Następnego dnia rano obudziły mnie krzyki z salonu, przez to już wiedziałam, że ten dzień wcale nie będzie należał do przyjemnych. Mój tata zapewne wrócił pijany, co spowodowało kłótnie między rodzicami. Niechętnie wstałam z łóżka i zeszłam ma dół, gdzie dalej moi rodzice przeprowadzali kłótnię. Starałam się przemknąć tak, aby mnie nie zauważyli, ale nie udało mi się to i przykułam uwagę mojej rodzicielki, która była wściekła.
-A Ty? Wcale nie jesteś lepsza!.- wykrzyczała mi w twarz, zamachnęła się i otwartą dłonią uderzyła mnie w policzek.
Nie zareagowałam, nawet nie złapałam się za policzek, czy nawet nie zachwiałam się. Stałam bez ruchy i czekałam na jej dalsze ruchy. Na moje szczęście odwróciła się napięcie i poszła na górę, do swojej sypialni. Spojrzałam na mojego tatę, który już dawno zdążył usnąć. W tamtym momencie nie miałam ochoty już nawet nic jeść, ani pić. Wróciłam do swojego pokoju, ubrałam się w ciepły wiśniowy sweterek i do tego czarne luźne spodnie. Swoje długie, czarne, kręcone włosy jedynie rozczesałam i ponownie zeszłam ma dół, błagając w duchu, aby mojej mamy tam nie było. Znów mi się poszczęściło, ponieważ nie zastałam jej na dole, dlatego czym prędzej założyłam swoją skórzaną kurtkę i buty, po czym najciszej jak potrafiłam opuściłam mój dom.
Zastanawiałam się gdzie mogłabym się udać. Miałam ochotę pójść do tego samego lasu, co wczoraj, jednak szybko wygnałam tą myśl z mojej głowy, ponieważ nie uśmiechało mi się natknąć się na tego samego chłopaka, co wczoraj. Chociaż nie wiedziałam czy określenie chłopak było prawidłowe, ponieważ sam w sobie wyglądał jak potwór. Dlatego stwierdziłam pospacerować gdzieś w okolicy, byle by nie zbliżać się do tego samego lasu, co wczoraj. Wiedziałam już, że nie prędko, a raczej nigdy nie zawitam w tym z pozoru pięknym lesie, ponieważ sam w sobie był śliczny. Zero śmieci, poprzewracanych drzew, wszystko w nim wydawało się idealnie, co wręcz ciągnęło mnie do tamtego miejsca, jednak wczorajsza sytuacja rzucała na to miejsce niepokojący cień. Po jakimś czasie spacerowania poczułam to samo uczucie co wczoraj, niepokoju, strachu oraz obecności i znów uczułam wrażenie, że się zgubiłam mino tego, że znajdowałam się w okolicy mojego domu i jak mogłoby być to możliwe. Rozejrzałam się dookoła siebie, ale jak poprzednim razem nikogo nie zauważyłam, jedynie czarny kot z pięknymi, dużymi, zielonymi oczami, gdy tylko mnie zauważył podbiegł do mnie i usiadł tuż przy mojej nodze. Wtedy zza rogu zauważyłam wychodzącą osobę, wysoką, ubraną na czarno o czarnych włosach i z daleka można było dostrzec krwisto czerwone oczy. Na Boga, czemu zawsze ja. Wiedziałam już kto to i karciłam się w myślach za to, że wyszłam w ogóle dzisiaj z domu. Chłopak, a może i potwór znalazł się naprzeciw mnie. Patrzył się w moje zielone oczy przepełnione strachem, a ja patrzyłam w jego krwisto czerwone rozbawianie oczy.
-Boisz się.- pierwsza rzecz jaką usłyszałam od nieznajomego. Myślę, że na moim miejscu wcale nie byłbyś zadowolony.
-Powtórzę to co powiedziałam wczoraj. Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?.- wypaliłam będąc coraz bardziej przepełniona strachem osobom, która znajdowała się przede mną.
-A czy to ważne? Powiedziałem wczoraj, że jeszcze Cię znajdę, a ja zawsze dotrzymuje obietnicy.- jego oczy dalej nie spuszczały wzroku z moich, przez co miałam wrażenie, że zaraz wypali we mnie dziurę.
-Wolałabym jednak, żebyś zostawił mnie w spokoju.- uśmiechnęłam się sztucznie z zamiarem wyminięcia go i odnalezienia drogi do domu.
Uniemożliwił mi to łapiąc mnie za nadgarstek przez do znowu przez chwilę stałam z nim twarzą w twarz. Chciałam się wyrwać, ale jego uścisk na moim nadgarstku był zbyt mocny, a wręcz sprawiał mi okropny ból, na co się skrzywiłam. Nim się obejrzałam chłopak przyłożył mi do twarzy jakiś materiał.
CZYTASZ
Vampire Love Is Eternal • Bill Kaulitz
Ficção AdolescenteŻycie młodej Isadory Frère przebiega dosyć beztrosko, jednak wszystko będzie musiało się zmienić, gdy wpadnie ona w oko młodemu wampirowi, który zawsze dążył do wyznaczonego celu. Jak będzie wyglądało życie Isadory oraz młodego wampira, gdy ich drog...