Rozdział 2

10 0 0
                                    

Ariel

Godzinę później byliśmy już na strzelnicy i major przepytywał z rodzajów broni. Każdy po kolei miał odpowiadać w różnej kolejności, nie patrząc na poprzednika, który dłonią wskazywał odpowiednie pistolety. Nikomu nie dał więcej niż C, aż nadeszła kolej Nikolasa. Mój wuj kazał mu nazwać każdy pistolet po kolei bez pokazywania. Od lewej do prawej.

-Glock 17, Walther P-99, Desert Eagle, Colt, karabinek szturmowy Beryl, karabinek M16 i Glock 19- wyrecytował Niki jak z pamięci.

-Brawo. A.

Siedziałem na stole obok broni i z zaciekawieniem patrzyłem na każdy pistolet.

-Mogę..?- zacząłem wyciągając rękę do pierwszego z nich. W końcu miałem doświadczenie w strzelaniu z łuku, broń biała nie mogła aż tak różnić się od kawałka drewna z dętką, prawda?

-Nie!- zawołali jednocześnie Andrew i Niki.

-Do strzału!- rozkazał Johnson. Każdy z uczniów wziął z lady obok karabin, błyskawicznie przeładował i wycelował w cele po drugiej stronie sali, na tarczach.- Armstrong!- zawołał i jeden z nich strzelił. Nie trafił w środek, ale nie był daleko. Tak było z każdym następnym.- Creeve! Bell! Rollington! Smith! Hepburn!

I tak do końca, według wzrostu. A jak na trzecią klasę, to wszyscy byli dość wysocy. Najniższy był Collin Armstrong z dumnym metrem siedemdziesiąt. Ostatni strzelił Nikolas. Sam środek.

-Łuuu!- zawołałem z podziwem i zacząłem klaskać. Niki popatrzył na mnie czule i uśmiechnął się słabo. Nigdy nie potrafił mocniej okazać radości, ale w jego przypadku taki delikatny uśmiech to wręcz skakanie z radości. Reszta chłopaków roześmiała się swobodnie. Podobała mi się ta atencja. Zwracali na mnie uwagę, ale nie w sensie romantycznym, tylko czysto przyjaznym. Uśmiechnąłem się słodko i spytałem:

-Mogę też spróbować?

Major nie był przekonany, ale jego uczniowie zaczęli skandować moje imię, by mi pozwolił.

-Ar-iel, Ar-iel, Ar-iel!

-Ciiiiiszaaaaa!- zawołał Johnson.- Dobra, młoda. Masz pięć strzałów. Za każdy trafiony kupuję ci...

-Monstera?- podpowiedziałem.

-O nie, twoje ADHD sięga zenitu po energetykach. Za każdy trafiony strzał możesz sobie wybrać po trzy rzeczy z jakiegokolwiek sklepu i przekażę twojemu ojcu pieniądze, żeby ci to kupił. Umowa?

-Umowa- rzekłem hardo. Od razu pomyślałem o NewYorkerze, Shein i Croppie. Uścisnęliśmy sobie dłonie.

-Saget, pokaż Ariel jak- polecił major. Niki skinął głową i spytał:

-Jaka broń?

-Niech sobie królewna wybierze- odrzekł mój wujek. Wydąłem policzki i podszedłem do lady. Wziąłem z niej jeden z pistoletów. Był ciężki i nie leżał mi dobrze w dłoni. Popatrzyłem błagalnie na mojego chłopaka, który westchnął ciężko i podszedł do mnie.

-Tą ci będzie ciężko utrzymać, patrz, jak ci ręka drży- zaczął wyjmując z mojej dłoni pistolet i odkładając go ostrożnie na miejsce.- Spróbuj Walthera- powiedział podając mi odpowiedni pistolet. Ująłem go i poruszyłem nadgarstkiem.- I jak?

-Dobrze- odrzekłem.- Całkiem dobrze leży w ręce- stwierdziłem.

-Chodź- poprowadził mnie do okna na strzelnicę i ustawił mnie w odpowiedniej pozycji.- Nogi na szerokości barków, ręce uniesione, żebyś miał go na wysokości oczu- szepnął w moje ucho i lekko kopnął moją kostkę, bym bardziej rozszerzył nogi. Objął mnie i ujął pistolet.- Teraz wyceluj... Masz czerwoną kropkę na celowniku?- spytał, ale ja kompletnie odleciałem wsłuchując się w brzmienie jego aksamitnego barytonu.- Ariel. Ariel, nie odlatuj!- sarknął i potrząsnął mną.

Blind beautyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz