ROZDZIAŁ 2

555 32 3
                                    

Hana

Nim na dobre zapadł zmrok, byłam już w pełni przyszykowana do czekającej mnie z samego rana podróży. Dla moich rodziców, a raczej mojego ojca oraz macochy była to niepowtarzalna i jedyna okazja, aby pozbyć się mnie z watahy na dobre. Nie miałam im tego za złe, bo w końcu do niczego bym się im nie przydała. Oprócz zwyczajnych obowiązków; prania, sprzątania, gotowania i zajmowania się domem nie potrafiłam niczego po za tym. W ich oczach byłam zupełnie nikim. Przez te wszystkie lata wyprano ze mnie wszelkie dobre emocje, a radość czułam naprawdę w skrajnych wypadkach. Chodź po tym co się stało... Nie mogłam miło wspominać chwil, które spędziłam w towarzystwie Theo. Młody wilkołak okazał się być zwykłym tchórzem, i najprawdopodobniej w przyszłości odziedziczy po swoim ojcu stanowisko Alfy, mając przy sobie wilczycę z dobrej, wysoce cenionej rodziny.

Rzeczy nie było sporo. Do torby, którą mi podarowano wraz z jedynym, porządnym ubraniem, bym nie wyszła na żebraczkę przy pierwszym spotkaniu z przyszłym mężem, włożyłam resztę swojego odzienia, parę przydatnych przedmiotów, takich jak wyżałowany grzebień, którym czesałam potargane, smoliste włosy, oraz kilka pamiątek, które ostały się po mamie. Może nie były tak cenne jak jej suknia, którą zniszczyła Claire, ale wciąż mogłyby mi o niej przypominać. Zwłaszcza zdjęcie, moje oraz moich rodziców, na którym wyglądaliśmy na naprawdę szczęśliwą rodzinę. Może i tak było, jednak tylko do pewnego czasu. Jej śmierć odbiła piętno nie tylko na mnie, ale i na reszcie zmiennych z watahy mojego ojca.

Kładąc się spać nie sądziłam, że znów będę miewać piękne sny o tym, jakby to było móc przybrać wilczą formę i o poranku udać się na długi bieg przez las, pośród delikatnej rosy trzymającej się kurczowo źdźbeł traw... albo podczas pełni księżyca, gdy w oddali słychać wycie wilków do srebrzystego księżyca. Tak wyobrażałam sobie życie, gdybym zyskała szansę stania się jedną z nich. Pomimo bycia wilkołakiem, łatwo przychodziły mi zranienia, które goiły się tygodniami, moje zmysły nie były na tyle wyostrzone, by w porę wyczuć czyhające gdzieś w cieniu drzew zagrożenie, ani nawet nie panowałam nad własnymi emocjami. Zachowywałam się co najmniej jak człowiek, chodź nim nie byłam. Więc co takiego musiało się stać w mojej przeszłości, że wszystkie wilcze cechy praktycznie mnie opuściły? Albo w najgorszym wypadku - zostały mi odebrane. Pytanie tylko, po co?

Nazajutrz rano obudził mnie donośny huk, ktoś uderzał w drewnianą powłokę drzwi, zupełnie tak, jakby chciał siłą wtargnąć do pokoju, w którym spałam i przy okazji rozwalić drzwi, oddzielające mnie od korytarza. Nie mogłam liczyć na co innego, ponieważ już po chwili do pomieszczenia wtargnęła dobrze znana mi osoba, a wręcz znienawidzona przeze mnie... Sarah praktycznie natychmiast wyciągnęła mnie za fraki z łóżka i z podłym wyrazem twarzy bez problemu rzuciła mnie na podłogę sprawiając, że na pewno tego dnia zdobyłam dodatkowe siniaki na ciele. Żadna nowość.

— Oh, jesteś tak słaba, że nawet nie potrafisz ustać porządnie na nogach? Współczuję twojemu przyszłemu mężu, że będzie musiał użerać się z taką niedorajdą. Co lepsze, nie pomogę ci, jeżeli zdecyduje wywalić cię na zbity pysk moja droga. Jednak dzięki temu pozbędę się ciebie, i będę mogła w spokoju cieszyć się szczęściem mojej córki. W końcu doczekam się godnych wnuków, które na pewno będą cenionymi wilkołakami. Taki wyrzutek jak ty nie dorównałby Claire, nawet za sto lat. Pogódź się z tym i zbieraj manatki, odprawię cię osobiście — czując jej osobliwy wzrok na sobie nie miałam innego wyjścia jak tylko podnieść się z podłogi i wstać na równe nogi, otrzepując z siebie resztki kurzu, który zdążył się mnie uczepić w tym czasie.

Jednak to, że ona sama postanowiła mnie odprawić do obcej mi watahy, było dla mnie naprawdę wielkim zaskoczeniem, na tyle by przez pierwsze pół minuty stać i wpatrywać się w nią zwyczajnie dlatego, by upewnić się, że mówiła prawdę.

Wolf MarriageOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz