Serce z lodu

37 7 9
                                    


Rano wstałam jak zawsze o 5.30, dziś był pierwszy dzień długo wyczekiwanych przeze mnie ferii zimowych. Ogarnęłam się na poranne biegi z trenerem, tak bardzo tego nie nawidzę ale moja matka i tak robi swoje. Kiedy byłam gotowa wyszłam na dwór z butelką wody w ręce, tam czekał na mnie Kriss który przywitał się szybko i przeszedł do rozgrzewki. Ja zrobiłam dokładnie to samo, rozgrzałam się i poszliśmy biegać jak zawsze tą samą drogą. Jako że jest zima było jeszcze ciemno więc cieszyłam się w duchu że nie będę biegła sama przez ciemny i zimny las, jak zawsze po dwudziestu minutach biegu siadamy na ławce w parku.

- Jak ci się biega? Są ferie więc przekaż swojej mamie że ja też je mam, koniec treningów do końca przyszłego tygodnia.

Chciałam powiedzieć że biega mi się wykurwiście i mamie tego nie przekaże bo po co, ale jestem dobrze wychowana więc tego nie zrobiłam.

- W porządku przekaże mamie, czy możemy biec dalej? Trochę mi zimno.

Bez słowa ruszyliśmy dalej przez park a potem dalszą drogą w stronę domu, kiedy dobiegliśmy pożegnałam się i szybko weszłam do domu aby ukryć się przed zimnym powietrzem. Tam jak zawsze czekała moja mama, która oczywiście miała wyjebane więc powiedziałam szybkie „hej" i poszłam schodami w górę do mojego pokoju. Przebrałam się w granatowy komplet, spięłam włosy w estetyczny koczek i pomalowałam się tak jak zawsze - Korektor, bronzer, róż, maskara i małe kreski. Szybko złapałam moje łyżwy i poszłam do kuchni coś przekąsić.

- Hej, jak było?

Już myślałam że moja kochana mamusia zapytała się mnie, ale to tylko moja siostra wróciła z jakiegoś nocowania.

- Spoko. - Odpowiedziała krótko i poszła do swojego pokoju.

- U mnie też mamo, super się biegało. - Puściłam oczko do mojej zaspanej mamy która uśmiechnęła się i odpowiedziała.

- Zrobić ci naleśniki, Liv?

- Jeszcze pytasz? - Obie parsknęłyśmy śmiechem, szkoda że rzadko się to zdarzało.
Zjadłam naleśniki z owocami i ruszyłam na lodowisko. Tam zobaczyłam moją przyjaciółkę, Lily która czekała na mnie przy szafce.

- Siema, jak tam?

- W miarę, a tam? - Zapytałam w sumie nie będąc ciekawa.

- Dziś mam ostatni trening przed zawodami, trochę trema ale rozjebie wszystkich którzy tam będą!

- Napewno, ja idę pojeździć i w sumie nic innego. Kolano dziś sprawdzam, to jedyne co jest ciekawe w dniu dzisiejszym.

Lily wzruszyła ramionami i poszła na lód, ja musiałam jeszcze chwilę posiłować się z moimi za małymi łyżwami. Kiedy to się udało moja przyjaciółka już trenowała układ, ja zaczęłam rozgrzewkę. Potem chwilę poćwiczyłam zatrzymania, i mi się nudziło. Nie miałam jeszcze zezwolenia na cokolwiek więcej niż niskie i proste skoki które ciężko było nazwać skokami, ale zobaczyłam Nathaniela więc musiałam wymyślić coś na szybko aby się popisać. Padło na potrójnego axla którego nigdy wcześniej nie robiłam, ale pomyślałam sobie - Przecież widziałam to na filmach. Uwzięłam się i dałam radę, całe lodowisko zaczęło głośno klaskać w sumie nie dziwię się bo to bardzo trudna figura. W oczach Mike'a obok którego stał ten piękny Nathaniel zobaczyłam coś takiego jak smutek albo zażenowanie tym że już ze mną nie jeździ. Ale w oczach Nathaniela błysk, te piękne niebiesko zielone tęczówki patrzyły się prosto w moją stronę złapałam z nim kontakt wzrokowy ale potem usłyszałam wściekłą jazdę po lodzie. Wiedziałam kto to był - Lily.
- Dlaczego to zrobiłaś? - Zapytała wściekłym głosem.

- Dlaczego nie?

- Dlatego że to ja mam mieć uwagę wszystkich a nie ty!

Cicho pod nosem powiedziałam „Ale atencjuszka" na szczęście tego nie usłyszała. Nie wchodziłam już na lód, za godzinę miałam lekarza więc powoli się zbierałam. Wyszłam z lodowiska i spojrzałam na telefon, miałam 45 minut więc poszłam na ruiny obok lodowiska zajarać. Mam astmę więc trochę głupio że pale, ale wyjebane. Nie spodziewałam się że zastanę tam tego idiotę - Mike'a.

- A ty tu czego? Nie powinieneś być na lodzie? - zapytałam mając w dupie jego odpowiedź.

- Najpierw ja zapytam, to ty palisz?
Nie kurwa colę pije.

- A co cię to? Może pale może nie, weź spierdalaj z tąd bo się przykrzysz.

- Chcesz znowu być moją partnerką? - Zapytał zaciągając się papierosem.

- Nie jeżdżę w parze, a nawet jeśli bym to robiła to mógłbyś pomarzyć żebyś był moim partnerem kochaniutki.

- Nadal jesteś zła za to że cię wystawiłem?

-  Wystawiłeś, celowo upuściłeś, wsadziłeś łyżwę w kolano. Przez ciebie nie mogłam jeździć przez rok, a więc tak. - wypuściłam dym z ust i zgasiłam peta. - Dobra nara.

- Właśnie cię przepraszam a ty znowu uciekasz.

Poszłam do taksówki i pojechałam prosto na badanie. Kolano było już wyleczone, oznaczało to powrót do treningów. Po powrocie do domu wyglądało na to że jestem sama, lubiłam takie właśnie dni bo w sumie kto by nie lubił. Przespałam się chwilę, ale ta chwila trwała tylko 20 minut bo zaczęłam się dusić. Od razu sięgnęłam do mojej kieszeni po astmator.

- Kurwa, zapomniałam że mam astmę

Jakim cudem zapomniałam o chorobie która jest tak ważna.

- Wyjebane, nie udusiłam sie przecież. - mruknęłam pod nosem.
Wstałam i poszłam do kuchni, zobaczyłam łyżwy i pomyślałam sobie - jeśli kolano wyleczone mogę iść na lód!
Wzięłam jabłko, co innego przecież to jedyna rzecz jaką jem gdy nie ma mamy która zrobi mi coś dobrego. Złapałam łyżwy i zobaczyłam za oknem autobus, szybko wybiegłam z domu łapiąc kurtkę zakładając buty i zamykając drzwi. Było mi dziwnie zimno, chwile się zastanowiłam i przypomniałam sobie że muszę się przebrać. Ponownie weszłam do domu, poszłam na górę, ubrałam się i na spokojnie spakowałam torbę. Wyszłam idealnie wyrabiając się na następny autobus. Gdy byłam na lodowisku poprostu nie wieżyłam.

Life on a piece of ice - A silver of cold happinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz