Pamiętam jeszcze, gdy wstawiałem na YouTube filmiki, na których podpuszczałem policjantów. Sytuacja wymagała wtedy, abym spieprzał tak szybko, jakbym w dupie miał co najmniej Ferrari (ale nie Amadeusza).
Stojąc tamtego dnia pod drzewem, czekając na Konopa i rozmyślając dlaczego w ogóle do niego napisałem, miałem zamiar znów zrobić to co kiedyś - spieprzać.
Jednak moja propozycja naszej współpracy miła wiele celów. Pierwszym z nich był fakt, iż sami zainteresowani (Stuu, Dubie, Boxdel itp), nie ogarnęliby, że w ogóle mam do nich jakiekolwiek zamiary. Druga sprawa odnosiła się do tego, że mimo odczuwania niechęci do tego loczka, darzyłem go też dziwnym zaufaniem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że branie się za coś prawdopodobnie łączącego się z przestępstwem na tle seksualnym - w dodatku dotyczącym małoletnich - może nieźle zryć mi łeb. Po pewnym czasie z pewnością nie patrzyłbym na to wszystko obiektywnie, a obecność Mikołaja mogła mnie uchronić przed możliwymi urojeniami. Trzecim powodem było to, że nasza współpraca - mimo niechęci - z pewnością podsyciłaby wszystko. Konopsky miałby swój udział w 'podkręcaniu atmosfery i romantycznej współpracy'.
Moje rozmyślania przerwała obecność przybyłego obiektu wcześniejszej analizy.
Nie wiedząc jak mam się zachować, szybko wróciłem ciało ku niemu i kierowany jakaś niewyobrażalną ułomnością, wypowiedziałem:
-O, okularnik - po tym, gdy te dwa słowa wydostały się z moich ust, miałem ochotę uderzyć głową w drzewo stojące obok. Po chwili jednak stwierdziłem, że nie będę nabierał udawanego entuzjazmu w naszej współpracy. W miarę normalne kontakty będziemy mieć tylko podczas niej, dalej nawet nie mam zamiaru być wobec niego bardziej przychylnym niż to konieczne. Niech dzieciak wie, że nawet najbardziej uroczy i najbliższy przyjaciel może kopnąć go w dupe, a co dopiero jego ✨️enemy✨️. Przez okres naszej wspólnej działalności mogę pobawić się trochę w jego ojca i nauczyć życia.
Po moich słowach, Konop zjechał mnie nieprzychylnym wzrokiem, a następnie przez swoje pingle zaczął skanować moją twarz. Wydawało mi się, że próbował wyłapać we mnie coś, do czego mógłby się przyczepić. Nie myliłem się - po chwili jego lewy kącik ust niemal niezauważalne drgnął ku górze, a z jego ust wydobyły się słowa, które sprawiły, iż lekko się zagotowałem.
-Brodacz. - wymownie zaakcentował ostatnią literę słowa, ale po chwili dodał - Inspiracje do swoich tekstów czerpiesz od szeptów bobrów czy może za bardzo utożsamiasz się z IQ wiewiórek? Wizualnie macie dość dużo wspólnego.
Nie pozostając mu dłużny szybko odpowiedziałem.
-Od mojego chomika, kreciku. Jest prawie tak ciemny i ślepy jak ty. - Słysząc moje słowa, Mikołaj już otwierał usta, ale w tym samym czasie dotarł do mnie głos rozsądku wielkiego lasu, a ja zrozumiałem, że przecież nie jestem tu po to, aby brnąć w sprzeczki rodem z siódmej klasy - jak w niedalekiej przyszłości miałem się dowiedzieć, Stuu nadawałby się do tego o sto razy bardziej.
-Dobra, stop. Nie po to tutaj jesteśmy. Chciałem tobie bardziej sprostować temat i dojść do tego od czego mniej więcej mielibyśmy zacząć.
-W takim razie mów.
Szybko nawiązałem do naszej ostatniej konwersacji na Instagramie, a potem przeszłam do sedna sprawy. Podczas moich wyjaśnień, mały loczek próbował kalkulować. Po zakończeniu przedstawiania faktów, zaczął dopytywać, ale tylko ostatnie pytanie zwróciło w stu procentach moją uwagę:
-Czyli chcesz, abyśmy współpracowali?
I przez milisekundę zobaczyłem w jego tęczówkach iskrę zaintrygowania, która jednak zniknęła szybciej niż dane było jej kiedykolwiek zaistnieć.
-Tak.
***
Chciałbym podkreślić, że opowiadanie w poznieszych rozdziałach może zawierać moje teorię dotyczące bezpośrednio pandoragate jak i pobocznych wątków (śmierć Dwaida Ozdoby) itp.
CZYTASZ
Połącz kropki | Wardęga × Konop | Enemies to lovers
FanficZachwiej jeden klocek, a całe domino ruszy. Ferrari prowadzi live'a, na którym mówię o rzeczach, przez które Fagata wpada w szał, będąc tym samym na liveie u Sylwestra. Dziewczyna w złości rzuca pare słów, które przykuwają uwagę Wardęgi. Mężczyzna p...