2.

4 0 0
                                    

Uwaga, tylko pierwszy rozdział był pisany w trzeciej osobie!

Jak się, okazało, moim pierwszym zadaniem okazało się... dostarczenie liściku miłosnego (fuj) jakiejś dziewczynie. Jedyny problem polegał na tym, że nadawcą był Damiano Guzman- chłopak, który podobał mi się od dłuższego czasu... Ugh. No ale nic nie mogłam na to poradzić- babcia uparła się, że mam pomagać mieszkańcom wioski za wszelką cenę-no to pomagałam. Szybko schowałam list do mojej torby i przywołałam moją moc- niewidzialność. Ogarnęło mnie uczucie, jakby strużka zimnej wody spłynęła mi po karku, wdłuż kręgosłupa. Brrr. Nie polecam, ale tak jakby nie wybierałam swojego daru (chociaż nie ukrywam, że często jest bardzo przydatny). Uniosłam dłonie przed twarz. Nie widziałam ich, ale za to wyostrzyły mi się zmysły i pole widzenia. Szybkim krokiem przeszłam przez plac, obok stoiska mamy. Mama ma talent do leczenia- i, jakimś cudem, zawsze mnie widzi, nawet kiedy jestem niewidzialna. Teraz wzięła mnie za rękę i wcisnęła mi arepę.

- Corazón, widzę, że coś cię martwi- powiedziała troskliwie, jak to ona. 

- Nic mi nie jest, mámi- odburknęłam- przepraszam, ale trochę się śpieszę.

Jak zwykle poparzyła na mnie z tą matczyną czułością, która zwykle mnie wzrusza, ale nie dzisiaj. Dziś dzień zaczął się źle. Miałam czas, ale jako samozwańczy listonosz Encanto, byłam szybka i punktualna- zwykle listy/paczki dostarczałam najwyżej w kilka minut. Niektórzy nadopiekuńczy rodzice wynajmowali mnie jako przyzwoitkę- oczywiście niezauważaną, hehe. Po jakichś dwóch minutach dotarłam do domu Antonii, dziewczyny, do której zalecał się Damiano. Drzwi wszystkich domów są otwarte, więc bezproblemowo weszłam. Znalazłam pokój Antonii, wyjęłam list z torby i położyłam na biurku, po czym szybko wyszłam. Czując, że zbiera mi się na płacz, popędziłam do domu, kiedy tam dobiegłam, od razu otworzyłam drzwi do swojego pokoju, walnęłam się na łóżko i rozpłakałam. To było autentycznie najgorsze zadanie w historii moich zleceń. Jakieś pięć minut później do mojego pokoju wpadła Isabela, moja ulubiona siostra. Uklęknęła przy moim łóżku i położyła mi dłoń na plecach.

- Hej, hej, Jazmin, wszystko będzie dobrze- powtarzała spokojnie. Zeszłam z łóżka i usiadłam przy niej, jednocześnie przytulając moją ukochaną siostrę. Tak, wiem mam 14 lat, ale trudno. 

- Dlaczego to akurat on?- pytałam przez łzy.

-Co ja takiego zrobiłam?- kiedy spojrzałam na Isabelę, zobaczyłam, że ona również ma łzy w oczach. 

- Nic, hermanita, nic. Jednak życie nie jest sprawiedliwe.

Zrobiło mi się wstyd, zwłaszcza, gdy po policzkach Isy spłynęły słone kropelki łez. Nienawidzę, kiedy moja rodzina się smuci, więc ostrożnie wytarłam policzki Isabeli palcem i znowu ją przytuliłam. Nie ma to jak kochająca siostra, mówię wam. 

- Wybacz, Isabela. Nie chciałam cię urazić, mi hermana...- wyszeptałam.

Licząc na cudWhere stories live. Discover now