stage 2 - i'm sorry...

80 3 0
                                    

Gdy dojechałem do domu i już ogarnąłem pare rzeczy, których zdawały mi się mniej ważne niż wspieranie Mikołaja uświadomiłem sobie, że nie mam jego kluczy w kieszeni, musiały mi wypaść.

Byłem głupi, bo mogłem sobie to szybciej uzmysłowić, z drugiej nie ma co się obwiniać, było ciemno.

Wstanę szybciej i poszukam ich rano. Co może się stać?

                                         -.-
Spałem, więc nie mogłem usłyszeć otwierającego się zamka od drzwi.
Pewnie i tak bym pomyślał, że to Sylwester, nikt inny mnie nie odwiedza.

Myliłem się, a później gorzko tego pożałowałem.

Do progów mojego domu zawitała trójka mężczyzn  ubranych na czarno z kominiarkami na głowie  o rożnej posturze ciala.

Wtedy byłem na tyle zmęczony, że obudziłem się dopiero gdy mocno mną potrząsnęli.
-Usuniesz film i przyznasz się, że to ściema?! - wykrzyknął największy z nich.
Jedynie mruknąłem, bo nie byłem jeszcze świadom tego co się w tej chwili dzieje.
-ODPOWIEDZ - wykrzyknął drugi, o lżejszej posturze.

-Co się dzieje? - oznajmiłem w dalszym ciągu zaspany.

-Czym by go rozbudzić? - zaczęli dyskutować między sobą, aż jeden z nich szepnął:
-Może przyprowadzimy tu Sylwestra?

Nagle oprzytomniałem. Dlaczego? Szczerze, nie wiem.
-Co z nim?!
-Zadziałało, młodemu zależy na nim - podśmiechiwali, po czym ponowili pytanie:
-Usuniesz dowody? -
-Ale już wiele osób to widziało... to nie ma sensu...
-Wiemy, więc napiszesz, że kłamałeś.-
-Ale to zniszczy mi znów wizerunek!
-A ty nam nie zniszczyłeś? - warknął największy , wziął mnie za koszulkę i przycisnął do sciany
-Zrobisz to o co cię ładnie prosimy?-
Dlaczego Sylwester mnie nie obudził? Dlaczego zostawił otwarty dom?! Dlaczego mnie zostawił?...
Wtem, wszedł on do domu, cały Sylwester pierdolony Wardęga.

-EJ PUSZCZAJ GO - krzyknął, lecz tak szczerze, jakie szanse miał na 3 typów?
-Przyszedł i jego chłoptaś - co on kurwa gada? jeżeli jest zamieszany w ta sprawę wie ze ja miałem dziewczyny.
Sylwek go odepchnął lecz pozostała dwójka zabrała go do tylu, uwolnił mnie przynajmniej z jego sideł i obaj próbowaliśmy z nimi walczyć.

Sylwek złapał szklankę i uderzył nią w głowę jednego, reszta się przestraszyła, zabrali tamtego i poszli.

Chciałbym powiedzieć, że szybko poszło, ale nasza bijatyka trwała okropnie długo, oraz pozostawiła duszo skutków w postaci siniaków i ran, no i odbiła mi się bardziej na stanie psychicznym...

-Mikołaj... co Ci?... - patrzył na mój pusty wzrok, bo nie ukrywam zaciąłem się na chwile rozmyślając o tym wszystkim...
-Lepiej by było gdybym napisał, że to kłamstwo i zniknął z internetu, przerasta mnie to...
-Zrób sobie przerwę, dokończę wszystko za Ciebie, ale napewno nie podejmuj tego kroku, poza tym podaliśmy niezbite dowody.
-No... niby masz racje
-Nie niby tylko napewno, będę już wracał, zamknij się w domu...
-Mam być sam teraz?....
-No, zaproś kogoś z rodziny może
-Ty nie zostaniesz?
Kurwa czemu o to zapytałem, dziwnie zareagował.
                                       -.-
Spojrzałem się zmieszany. W prawdzie zależało mi na jego bezpieczeństwie, ale to tylko ze względu na moją zawyżoną empatię, ale nie chciałem zostać, bo i tak nie mielibyśmy tematów.
-No dobra, mogę spać na kanapie
Nie rozumiem czemu, ale automatycznie to powiedziałem.
-Nie no ja będę na kanapie a ty na łożku, a i zapomniałem, mam jeszcze piwo w pokoju, napijemy się?
-Najpierw opatrzę Ci rany.
Jedyna relacja jaka mnie z nim interesowała to taki przewodnik, był to mądry chłopak, ale przez swój wiek i mniejsze doświadczenie w internecie często się gubił. Planowałem mu pomóc to naprawić. W przypadku jego godzinnego materiału to zadziałało, gdyż jak się domyślacie, odegrałem tam równie dużą role sprawdzając film na bieżąco i dosyłając materiały.
-No dobrze, chodźmy do łazienki.
Więc poszliśmy i przemyłem mu rany i posmarowałem siniaki.
-Powinno mniej bolec.
-Dziękuje, a ty?
-Nie dostałem tak dużo, więc chodź już
-Ale, napewno?
-Tak napewno, bardzo się rozwrazliwiles.
-Zawsze tak mam świeżo po wstaniu, poza tym z taką pobudką?
No chłopak miał racje, ale urocze było to jego martwienie się i takie rozdrażnienie.
Czułem się jak z młodszym bratem lub kuzynem.
-No to chodźmy po to piwo na rozluźnienie. - oznajmiłem i poszliśmy do jego pokoju, podał mi puszkę z piwem, wziął dla siebie i położył się na łożku. Ja jedynie usiadłem.
-Wykańcza mnie to już... czy już zawsze to będzie tak wyglądało?...
-Nie rozumiem Mikołaj.
-No... będą mnie nachodzić, będziemy mieli groźby, czemu w ogóle ja?
-Bo ja mieszkam w lesie
Starałem się go choć troszkę rozśmieszyć, i chyba się udało, bo lekko się uśmiechnął.
-A kontynuując, nie będzie tak zawsze, to minie, pójdą do pierdla i skończy się ich bawienie.
-Ale na ten moment, to już za dużo.
Chłopak zbyt przejmował się opinią ludzi, co nie było dobrym nawykiem gdy było się kimś znanym w internecie. Tak wiele muszę go jeszcze nauczyć.
Odłożył w pół pełną butelkę na szafce nocnej i rozluźnił mięśnie. Zacząłem patrzyć w ścianę, bo znów nastała cisza, jednak mniej niezręczna niż ostatnio.
-Idziesz spać?- spytałem.
-Nie będę w stanie zasnąć, wykąpie się i położę na kanapie, tylko, nie masz ciuchów prawda?
-No nie, ale to nie stanowi problemu, zasnę i umyje się rano w domu.
-Mhm, to ja idę wtedy- po tych słowach wstał i poszedł do łazienki, ja sięgnąłem telefon i zacząłem przeglądać Twittera, a szczególnie posty dotyczące filmu Konopa.
Zaczytałem się i pogrążyłem w myślach, gdy czytałem wszelkie groźby.

Nawet nie zauważyłem kiedy przyszedł.
-To ja idę do salonu wtedy, dobranoc- powiedział i wtedy go zauważyłem.
Wyglądał całkiem ładnie w mokrych włosach i bez okularów. W SENSIE MIAŁEM NA MYŚLI DOJRZALE.
-Dobranoc. - odpowiedziałem, dopiłem piwo i również się położyłem.
Zmrużyłem oczy i po chwili zasnąłem.

Obudził mnie w nocy jakiś hałas, wydawało się, że cichy, ale mam płytkie sny.
Zszedłem na dół i zobaczyłem Konopa w kuchni z tabletkami wokół i alkoholem.
Co on odpierdala?!
Podbiegłem szybko i zapytałem ile tego wziął i ile wypił.
-Tylko szperalem, daj mi spokój! -
Hałas dobiegał pewnie z jego przebierania w pudełku po lekach i wybieraniu butelek wódki, nie zdążył wypić dużo. Miał jedynie lekką fazę.
Odebrałem mu butelki i schowałem leki.
-Normalny jesteś?! Przecież sam cię spytałem czy chcesz brać w tym udział i się dobrowolnie zgodziłeś, mogłeś mówić, że nie będziesz już nic nagrywał zamiast odpierdalać takie gówno (nic nie zrobiłem gowno, PRZEPRASZAM)
Odpowiedziałem zfrustrowany. Nie spodobało mu się to.
-A kim ty kurwa jesteś?! Kim kurwa jesteś, żeby mnie oceniać?! - wstał również wkurzony.
-Masz rację, ale jedynie zależy mi na twoim dobru. -
-Ta, nikomu na tym nie zależy w tym przebrzydłym internecie.-
-Wyobraź sobie, że mi się przykro zrobiło gdy widziałem to wszystko na Stuu, a potem jego zdjęcie, nie znasz mnie więc się nie wypowiadaj.
-Mhm, bo ty mnie znasz! Wyjdź już z tego domu! To przez Ciebie mnie napadli, to wszystko Twoja wina!
Nie ukrywam, zrobiło mi się przykro, więc już nic nie odpowiedziałem i po prostu wyszedłem.
Może miał racje? Po co go wciągałem w to? Jest młody więc to logiczne, że nie weźmie na siebie takiej odpowiedzialności. Kurwa. Zjebalem.
Postanowiłem, że napiszę do niego jutro. Wróciłem do domu, ogarnąłem się, pograłem trochę na kompie by nie myśleć i poszedłem w kime.

Przepraszam Mikołaj.

Leśna Pandora - Konop x WardęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz