Rozdział 1

1.4K 128 17
                                    

Hazel

Odstawiłam grabie do szopy na narzędzia, po czym spojrzałam na swoje dłonie. Były całe w pęcherzach i odciskach. Przez ostatnie dni zgrabiłam liście z podwórek wszystkich moich „klientów". Potrzebowałam pieniędzy. Musiałam stąd odejść, jak najszybciej, a dokładnie wiedziałam, co się stanie, gdy opuszczę swoją „bezpieczną przystań". Uchronię się przed mrozem, który nieubłaganie zbliżał się do Chicago, ale tym samym stracę cały dochód, który miałam. Więc choć bilet na autobus do Tampy na Florydzie kosztował niecałe dwieście dolarów, to potrzebowałam o wiele więcej, aby mieć za co przeżyć, zanim znajdę nowych klientów.

Zatrzasnęłam szopę i upewniłam się, że ją zaryglowałam. Podeszłam do wielkich, czarnych dębowych drzwi i zapukałam, a następnie oparłam się o ścianę. Byłam zmęczona oraz naprawdę mocno spóźniona. Wiedziałam, że najprawdopodobniej zaliczę dzisiaj całkowicie bezsenną noc, ale nic nie mogłam na to poradzić, musiałam zdobyć te pieniądze.

– Skończyłaś? – zapytała starsza pani uśmiechając się szeroko. – Nie mam pojęcia, jakbym sobie bez ciebie poradziła.

– Nie ma sprawy. – Skinęłam głową.

– Wrócisz za dwa tygodnie? – zapytała z nadzieją w głosie.

Mogłabym ją okłamać, tak samo, jak okłamywałam swoich innych klientów, ale nie miałam do tego serca. Nancy była jedną z pierwszych osób, które pozwoliły mi zaopiekować się swoimi ogrodami, w dodatku zawsze była miła. Często zapraszała mnie na obiad, gdy robiłam sobie przerwę i niejednokrotnie dorzucała mi napiwek. Nie miałam pojęcia czy podejrzewa w jakiej sytuacji się znajduję, ale nigdy mnie nie pytała o rodzinę, mogłam więc założyć, że zdaje sobie sprawę z tego, że coś ze mną nie tak.

– Nie. – Pokręciłam głową, uśmiechając się pocieszająco. – Przeprowadzam się.

– O nie! – westchnęła, a na jej twarzy pojawił się prawdziwy smutek. – Zaczekaj sekundę.

Weszła do środka, ale nie zamknęła mi drzwi przed nosem, co bardzo doceniałam. Naprawdę nie było zbyt wielu aż tak ufnych ludzi, ale to wcale nie było dobre, szczególnie dla niej. Ja nie byłam zagrożeniem, jednak zdążyłam się już przekonać, że najłatwiej zdobyć zaufanie starszych i samotnych osób, które paradoksalnie powinny najbardziej uważać.

Nancy pojawiła się na progu po niespełna minucie, po czym wcisnęła mi w dłonie zwitek banknotów.

– To napiwek ode mnie na dobry początek – poinformowała mnie, zaciskając dłoń na moich palcach. – Odwiedź mnie, jeśli kiedyś wrócisz w te strony.

– Nancy naprawdę nie trzeba – zaprotestowałam słabo, bo wbrew temu co mówiłam, potrzebowałam każdego dodatkowego dolara, który mogła mi zaoferować.

– Nie. – Pokręciła stanowczo głową. – Chcę, żebyś o mnie pamiętała.

– Na pewno nie zapomnę – obiecałam. – Ale muszę już iść.

– Uważaj na siebie – pożegnała się, po czym pomachała mi na pożegnanie.

Zeszłam z trzech małych stopni i dopiero wtedy usłyszałam, jak zamyka za mną drzwi. Zwolniłam, żeby móc się przekonać, czy na pewno przekręciła zamek, a gdy rozległ się zgrzyt, ruszyłam w końcu normalnym tempem do dużego starego drzewa, pod którym zostawiłam swój plecak. Dopiero wtedy sprawdziłam banknoty, które zostały mi wciśnięte w dłoń. Trzysta dolarów. Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Nancy zafundowała mi podróż na Florydę i sto dolarów, za które będę mogła wyprać ubranie i kupić jedzenie zanim znajdę kolejnych klientów. Zamknęłam na chwilę oczy, aby się uspokoić. Nie chciałam się teraz rozkleić. Musiałam pokonać całkiem spory odcinek drogi, a nie chciałam zwracać na siebie uwagi zapłakaną twarzą.

Odnaleźć przeszłość [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz