Rozdział 27

54 5 0
                                    

Keith:

- Jesteście razem?! - podnosi głos Danni wstając w szoku z miejsca.

- Po pierwsze, nie krzycz bo ludzie się dziwnie patrzą, a po drugie, siadaj na dupie bo zaraz wylejesz cole. - upominam ją szybko.

Znajdujemy się w KFC. Jest ze mną Isabella, Danni, David i niestety Stormy. Jest niedziela i od tego dnia muszę wytrzymać tylko niecałe 2 tygodnie. Na ten czas ta smarkula zostaje, więc chyba dam rade.

Te niedzielne popołudnie postanowiliśmy spędzić razem. Przy okazji mogłem pochwalić się pewną zmianą w moim życiu. Jak widać moja była dziewczyna, Danni dość mocno się zaskoczyła. Usiadła z powrotem dopiero jak ją upomniałem.

- Jesteś zła, Danni? Dopiero co się rozstałaś z Keithem, a my już... - nie dokończyła Isabella.

- Wszystko gra, Isabella! Gołym okiem było widać, że cię ciągnęło do Keitha. - śmieje się głośno.

- Mówiłem być była ciszej. - szepcze ze zrezygnowaniem.

- Ja i Keith to była fajna przygoda, ale już się zakończyła. Teraz jest moim przyjacielem i cieszę się, że kogoś znalazł. - mówi wesoło.

Można powiedzieć, że Danni "złagodniała" w stosunku co do Isabelli. Możliwe, że wcześniej brała dystans ze względu na nasz związek. Teraz nic ją nie trzyma by mnie pilnować. Ona sama korzysta z wolności. Jak narazie nie jest to nic na stałe, ale ona już taka jest.

- Gratulacje. Pasujecie do siebie. - wtrąca David.

Blondynka na słowa przyjaciela zarumieniła się i zakryła twarz włosami. Zaśmiałem się cicho na jej gest.

- Są wspaniali. Wszyscy zrozumieli. - wzdycha i przewraca oczami Stormy.

- Jeśli coś ci się nie podoba to nie musisz z nami siedzieć. - mówię.

Nie żebym ją zapraszał. Pojechała ze mną na miejsce spotkania. Poznała moich przyjaciół. Nie wiem co dalej chcę robić i niezbyt mnie to interesuje.

- Nie mam gdzie. Tata pracuje, a nie będę siedziała z pokojówką. - sapię ze znużenia.

- Melissa jest w porządku, a ty jesteś już pełnoletnia, więc nic cię nie trzyma do zwiedzania miasta. - prycham.

- A co tutaj jest do zwiedzania? - na znak frustracji opadła na oparcie krzesła. - To miasto jest nudne. - dodaje.

- Przykro mi, że nasze miasto nie jest takie wspaniałe jak Francja. - kpie z niej.

- Keith. - zatrzymuje mnie Isabella i jej dłoń na moim kolanie.

Było blisko bym powiedział kilka niemiłych słów na temat Stormy i mojej mamy. W sumie to chyba powinienem to zrobić. Ta mała za bardzo się panoszy.

- To co chciałabyś porobić, Stormy? - pyta David.

- Na pewno nie spędzić cały dzień w KFC. - prycha.

- Więc? - podnoszę brew.

Naprawdę się powstrzymuje by nie wywalić jej z tego budynku. Nikt nie kazał jej z nami siedzieć.

Stormy wyciągnęła telefon i zaczęła w nim grzebać. Wszyscy czekamy na jej odpowiedź. Nie z ciekawości, po prostu chcemy by przestała marudzić.

- Niedaleko stąd jest boisko. Chodźmy pograć w siatkówke. - proponuje pokazując nam wszystkim zdjęcie owego miejsca.

Na szybko zerknąłem na adres. Jest niedaleko. Wystarczy wsiąść w samochód i przejechać kilka przecznic.

Wygłupy ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz