Caroline

145 59 0
                                    

Poniedziałek. Wstałam o ósmej jak co każdy poniedziałek odkąd zaczęłam studia. Czułam, że dziś będzie jeden ze słabszych dni, od lat zmagam się z depresją, wiedziałam jak działa mój mózg podczas epizodów. Nie miałam najmniejszej chęci wstać z łóżka,  wcześniej nie mogłam spokojnie zasnąć chociaż byłam bardzo zmęczona.Pomimo sprzeciwów mojego mózgu podniosłam się z łóżka. Zebrałam ubrania na dziś, świeżą bieliznę i poszłam wziąć prysznic. Było mi ciężko, wyszłam spod prysznica i starłam pare, która zebrała się na zimnej tafli lustra. Spojrzałam na swoją twarz i już wiedziałam, że dziś będę musiała nałożyć podwójną warstwę korektora pod oczy. Śniada cera została przyozdobiona ciemnym cieniami pod oczami, czarne włosy kaskadami opadały na moje plecy. Nałożyłam na swoją twarz trochę więcej makijażu niż zazwyczaj, podkreśliłam rzęsy tuszem do rzęs i przejechałam bezbarwnym błyszczykiem po swoich dość pełnych ustach. Włosy wysuszyłam i zakręciłam na końcach. Ubrałam się w swoją spódniczkę w kartkę, rajstopy i zwykły czarny golf.

Zostało mi pół godziny do rozpoczęcia mojego wykładu prawa podatkowego i rachunkowości. Dla jednych mogła być to zmora ale ja uwielbiałam swoje zajęcia i chętnie w nich uczestniczyłam. Rodzice już od małego narzucali mi na jakie studia mam się udać.Rodzina od lat przekazywała sobie posady dyrektorów finansowych w naszej firmie, której właścicielem był mój ojciec, wcześniej jego dziadek, a jeszcze wcześniej pradziadek. Pomyślałam że dzisiaj spróbuję poprawić sobie jakoś humor pyszną kawą ze Starbucksa. Narzuciłam na siebie czarny długi płaszcz, ubrałam czarne szpilki z czerwoną podeszwą. I zaczęłam swój spacer w stronę wcześniej wspomnianej kawiarni. Nie zajęło mi to długo, ponieważ mieszkam jakieś 15 minut od kampusu,a w drodze do niego znajduje się pełno sklepów, kawiarni, kwiaciarni, piekarni i sporo sklepów z odzieżą. Wzięłam swoją ulubioną karmelową latte i udałam się na uniwersytet. Jesień w Washingtonie była bardzo dziwna na przykład wczoraj mogłam wyjść na zewnątrz w spodenkach i koszulce,a dziś to już zupełnie inna bajka. Trzęsłam się z zimna na dworze było jakieś 6 stopni. Udałam się pod swoją salę i czekałam na pojawienie się wykładowcy. W między czasie odpisałam swoim przyjaciółką i potwierdziłam nasze dzisiejsze wieczorne spotkanie. Umawiałam się z nimi kiedy miałam lepszy humor i ciężko jest mi  teraz zrezygnować ze spotkania. Pięć minut przed rozpoczęciem wykładu pojawił się nasz nauczyciel i wypościł nas wszystkich do klasy. Uwielbiałam Pana Adamsa miał około 40 lat, był dość przystojny jak na swój wiek i miał super poczucie humoru.

-Dzień dobry drodzy państwo, dzisiejszym tematem zajęć będzie rachunkowość zarządcza. - uśmiechnął się ciepło i upił łyk swojej kawy z jeden z kawiarenek o której wcześniej wspomniałam. - oprócz tego dołączy do nas dzisiaj nowy uczeń- skończył, a w tym samym momencie otworzyły się drzwi do sali- Pan Maksim Volkov-

Młody mężczyzna uśmiechnął się niepewnie i podrapał się po karku. Skinął w naszym kierunku. Podszedł bliżej biurka profesora i zaczęli o czymś rozmawiać. Dało mi to chwilę możliwości na przyjrzenie się Maksimowi. Był bardzo przystojny ciemne, kręcone, krótkie włosy pozostały w nieładzie. Miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Koszula opinała jego dość duże mięśnie, podwinięta w rękawach do łokci ukazywała jego męskie  przedramiona. Mogłam przyznać, że gość był w moim typie. Był piękny. Pogawędka z profesorem w końcu skończyła i chłopak ruszył w moją stronę.

Always been youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz