PROLOG
GINEVRAZacisnęłam palce na papierowym kubeczku z gorącą czekoladą. Wolną ręką poprawiłam szalik owinięty wokół mojej szyi, zanim zadarłam podbródek i odczytałam neonowy napis, zdobiący szyld tuż nad wejściem do mojej nowej codzienności.
Magician Night Club
Pewnie nigdy nie wybaczę moim rodzicom. Kocham ich całym sercem i zrobiłabym dla nich wszystko, ale obciążenie mnie spłatą ich własnego długu, i to w tak obrzydliwy sposób było ciosem poniżej pasa.Miałam zaledwie dwadzieścia lat. Chciałam korzystać z życia, iść na studia, do pracy, imprezować, a zamiast tego.. zostałam zatrudniona jako tancerka i prostytutka w klubie nocnym. Jakby tego było mało, otrzymuję jedynie dwadzieścia procent tego, co zarobię danego dnia. Całe siedemdziesiąt procent zgarniają moi rodzice, a ostatnie dziesięć prezes klubu.
Większość po prostu nie zgodziłaby się na taki układ, ja zapewne też, tyle, że nie miałam wyboru. To mój ojciec podpisał umowę, czyli teoretycznie i praktycznie mnie sprzedał, a ja zostałam postawiona przed faktem dokonanym.
Za każdym razem gdy odwiedzałam to miejsce czułam rosnące obrzydzenie do samej siebie.
- Cześć, Gin.
Obejrzałam się przez ramię. Uniosłam delikatnie kąciki ust na widok swojej wieloletniej przyjaciółki - Lory.
Czuję się niegodna jej przyjaźni. Gdy tylko dowiedziała się o umowie, jaką podpisał mój ojciec, sama również zatrudniła się w tym samym klubie jako tancerka. Protestowałam, sugerując, że będzie tego żałowała, lub będzie się to za nią ciągnęło i być może utrudni jej to późniejsze życie. Niestety, lub stety, Lora mnie nie posłuchała.
- Cześć - Odparłam z westchnieniem. Powróciłam spojrzeniem do wysokiego, ciemno oszklonego budynku przed nami. - Wiesz, że masz jeszcze...
- ...Czas na wycofanie się. Wiem. - Poczułam ciepłą dłoń brunetki na ramieniu. - Rzecz w tym, że nie chcę zostawić cię w tym samej.
Gorący napój zaczął powoli przesiąkać przez papierowy kubek, parząc mnie w palce. Mimo to ignorowałam elektryczny ból przechodzący przez koście w dłoniach. Odkąd odbyłam swój pierwszy dzień w MNC lubiłam odczuwać drobne bóle. Zazwyczaj dzięki nim choć na chwilę odbiegałam myślami od tego, jak nisko upadłam. A więc poparzenie mi nie przeszkadzało.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci za to wdzięczna, Lo. - Zerknęłam na kobietę obok mnie.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo. - Odpowiedziała bez cienia zawahania.
- To prawda - Skinęłam. - Ale i tak mam u ciebie ogromny dług wdzięczności.
Lora pokręciła jedynie głową i opuściła dłoń z mojego ramienia. Poprawiła swój płaszcz i postawiła kilka pewnych kroków w stronę schodków prowadzących do bocznego wejścia do klubu, tylko dla personelu. Westchnęłam. Dopiłam resztkę gorącej czekolady, rzuciłam pustym kubkiem do śmietnika i pospiesznym krokiem ruszyłam za przyjaciółką.
❝ • ∙ • ❞
Przysiadłam na obrotowym krzesełku przy barze. Zwiesiłam ramiona, opierając łokieć na blacie. Przymknęłam powieki i wyciągnęłam dłoń do skroni, aby je rozmasować.
- Ciężki dzień?
Uchyliłam powieki. Uniosłam głowę, aby spojrzeć na Deana - klubowego barmana.
- Coś w tym stylu. - Skinęłam głową, opuszczając rękę na blat.
