Rozdział 7

2 0 0
                                    

Nikolas

-Chodź tu, ty pierdolony gówniarzu!- usłyszałem warknięcie ojca. Dziewczynki popatrzyły na mnie z przestrachem. Kiedy wróciłem, w domu rozpętało się piekło i lepiej dla nas było siedzieć cicho jak żydowskie dzieci ukrywające się w zaułkach i podziemiach przed gestapo. Wstałem z podartego materaca i wyszedłem na korytarz. Olgierd złapał mnie za ramię i wtargał do salonu. Usiadł na kanapie, a ja obok niej, na podłodze, ze spuszczoną głową, czyli tak, jak mieliśmy siedzieć. Nam, dzieciom, nie wolno było siedzieć na kanapie czy krzesłach. Popatrzyłem na niego zza kurtyny rzęs.- Nie patrz na mnie tak bezczelnie, ty pierdolona żmijo- syknął ojciec i, nie czekając na moją reakcję, zadał pytanie:- Po chuj żeś mówił temu facetowi, co się tu dzieje? Ile razy ci trzeba powtarzać, że to co w domu, zostaje w domu?!- warknął i rzucił we mnie paczką po papierosach. Złapałem pudełeczko zaraz przed moją twarzą i odpowiedziałem:

-Nic mu nie mówiłem. Serio myślałeś, że nikt nie zauważy tych siniaków i ran?- zapytałem ostro.

-Nie pyskuj- syknął Olgierd. Nie odpowiedziałem.- Czego ci mało? Masz dach nad głową. To powinno ci wystarczyć.

-Wolałbym być bezdomny, niż być twoim synem- wysyczałem sucho.

-Nie jesteś moim synem, cholerny smarkaczu. Wstyd mi za ciebie- odrzekł ostro.

-Gówno mnie to obchodzi!- krzyknąłem i poderwałem się.- Co ty sobie myślałeś?! Jak możesz tak traktować dzieci?! Nawet nie chodzi o mnie, tylko o dziewczynki! Jak one mają dorosnąć w takim środowisku?!

-Nie podnoś na mnie głosu, pierdolony gówniarzu, bo dostaniesz takie baty, że na dupie nie usiądziesz- zagroził.

-Nie obchodzi mnie to, słyszysz?! W dupie mam twoje zdanie, już nie masz na mnie żadnego wpływu! Za parę dni przyjdzie tu Andrew Johnson i zabierze mnie i dziewczynki z tego piekła! I wiesz co? Przeniosę się do klasy dziennikarskiej. Dołączę do kółka sztuki. Wyjadę do Włoch i rzucę ten popierdolony burdel. I wiesz co jeszcze? JESTEM GEJEM!- wrzasnąłem na koniec. Nie przemyślałem tego ostatniego zdania. Miałem tylko w planach tą wypowiedź, którą układałem dwa dni. I w całym stresie porzuciłem zachowanie umiaru i bezpieczeństwa, a do tego zapomniałem o homofobicznej postawie mojego ojca. Olgierd poderwał się, złapał za leżącą na stole butelkę po wódce i rzucił się na mnie. Cofnąłem się pod ścianę, a później próbowałem prześlizgnąć się do drzwi, by wybiec z domu i przeczekać gniew ojca pod mostem albo w jakimś bardziej przytulnym zaułku, ale Olgierd rzucił we mnie butelką. W ostatnim momencie uchyliłem się i osłoniłem ramionami przed deszczem odłamków szkła, który posypał się na moje lewe ramię. Mężczyzna rzucił się na mnie, ale odskoczyłem w bok.

-Ty pierdolona cioto- syknął.- Taką sobie żmiję wyhodowałem! Baty cię nie nauczyły, że mężczyzna ma być z kobietą? Komu pozwoliłeś się przeruchać, co?

Nie odpowiedziałem i skupiłem się na unikaniu kolejnych ciskanych we mnie przedmiotów. W końcu poszła lampa, na którą zbierałem trzy miesiące. Warknąłem:

-Przestaniesz rzucać rzeczami, za które ja zapłaciłem?- i uniknąłem lecącej w moją stronę butelki z piwem. Olgierd w końcu rzucił we mnie flaszką po winie tak szybko i pod tak niespodziewanym kątem, że nie zdążyłem się odsunąć. Butelka uderzyła mnie w posiniaczone żebra. Jęknąłem i skuliłem się pod ścianą. Jak na pijaka to mój ojciec był dość silny. Dopadł do mnie, rozbił butelkę po czystej o ścianę, złapał mnie za włosy i przytknął ostrą krawędź do mojej szyi.

-Ty niewdzięczny pedale- syknął.- Jak, kurwa, śmiałeś? Męska dziwka się znalazła. Taki wstyd rodzinie przynieść...

-I kto to mówi- mruknąłem pod nosem. Musiał to usłyszeć, bo szarpnął mnie, bym wstał, i zaczął uderzać mną o ścianę. Zacisnąłem zęby.- To niczego nie zmieni- syknąłem wiedząc już, że jestem na straconej pozycji i czy tak czy tak mnie zabije.- Może nawet zaproszę cię za parę lat na mój ślub, polubisz mojego męża...

Blind beautyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz