Rozdział 3.

19 4 0
                                    

OSTRZEŻENIE TEN ROZDZIAŁ ZAWIERA SZCZEGÓŁOWY OPIS MORDERSTWA, JEŚLI JESTEŚ WRAŻLIWY, NIE CZYTAJ!

?

Z przenośnego radia, które stało na drewnianej wiszącej półce, zaczęła lecieć piosenka „She knows" J. Cole'ego, dając sytuacji jeszcze więcej dreszczu.

Czerwona maź spływała po jej głowie niczym wiśniowa polewa, którą rozkoszowałem się codziennie. Jej kark był skręcony, a martwe oczy patrzyły się w kierunku światła dobiegającego od małej żarówki, która raz po raz mrugała. Koszulka, jak i spodnie zostały rozerwane przez moje ręce pragnące dotknąć tej gładkiej i nieskazitelnej skóry. Wziąłem tasak z podłogi, po czym rzuciłem w leżące przede mną ciało. Krew rozbryzgała się na wszystkie strony ochlapując tym samym moją maskę i betonową podłogę. Poczułem przeogromną satysfakcję patrząc na moje arcydzieło.

Podniosłem wzrok na koniec pomieszczenia, w jego ciemnościach siedziała kolejna dziewczyna. Te dwie niewiasty niecałą godzinę temu nie wiedziały co ich czeka, że dziś wydadzą z siebie ostatni pierdolony wydech. Powoli zacząłem się do niej zbliżać, moje kroki odbijały się echem od ścian pokoju, przerażenie w jej oczach było wyczuwalne nawet na kilometr. Uniosłem kąciki ust do góry, kiedy wtuliła się bardziej plecami w ścianę.

- Kim jesteś? - odezwała się, a głos jej dygotał przy każdej wymawianej literze.

- Od teraz? Twoim największym koszmarem.

Rzuciłem się na nią jak drapieżnik na swoją ofiarę. Złapałem ją i rzuciłem na stół, szarpała się i krzyczała, ale chyba nie wiedziała, że nic już nie pomoże. Rozpiąłem jej spodnie jedną ręką już odpuszczając rwanie. Wyjąłem nóż z paska i już chciałem to zrobić, lecz przez kruchy głos kobiety moja dłoń zamarła w powietrzu.

- Zostaw mnie, dlaczego to robisz. Dlaczego akurat ja - wyłkała.

Popatrzyłem się na nią i zbliżyłem swoje usta do jej policzka i wylizałem jej słonawe łzy.

- Za błędy rodziców się płaci - szepnąłem.

I wbiłem jej nóż do gardła. Jej ryj był tak potężny, że aż zahuczało mi w uszach. Skrzywiłem się. Wbiłem go głębiej w tym samym czasie dotykając ją. Sprawiało mi to przyjemność, dotykanie swojej ofiary i jednocześnie zabijanie jej. Krew strużkami płynęła z jej szyi, aby następnie spłynąć po blacie i na końcu znaleźć się na cementowej podłodze. Z czasem jej ciało przestało się ruszać, wtedy wiedziałem, że nie żyje. Zostawiłem nóż i zrobiłem zdjęcie, żeby później wywołać burze wśród mieszkańców tego pieprzonego Miami. Uśmiechnąłem się oraz wytarłem maskę rękawem czarnej bluzy.

I wyszedłem zostawiając za sobą kolejne życia na mojej drodze, która coraz bardziej płonęła.

***

Kostki lodu pływały w szklance z whiskey. Ciągle było słychać śmiechy, a podłoga dudniła od głośnej muzyki i ludzi na niej skaczących i ocierających się o siebie. Wziąłem alkohol i wypiłem go do końca jednym haustem, po czym z hukiem odłożyłem na szklany blat.

Zawsze tu przychodziłem po moich morderstwach piłem, zaliczałem, aby później rzucić się na łóżko i zasnąć na parę dobrych godzin. I tym razem było tak samo, lecz jedna rzecz nie zgadzała się w mojej rutynie.

Myślenie o niej.

O Charlotte Hatfield. Dziewczynie, która nie miała pojęcia, że wróciłem z zamiarem zgotowania jej piekła, jakiego jeszcze nie miała, a było ich wiele.

Jesteś chory, jej słowa odbijają mi się echem w głowie, od kiedy zobaczyłem ją dwa dni temu w klubie razem ze swoimi wstrętnymi przyjaciółkami. Już nie była tą samą piętnastolatką, którą spotkałem tamtej nocy. O nie, ona była kobietą i to bardzo ładną. Jej kobiece kształty uwydatniły się z biegiem lat, oczy stały się chłodniejsze, jakby właśnie tam trzymała cały ból gromadzący się w jej ciele. Określając ją dwoma słowami była w chuj piękna.

Pomyślałem, że może ją odwiedzę, moją małą kruszynkę. I tak zrobiłem już po chwili wsiadałem do auta, nie przejmując się alkoholem krążącym w moich żyłach.

***

Była tam. Stała na balkonie opierając się o parapet okna. Założona przez nią za duża koszulka podciągnęła się odsłaniając jej tyłek.

Przełknąłem głośno ślinę.

Przyjeżdżając tutaj nie spodziewałem się, że będzie jeszcze ładniejsza. Wypuszczała dym papierosa ze swoim słodkich, malinowych ust, które miałem wielką ochotę skosztować, ale nie mogę jeszcze nie teraz. Zgasiła szluga przydeptując go klapkiem weszła do środka odwracając się, aby zamknąć drzwi i zasłonić okna. Zamarła. Jej wielkie czarne oczy wpatrywały się we mnie ze strachem. Podniosłem rękę odzianą w czarną rękawiczkę i pomachałem jej, po czym ułożyłem palce w pistolet, strzeliłem.

W oddali wydobył się huk powodując zamieszanie wśród ptaków siedzących na pobliskich drzewach. Charlotte ocknęła się i zasłoniła szybko zasłonę, a ja stałem i czekałem z nadzieją, że jeszcze wróci, ale tak się nie stało, więc zacząłem iść w kierunku samochodu stojącego na drugim końcu ulicy. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i wszedłem w kontakty znajdując jej numer. Moje palce same wystukały wiadomość i wysłały do Hatfield.

Wróciłem:)
Wiem, że się cieszysz.

Kruszynka:
To źle myślisz.

🦋🦋🦋

No hej, dzisiaj rozdział jest wyjątkowo krótki, ale bardzo potrzebny, bo trochę poznajecie tą niewiadomą osobę.

Swoje przemyślenia dawajcie tu>>>

Dobranoc

THE DEVIL NEVER SLEEPSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz