego kolanach siedzac bokiem do niego i tulac jego ręke bowiem mimo iż był silny bałam sie że spadne.
To opowiadaj słucham... - powiedzial robiac mi z swojej nogi oparcie zginajac ja w kolanie.
Opowiedziałam mu do czego doszlo i przez co a on siedział i słuchał głaskajac moje białe włosy. Uspokajał mnie nie jak typowy dorosły... robił to jakoś... inaczej?... opowiadal mi swoje historie z życia i wtedy rozumiałam że on też miał ciężko ale dał rade i że wystarczy robic swoje. Po dłuższej chwili byłam juz tak wyczerpana ze nie zobaczyłam kiedy zasnełam a on zaniósł mnie do domu.
CZYTASZ
Świat Legend
ActionOpowieść O Wilczycy która straciła wszystko w ułamku sekundy i jej życie dziecięce dziecięce legnie w gruzach...