Dean był dla mnie ogromnym oparciem. Zapewne jako jedyny mężczyzna w tym miejscu nie traktował mnie jak przedmiot, a jako żyjącą, czującą istotę. Mogłam mu się swobodnie ze wszystkiego zwierzyć, z wzajemnością.
- Trzymaj młoda - Z westchnieniem przysunął w moją stronę niską szklankę, po brzegi wypełnioną bursztynowym płynem. - Przyjemnie drapie po gardle.
- Dziękuję. - Posłałam mu zmęczony uśmiech, zanim chwyciłam w dłoń naczynie. Przytknęłam sobie brzeg szklanki do warg, a następnie jednym haustem opróżniłam jej zawartość.
- Klient? - Zapytał po chwili.
- Nie - Pokręciłam głową. Wzrok miałam skupiony na przeźroczystym szkle, po którym przebiegałam palcami dla zajęcia myśli. - Całokształt. Czuję się brudna, ale jednocześnie nie mam innego wyjścia. Chciałabym robić lepsze rzeczy.
- To trudne - Przyznał Dean. Czekał z kontynuacją swojej myśli, do momentu, w którym skupiłam na nim spojrzenie. - Rozdzielić rozsądek między miłość do rodziców. Rzecz w tym, że mogłabyś ich pozwać. Nikt nie ma prawa handlować twoim ciałem w tak okrutny sposób. Rozumiem jednak, że nie chcesz im tego robić przez miłość, jaką ich darzysz. To skomplikowane, ale.. niszczysz sobie życie, Gin.
Opuściłam wzrok na szklankę, którą w dalszym ciągu się bawiłam.
Dean miał sporo racji. Mogłabym pozwać moich rodziców za podpisanie umowy dotyczącej mojego ciała za moimi plecami i bez mojej zgody, ale ma również rację z tym, że nie chcę tego robić. Moi bracia, Hermiona i Harry wiedzą o tym, co zrobili państwo Weasley. Mimo tej wiedzy ani nie sprzeciwili się temu, ani nie podjęli jakichkolwiek działań w tej kwestii. Teoretycznie więc taki stan rzeczy został zaakceptowany przez wszystkich. Dlaczego miałabym więc ryzykować nienawiść rodziny, bo odmówiłam pomocy rodzicom, którym tak wiele zawdzięczam?
Skrzywiłam się.
- Masz bardzo dużo racji. Łącznie z tym, że nie chcę tego robić swojej rodzinie. Zawdzięczam im życie, a to w rzeczywistości oni będą musieli budzić się każdego dnia, a następnie patrzeć w lustro z myślą, że sprzedali ciało własnego dziecka. To będzie ich karma, która nie opuści ich do śmierci.
- To tak nie działa, Gin. - Odparł zrezygnowanym tonem.
- Wiem - Przytaknęłam. - Może i moje nastawienie jest naiwne, ale jeśli ma mnie ono uchronić przed bolesną prawdą, wolę być naiwna.
Uniosłam głowę. Dean już otwierał usta, aby mi odpowiedzieć, jednak żadne słowo nie opuściło jego ust. Obniżył brwi, wbijając wzrok w coś ponad moim ramieniem. Zwęziłam oczy i obniżyłam brwi, obracając głowę w bok, aby zerknąć przez ramię.
Ujrzałam mężczyznę, którego absolutnie nigdy nie spodziewałabym się zobaczyć w tym miejscu.
Dracon Lucjusz Malfoy w, jak mniemam, kurewsko drogim garniturze, z idealnie ułożonymi platynowymi włosami zmierzał w kierunku baru, a jego srebrne tęczówki utkwione były... we mnie.
Och?Obróciłam krzesełkiem tak, aby znaleźć się przodem do niego. Przełknęłam ślinę i pospiesznie zeskoczyłam z swojego miejsca, aby zejść mu z drogi.
Ta sytuacja była moim największym upokorzeniem. Malfoyowie nienawidzili i gardzili moją rodziną odkąd pamiętam. Znalezienie mnie jako pracownicę.. takiego miejsca, daje mu nową amunicję przeciw mnie. Chciałam jak najszybciej przełknąć wstyd i zniknąć mu z oczu, zanim zdąży mnie rozpoznać.
Wielkim zdziwieniem dla mnie stały się zimne, smukłe palce, zaciskające się wokół mojego nadgarstka. Kolejnym zdziwieniem było szarpnięcie w tył.
Jednak największym zdziwieniem okazały się słowa, które opuściły blade wargi mężczyzny.
- Zaczekaj - Wyszeptał niskim, aksamitnym głosem wprost do mojego ucha, gdy odbiłam się od jego twardej klatki piersiowej plecami. Malfoy opuścił swoje palce z mojego nadgarstka na talię, na której zacisnął delikatnie palce, a następnie nachylił się nad moim ramieniem. - Idziesz teraz ze mną.
Moje brwi wystrzeliły w górę, a powieki rozszerzyły się w zdziwieniu. Odkręciłam głowę na bok, zerkając przez ramię na ostro zarysowaną szczękę blondyna.
- Słucham? - Mruknęłam zbita z tropu.
- ,,Nie mów słucham, bo cię wyrucham'' - Odparł rozbawionym tonem. - A teraz nie każ mi się powtarzać i znajdź nam pokój.
Wyprostowałam się posyłając pełne niezrozumienia spojrzenie Deanowi, który nadal stał w tej samej pozycji, co wcześniej, z twardym spojrzeniem wbitym w Malfoya. Jego tęczówki ukazywały tyle samo niezrozumienia, co moje.
Przełknęłam dyskretnie ślinę i skinęłam głową.
- Oczywiście, przepraszam. - Chrząknęłam, aby zapanować nad drżeniem głosu.
W odpowiedzi na moje słowa mężczyzna opuścił dłoń z mojej tali, po drodze przesuwając palcami po moim biodrze, a następnie udzie. Dopiero gdy jego skóra przestała stykać się z moją, odważyłam się ruszyć z miejsca. Gdyby tylko moje serce miało tyle mocy, rozbiłoby moje żebra na kawałeczki.
Każdy kolejny krok stawiałam wolniej, czując, że moje nogi mogą się pode mną ugiąć w każdej chwili. Mijaliśmy wiele luster, w których kierunku za każdym razem dyskretnie spoglądałam. Za każdym razem widok był ten sam - Malfoy z dłońmi w kieszeniach podążał dwa kroki za mną, nieustannie wpatrując się w moje plecy.
Wspięłam się po czarnych, wąskich i metalowych schodach. Idąc ciemnym, długim korytarzem słyszałam za sobą skrzypienie podłogi sugerujące, że mężczyzna nie zamierza mnie opuścić choćby na krok, czy też zgubić. Gdy tylko odnalazłam wolną sypialnię, nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi, wślizgując się do środka.
Obróciłam się na piętach w stronę Malfoya, pokonując kilka kroków tyłem, zanim nie zatrzymałam się przy ogromnym łożu.
Skrzyżowałam dłonie za plecami i przygryzłam wargę, nie spuszczając z niego wzroku. Śledziłam spojrzeniem każdy jego ruch. Obniżyłam brwi, gdy samodzielnie pozbył się płaszcza, który również sam odwiesił na wymyślnym wieszaku umiejscowionym przy drzwiach.
Przełknęłam ślinę, gdy opuścił ręce wzdłuż ciała i zaczął iść w moim kierunku.
Nie miałam bladego pojęcia, czego mogę się po nim spodziewać.
CZYTASZ
Within Her Heat
Fanfiction[POSTACIE I ŚWIAT ZAWARTY W TEJ OPOWIEŚCI NIE NALEŻĄ DO MNIE! TO TYLKO FF] Ginevra Weasley po Wojnie Czarodziejów została przymuszona do okrutnego zawodu. Po śmierci bliźniąt - Freda i Georga, państwo Weasley popadli w ciężką depresję. Arthur i Moll...