Rozdział 38

46 6 0
                                    

Blake:

Następnego dnia nie mam na nic siłe. Przez całą noc się budziłem i kręciłem po łóżku. Dlatego też, dopiero po 11 postanowiłem wstać by jako tako się ogarnąć i coś zjeść. Jakby na to nie spojrzeć to obecnie jestem u kogoś w gościach. Wiem, że Calypso nie ma mi za złe moje obecne zachowanie. Mimo wszystko, nie chcę sprawiać problemów.

Wychodząc z pokoju od razu poczułem woń papierosów. Rozejrzałem się nie widząc nigdzie Calypso. Możesz wyszła do sklepu? Z tego co kojarze to udało jej się załatwić by mieć dziś drugą zmiane. Praca nie wchodzi w gre, więc coraz bardziej zgadzam się ze stwierdzeniem, że dziewczyna wyszła na małe zakupy.

- Ale jestem zmęczony. - sapię do siebie.

Liczny płacz i mało snu daje o sobie znać. Przemycie twarzy powinno choć trochę mi pomóc. Dlatego też, ruszyłem do łazienki. Otworzyłem drzwi ziewając głośno. Dopiero jak moje powieki się podniosły zrozumiałem co właśnie zrobiłem.

Calypso stoi przede mną tylko w ręczniku. Z jej włosów jeszcze kapie woda, więc można łatwo stwierdzić, że brunetka się kąpała.

- P-przepraszam!! - podnoszę głos czując jak to robi mi się ciepło.

Bardzo szybko i z hukiem zamknąłem drzwi i tym samym wróciłem do głównego pomieszczenia.

Mój oddech jest przyśpieszony, a przed oczami mam tylko widok dziewczyny w ręczniku.

- Przepraszam. Nic nie widziałem. - zaznaczam szybko.

- Jestem zakryta ręcznikiem, więc nie masz jak cokolwiek zobaczyć. - prycha zza drzwi.

- Nie miałem pojęcia, że się kąpiesz. Naprawdę. Myślałem, że wyszłaś na zakupy, czy coś. - tłumacze.

Doskonale słyszę jak dziewczyna śmieje się w łazience.

- Zamów coś do żarcia. Głodna jestem. - rozkazuje.

- Jasne. Masz na coś konkretnego ochote? - pytam łapiąc za telefon.

- Nie. Wybierz. - mówi.

Zacząłem na szybko szukać jakiejś restauracji w telefonie. Postanowiłem za dużo nie rozmyślać i po prostu zamówić pizze.

Kiedy odłożyłem telefon ponownie widok dziewczyny w ręczniku zrobił koło w mojej głowie. Nic na to nie poradze. Calypso bardzo mi się podoba, więc to normalne, że nie mogę tego zapomnieć. Mimo wszystko, powinienem się uspokoić. Zachowuje się jak jakiś nastolatek.

Westchnąłem najgłośniej jak potrafie. Muszę zająć czymś myśli. Tak od niechcenia otworzyłem lodówke. Zbyt wiele przedmiotów to tutaj nie ma, ale jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Nie jest to nic zaskakującego, ale Calypso ma kilka butelek piwa.

Przez chwile się zastanawiałem, czy jest to dobry pomysł. Koniec końców zdecydowałem i złapałem za zimne szkło. Szybko je otworzyłem i zacząłem zachłannie pić. Nieprzyjemny, zimny smak drażni mi gardło, ale nie zatrzestaje czynności.

- Ej! Zostaw coś dla mnie! - usłyszałem.

Calypso złapała za butelke i tym samym sprawiła, że napój przestał być w mojej buzi.

- Wiem, że teraz jest ci ciężko, ale alkohol nie jest rozwiązaniem. - śmieje się dziewczyna. - Chociaż jestem chyba ostatnią osobą co powinna ci prawić kazania na ten temat. - zamyśliła się na chwile.

Wstrzymałem się by nie powiedzieć, że to nie z powodu babci złapałem za szkło.

W tym momencie poczułem dotyk dziewczyny na policzku. Siłą sprawiła, że spojrzałem jej w oczy.

Wygłupy ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz