Ostrzegam rozdział zawiera dużo błędów, dlatego, że już nie miałam głowumy do jego sprawdzania.
Miłego czytania!
Crystal od minuty opowiadała o wspólnej nocy z nowo poznanym chłopakiem. Był to nie kto inny jak Xavier, chłopak, który był tamtej nocy w klubie i rozmawiał z dziewczynami w gronie swoich kumpli.
- No i wiesz on wtedy... - przerwała, patrząc się na drzwi do kawiarni.
Charlotte odwróciła wzrok od filiżanki, którą polerowała już od dobrej minuty, robiąc to samo co ona. W wejściu stali oni. Chłopaki, którzy namieszali jej przyjaciółkom w głowach.
- Japierdole - powiedziały obie. Blondynka westchnęła rozmarzona, patrząc się na blondyna z loczkami, który zmierzał w ich kierunku razem z resztą. Natomiast Charlotte nie było do uśmiechu, gdy zauważyła chłopaka z cmentarza.
- Najlepsze koleżanki do towarzystwa - powitał ich uśmiechając się entuzjastycznie. - Widzimy się jutro? - zapytał Crystal, ta tylko kiwnęła głową, a gdy uświadomiła sobie, że bez przerwy się patrzyła na Xaviera, szybko odwróciła wzrok, a jej policzki przybrały odcień bordowy.
- No to jak ostatnio było tak fajnie to może chcecie gdzieś wyjść z nami - zaproponował kierując swój wzrok w stronę Charlotte, teraz każdy się na nią patrzył.
Char rozważyła wszystkie za i przeciw tych drugich było więcej, więc oznaczało to jedno.
- Nie - oznajmiła krótko, po czym zdjęła fartuch z logiem jej miejsca pracy i udała się na zaplecze. W pomieszczeniu przebrała się z roboczych ubrań, włożyła czarny płaszcz i wzięła płócienną torbę zawieszając ją sobie na ramieniu. Z powrotem udała się do miejsca, w którym dwie minuty temu była. Wszystkie pary oczu spojrzały się na nią, gdy weszła po drodze zgarniając butelkę wody, którą zawsze miała przy sobie, kiedy była przy barze.
- No weź, chodź z nami - słowa blondynki zatrzymały ją w pół kroku. - Będzie fajnie zobaczysz - powiedziała namawiając ją.
Czarnowłosa westchnęła z udreką tym samym odwracając się w jej stronę i odpowiedziała.
- Mam już plany.
Crystal uniosła prawą brew do góry po czym sarknęła, jej twarz nabrała poważnego wyrazu. Charlotte wiedział już o co jej chodzi.
- Twoje plany to inaczej siedzenie samotnie w mieszkaniu, picie wina, użalanie się nad sobą, aby później spalić całą paczkę fajek i położyć się pijaną do łóżka - stwierdziła. - Wyluzuj, przecież nie musisz siedzieć tam całą noc. Wypijesz z nami dwa drinki i jak chcesz możesz się zwijać.
- Nie i koniec - odpowiedziała ostatecznie Charlotte.
Skierowała się do wyjścia, zakładając słuchawki na uszy.
- Ale ma kija w dupie - parsknął, jakiś typ.
- Wolę mieć codziennie kija w dupie, niż mieć co noc innego chuja - zripostowała i wyszła zostawiając za sobą zdziwione towarzystwo.
Szach - mat.
Nogi bolały ją od pokonanych kroków, niestety, ale kawiarnia, w której pracowała znajdowała się daleko od jej domu. Na dworze było już ciemno, słonce zaszło jakąś chwilę temu, na niebie ukazały się pierwsze gwiazdy, a księżyc pokazał się w całej okazałości.
Z oddali słyszała dźwięk silnika samochodu, co było dziwne, bo tą ulicą nikt zbytnio nie jeździł. Charlotte przyśpieszyła, więc kroku, żeby jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Auto zrównało się z nią, a szyba po prawej stronie się rozsunęła.
Dziewczyna spojrzała kątem oka na pojazd, po czym prychnęła.
- Nie wierzę - mruknęła pod nosem.
- Co tam mamroczesz?
Osoba kierująca odezwała się swoim zachrypniętym głosem, na co po plecach dziewiętnastolatki przeszły dreszcze. Spojrzała na niego.
- Co tu robi chłopak z cmentarza? - zapytała kpiąco.
Czarnowłosy zaśmiał się i zatrzymał.
- O nie, nie myśl nawet o tym. Nie wejdę do niego - zaprzeczyła Char, patrząc się na niego jak na idiotę.
- Jak chcesz, ale wiesz, nie zdziw się jak ktoś cię napadnie albo zaciągnie do jakiejś ciemnej uliczki, wyrwie ci tę torbę, a następnie... - urwał, gdy kobieta weszła do auta i zamknęła drzwi z trzaskiem. Kąciki jego ust podniosły się do góry, ukazując dołeczki w policzkach.
- Jedziesz czy nie - warknęła przez zaciśnięte zęby.
Pokiwał głową i ruszył. Pomiędzy nimi panowała cisza, ale nie niezręczna. Cisza, która podobała się obu. Nagle przerwało ją pytanie dziewczyny.
- Jak ty w ogóle masz na imię? - odwróciła się w jego stronę, przerywając patrzenie w zaparowaną szybę.
- Blaise.
Blaise. Przynajmniej ma ładne imię, bo inteligentnością to on zbytnio nie grzeszy.
- A więc Blaise. Skąd wiesz gdzie mieszkam.
Chłopak zamarł.
- Po prostu - odpowiedział szybko, skręcając w stronę bloku, w którym mieszkała Charlotte.
Dziewczyna uniosła na brew, patrząc się na niego szukając odpowiedzi na jego twarzy. Jej oczy miały przypominały czarne węgle, które spaliły się już w kominku. Ich kolor nie był zwykłą czerń. Ona była inna od wszystkich, wyjątkowa.
Nie patrz się tak na mnie, bo mi zaraz spodnie rozerwie, pomyślał Blaise.
Zatrzymał się pod miejscem docelowym. Char nacisnęła klamkę i już chciała wychodzić, ale coś jej w tym przeszkodziło, a raczej ktoś. Mężczyzna złapał jej dłoń i pociągnął w swoją stronę. Ich wzrok się spotkał, a między pocałunkiem dzieliły ich jedynie milimetry. Czarnooka oblizała powoli swoje malinowe usta.
O japierdole, kobieto błagam cię, nie rób tego.
Zbliżył swoje wargi do niej, ona natomiast chuchnęła w nie i wysiadła ze zwycięskim uśmiechem.
- Chyba masz jakiś problem - kiwnęła w stronę jego spodni.
I skierowała się w kierunku domu. Blaise patrzył się na nią, dopóki nie weszła do klatki i nie zniknęła pośród ciemności.
- Do zobaczenia motylku.
No hej, hej.
Rozdział znowu krótki, ale wynagrodzę wam to kolejnym, bo tam to dopiero będzie się działo. 🤭
Swoje wrażenia zostawiajcie tu>>>>
Dobranoc motylki🦋
CZYTASZ
THE DEVIL NEVER SLEEPS
Teen Fiction"Rozpaliliśmy ogień w naszych sercach, ale nie wiedzieliśmy, że tak szybko zgaśnie". Miami było spokojnym miastem, turyści chętnie tam przyjeżdżali z względu na piękne plaże oraz zachody słońca, do czasu, gdy nie pojawił się ON. Morderca, który nie...