Rozdział 2

331 85 98
                                    

-Świetnie, tylko rękę daj trochę wyżej- mówił fotograf zanim zrobił mi zdjęcie- Nasza Lauren jak zwykle w formie-widziałam z tyłu moją matkę która uśmiechała się pełna dumy.

I to właśnie wynagradzało mi całą moją pracę, jej radość. Czułam się wspaniale gdy mówiła że jest ze mnie dumna i cieszy się z moich sukcesów. Uwielbiałam gdy malutkie dołeczki zaczynały widnieć na jej policzkach i były widoczne jej białe zęby.

-Dobrze, moi panie i panowie- mężczyzna klasnął w dłonie- koniec roboty, na dziś. Spisaliście się świetnie-podsumował- pamiętajcie że do wybiegu zostały tylko dwa dni, dostaliśmy najwięcej czasu by się przygotować jak nigdy więc musimy wypaść najlepiej jak możemy.

Wzięłam moją torebkę, której zawartość zdecydowanie była za duża. Zawsze wołałam dmuchać na zimno. No może nie było to zawsze dobrym rozwiązaniem bo niewiem po co mi termofor w torebce jak i świeczka o zapachu wanilli czy też nożyczki. Podeszłam do wysokiej blondynki i ją ścisnęłam. Matka odwzajemniła uścisk i nachyliła się do mojego ucha.

-Jestem z ciebie dumna-powiedziała szeptem-Tylko nie spóźnij się, tak jak ostatnim razem- Zachichotałam cicho

-Do zobaczenia Mamo-powiedziałam oddalając się- Do widzenia proszę pana!

Wyszłam z ogromnego budynku i wsiadłam do taksówki,którą zamówiłam wcześniej. Spojrzałam z tylnych siedzeń na radio w samochodzie, które pokazywało godzinę 22:15. Ze zmęczenia oparłam głowę o szybę patrząc na kropelki deszczu,które w mojej głowie toczyły wyścig. Podziękowałam w myślach Bogu, za to że zdążyłam przed nadchodzącą ulewą. Mimo tego że byłam zmęczona moja ekscytacja nie ustąpywała, ponieważ cały czas myślałam o tym, że jutro był pierwszy października. Oznaczało to że za 1 dzień oficjalnie rozpoczyna się rok studencki. Miałam szczerą nadzieję że nie zobacze tej lafiryndy z którą przyjaźniłam się w liceum. Kopiowała wszystko co robiłam, a kiedy nie było mnie w szkole obgadywała mnie za moimi plecami. Ciągle mi mówiła jaką to ona nie jest mądra, i że napewno dostanie się na najlepsze studia. Dobrze że chodziłam do liceum tylko 1 rok, a później przeszłam na lekcję w chmurze.

Ją tu odlatuje myślami, a kierowca już pod kamienicą. Od kilku minut posyłał mi irytowane spojrzenie, a ja tylko się nerwowo zaśmiałam.

-Zapłacę kartą płatniczą- Mężczyzna wyjął terminal z przedniego siedzenia po czym mi go podał. Przybliżyłam plastikową kartę do znaczku wi-fi po czym wpisałam kod i zatwierdziłam- Dziękuję bardzo, miłego wieczoru.

Zaczęłam się cieszyć z tego że wzięłam taką dużą torebkę, która właśnie w tym momencie chroniła mnie przed deszczem. Biegiem Weszłam po schodkach by wpisać pin który służył do otworzenia drzwi. Pierwsza próba- źle. Druga próba - źle.

Jak to mówią do trzech razy sztuka.

Znowu źle.

No i kurwa znowu to samo.

Wybrałam numer mieszkania, który już pamiętałam. Na to żeby Kaitlyn odebrała musiałam czekać z jakieś 2 minuty. Na bank byłam przemoczona do suchej nitki.

-Halo?- usłyszałam jej głos, czyli głos który mnie w tamtym momencie zbawił

-Kat, to ja - wdech I wydech- Japierdole, znowu zapomniałam hasła, otwórz- Kate się rozłączyła a drzwi się lekko wysunęły,przez co mogłam je odsunąć i wejść do klatki schodowej.

Weszłam do środka po czym zamknęłam za sobą drzwi. I byłam już pewna że cała kamienica już słyszała moje kroki, bo z nogawek moich spodni woda leciała ciurkiem, a buty chyba się już rozkładały na czynniki pierwsze. Musiałam się przygotować na męczarnie bo tylko przy wejściu na parking była winda, co oznaczało że musiałam samodzielnie wejść po schodach.

Born to be a modelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz