26. Niebezpieczeństwo

601 15 0
                                    







4 godziny potem:








Obudziłam się w strasznie ciemnym i starym pomieszczeniu. Wydawało mi się, że wszystko tutaj jest z drewna. Było mi w cholerę zimno i co najgorsze każda rzecz którą posiadałam została mi odebrana przez porywaczy.

Moje ręce przywiązano do drewnianego słupa który był wbity w podłogę aż po sufit. Nie miałam szans uciec, bo drzwi były otwierane tylko z jednej strony.

Te pomieszczenie przypominało trochę tę, w którym zamknięto mnie podczas porwania z Dylanem. Chociaż to nie było miłe wspomnienie to naprawdę pokój był podobny. Zastanawiałam się jak z stamtąd uciec, ale nie przyszło mi do głowy zbyt wiele pomysłów. Jednym z nich było to, że jak porywacz tutaj wejdzie, to skopie mu dupę i ucieknę przez otwarte drzwi. Tak, na pewno by mi się to udało.

Przez związane ręce sznurem, nadgarstki były już całe poranione i marzyłam o tym żeby któryś z braci albo Adrien mnie znalazł.


Po pewnym czasie siedzenia na zimnej podłodze ze związanymi rękoma, drzwi zaczęły się otwierać. Do pokoju wszedł mężczyzna który wyglądał na około 40 lat. Miał na sobie koszulkę i dresy. Cuchnęło od niego alkoholem.


- Widzę, że nasza Hailie się obudziła.- mruknął mężczyzna.

Wasza?


- Czego chcecie- warknęłam, ale dało się wyczuć odrobinkę strachu w moim głosie.

Mężczyzna ukucnął przy mnie i wziął mój podbródek w rękę. Natychmiast się wyrwałam przekręcając przy tym głowę w prawo. Znowu zaczęłam płakać, bo bałam się, że chcą mnie skrzywdzić.

- Ale spokojnie, przecież my nie chcemy zrobić ci krzywdy.- zaśmiał się chłopak.

Odwróciłam głowę w jego kierunku.

- To.. to w takim razie czego chcecie?


Znowu się zaśmiał.

Przybliżył swoją twarz do mojego ucha.

- Cierpienia Monetów. Damy im małą nauczkę za to co zrobili nam parę lat temu. Ciekawe czy twoi bracia zdążą cię uratować czy nie.

Prychnął.


- Masz się mnie kurwa słuchać. Idziesz ze mną.

Odwiązał mi ręce, następnie tak mnie mocno pociągnął, że po moim całych plecach przeszedł ogromny ból.

Kazał mi iść jakimś korytarzem, aż nie doszliśmy do jakiś szarych drzwi. Otworzył i popchnął mnie tak, że wylądowałam na podłodze.

-Ładna.- powiedział drugi mężczyzna.

Lekko zdyszana podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka palącego  papierosa. Obok niego znajdował się stolik, szafa i małe łóżko.

- Zostaw nas samych, Charl.

Pierwszy mężczyzna wyszedł i trzasnął drzwiami przekręcając w nich klucz.

- Hailie Monet.


Kojarzyłam skądś tą twarz, ale za bardzo nie wiedziałam skąd.

- Nie pamiętasz mnie?- zapytał.

Pokręciłam delikatnie głową na znak, że nie  pamiętam.


- Były ochroniarz albo były pracownik Adriena. Mówi ci to coś?

I nagle mnie oświeciło. Pamiętam jak Vincent zatrudnił dla mnie ochroniarza, gdy miałam jeszcze 14 lat, ale zwolnił go bo nie za dobrze pełnił swoją role. Miał chyba na imię Rodrick? Potem poszedł do pracy jako pracownik dla Adriena. To on mnie znalazł wtedy kiedy uwolniłam się spod rąk Rydera. Nie za dobrze wtedy mnie potraktował, ale cóż życie.

Rodzina Monet- KontynuacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz