Kim jest ten, który przyszedł z Tobą, Smiley?

22 2 3
                                    


Nahoya dzisiaj wstał wcześniej niż zwykle. Czuł jak lekki ból głowy daje o sobie znać, dlatego odrazu skierował się do kuchni, aby nalać sobie szklankę wody oraz ją wypić.
W między czasie jego młodszy brat bliźniak wszedł do pomieszczenia. Był zaspany, a włosy wchodziły mu do oczu.

- Hej.. - szepnął niebieskowłosy, patrząc na Nahoye, który odkładał szklankę do zlewu.

- Nie musiałeś jeszcze wstawać,ale skoro wstałeś zabieram cię na swoje poranne spotkanie w Tomanie. - odparł z lekkim uśmiechem.
Przy Souya'i Nahoya był zupełnie kimś innym niż przy reszcie gangu. W sumie z Souyą było tak samo. Oboje poza domem zakładali "maski", przez co często ludzie mylili ich prawdziwe osobowości.

- Naprawdę weźmiesz mnie na spotkanie Tomanu? Przecież wiesz, że nie mogę tam chodzić skoro nie jestem częścią gangu. - oparł się o blat, patrząc na brata ze zmartwieniem w oczach. W głębi serca bardzo chciałby znaleźć sobie miejsce w tomanie, tak jak jego starszy brat. Poza tym często za nim tęskni i martwi się jak wraca poobijany lub we krwi. Nie ma jednak odwagi, aby powiedzieć mu to prosto w twarz. Nie chciałby wyjść przed Nahoyą na jakiegoś idiote.

- E tam. Już od dawna mówię Mikey'u, że chciałbym przyprowadzić swojego braciszka. Jako kapitan IV dywizji Tomanu mam zaszczyt zaprosić cię na spotkanie. - skinął lekko głową i się zaśmiał, co drugi odwzajemnił.

- I jak? Idziesz, czy nie? - szturchnął młodszego ramieniem z nadal głupkowatym uśmieszkiem. Nahoya miał wielkie poczucie humoru, ale to też nie zawsze. Souya wiedział, że jak ten się zdenerwuje to lepiej się od niego trzymać z daleka.

- Idę. - odparł krótko, otwierając lodówkę i wyciągając z niej jogurt do picia.

- No i super. Czekam na ciebie na zewnątrz. - odpowiedział Nahoya, który zaczął zakładać spodnie. Souya słyszał jak ten przeklina pod nosem, gdy się prawie wypierdolił o własne ubranie.
Niebieskowłosy zaśmiał się cicho i wrócił do swojego pokoju. Odłożył butelkę z jogurtem na biurko, a zaraz po tym zaczął się przebierać.
Założył zwykłe czarne dresy i bluzę z nadrukiem, który kiedyś z bratem stworzyli.
Kochał tą bluzę nad życie, co może wydawać się dziwne, lecz Souya naprawdę traktował poważnie rzeczy, które dostał lub kojarzą mu się z bratem.
W końcu Nahoya to jego cały świat.
Po pewnym czasie był już gotów do wyjścia. Wziął jeszcze telefon i paczkę ulubionych gum do rzuciła brata. Schował wszystko do kieszeni, następnie wychodząc z pokoju. Przy drzwiach frontowych uderzył w niego zapach papierosów, na co się skrzywił.
Otworzył drzwi z impetem, widząc brata palącego papierosa.

- Nahoya?! - krzyknął, z lekkim wkurwem, wymalowanym na twarzy.
- Obiecałeś, że nie będziesz palił do jasnej cholery! - krzyknął po raz drugi, wytrącając mu papierosa z dłoni.
Nahoya był za to w lekkim szoku, że zastał brata akurat teraz.

- Przepraszaaam, noo. Już nie będę.. Poprostu trudno mi rzucić. - zdepnął resztkę, która spadała na kostkę brukową. Souya tylko pokręcił głową i go przytulił.

- Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć.. We wszystkim Ci pomogę, obiecuje.. Tylko przestań w końcu niszczyć sobie zdrowie. - starszy brat obiął młodszego, głaszcząc go po puszystych włosach.

- Wiem, wiem, Angry. Następnym razem pomyślę dwa razy. - szepnął, psując mu całkiem fryzurę.

- Zaraz zaraz. Jak mnie nazwałeś? - zapytał zdziwiony. Zainteresował się ksywką jaką widocznie Nahoya właśnie wymyślił.

- Angry? No wiesz, wyglądasz jakbyś miał komuś rozjebać całą rodzinę, lecz w głębi serca jesteś dobrym i wrażliwym człowiekiem. - wzruszył ramionami, nie widząc w ksywce nic nadzwyczajnego.
Souya był jednak innego zadania.

- Od dziś poza domem mów do mnie Angry. Podoba mi się ta ksywka. - uśmiechnął się pomimo wkurzonego wyrazu twarzy. Nahoya również się uśmiechnął, jednakże z jego strony było to bardzo nie szczere. Nosił uśmiech pod którym ukrywał dużo negatywnych emocji. Praktycznie cały czas się uśmiechał, za to Angry cały czas miał nie przyjazny wyraz twarzy.
Tacy właśnie byli, jako bliźniaki mieli wiele wspólnego, ale nie byli w każdym razie identyczni.
Nahoya wsiadł na swój motor, odpalając go. Souya usiadł za nim, chwytając się ramy siedzenia.
Pogoda im dopisywała, jednak starszy z nich nigdy się nią tak nie zachwycał jak młodszy.
Gdy tylko ruszył, jego brat poczuł jak szybko zaczyna zapierdalać.
Po kilkunastu krótkich minutach znaleźli się na miejscu, które wyznaczył Mikey. Tego dnia tylko dywizja Nahoyi Kawaty miała stawić się na spotkaniu. Mikey musiał obgadać z kapitanem parę ważnych spraw organizacyjnych. Nahoya nie spodziewał się jednak, że jego brat z nim podejdzie, dlatego już dzisiaj przestawi go przywódcy.
Po zejściu z maszyny oboje szybkim krokiem udali się na miejsce. Mikey wraz z Drakenem oraz resztą była już na miejscu.

- Smiley! Wystąp! - odezwał się Mikey, który dostrzega dowódcę czwartej dywizji jego gangu. Jednak uwadze blondyna nie umknął niebieskowłosy stojący obok.
Kiedy Smiley wystąpił, ukłonił się z szacunkiem Mikey'u. Souya w tamtym momencie zastanawiał się, dlaczego Mikey nazwał go "Smiley". W końcu jego brat nigdy mu nie mówił o żadnej ksywce. Lekko go to zabolało, ale nie dał tego po sobie pokazać.

- Kim jest ten, który przyszedł z tobą, Smiley? - zapytał, unosząc kącik ust.

- To mój młodszy brat bliźniak, Angry. - powiedział ze swoim charakterystycznym nie znikający uśmiechem.
Mikey uśmiechnął się szerzej, zeskakując z murku na którym stał.

- Miło Cię poznać, Angry. Jak skończę rozmawiać z Twoim bratem chętnie porozmawiam z tobą. - po czym odszedł bez słowa, a za nim podążył Draken.

- Czwarta dywizjo, spocznij! - krzyknął w kierunku swoich ludzi, następnie udając się za Mikey'm.

Angry w tym czasie obserwował ludzi, którzy rozmawiali między sobą o w sumie niczym ważnym.

- Jesteś bratem kapitana jak mniemam? - podszedł do niego chłopak z lekkim uśmiechem. Souya nie do końca wiedział jak zareagować.

- Zgadza się. Możesz mówić mi Angry. - podał mu dłoń, na co tamten się uśmiechnął.

- Jestem wice kapitanem pierwszej dywizji Tomanu - Matsuno Chifuyu. - Angry uśmiechnął się delikatnie z możliwości poznania tak ważnej osoby w gangu niepokonanego Mikey'a. Słyszał wiele dobrego o Chifuyu od brata.

- Jestem pewien, że nie jesteś tu z przypadku. Czyżby Smiley chciał przydzielić Cię do swojego odziału? Mówił raz mojemu kapitanowi, że nie posiada wice kapitana i barkuje mu ludzi. - położył dłoń na jego ramieniu.

- Smiley'mu bardziej na tobie zależy niż myślisz. - powiedział i odszedł. Angry nie miał okazji zareagować, nawet nie wiedział co ma teraz myśleć. Zrozumiał, że ma mętlik w głowie. Co Chifuyu miał na myśli?
Czy naprawdę ma szansę zostać członkiem Tomanu? I o co chodzi z tymi tajemnicami, które Smiley jeszcze przed nim skrywał?
Usiadł na murku i siedział tam, aż do usłyszenia głosu swojego brata, który najwyraźniej wolał go, aby podszedł do niego, Mikey'a oraz Drakena.

~............................~

Witam serdecznie dzieciaczki, mam nadzieję, że uda mi się napisać coś fajnego, pełnego akcji oraz miłości braterskiej, która przetrwa wszystkie przeciwności losu!
Z góry przepraszam za błędy ^^
&
~Marco~

Two brothers (tokyo revengers) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz