wszystko zawarte w książce jest tylko i wyłącznie fikcją, enjoy!!
———————
Znacie może te wszystkie dzieciaki, które zawsze dostawały to, wszystko czego chciały, pochodzą z dobrych domów, mieszkające w bardziej zamożniejszych częściach kraju, w pięknym domu, jak z bajki z rodzicami jak i rodzeństwem, kilka razy do roku latają na różnego rodzaju egzotyczne wycieczki poza granicę swojego państwa, mają szanowanych, cieszącą się dużą popularnością rodziców?
Cóż, ja nie należałam do nich.
Urodziłam się w małym miasteczku Linares na południu Hiszpanii, w którym każdy się znał, każdy każdemu gadał głupoty na temat drugiej osoby, a wszystkie babcie siedziały na gankach swoich domów no i nic bardziej mylnego, mówiły jaka ta młodzież jest okropna w tych czasach i jak matki nie potrafią ich wychować na dobrych, porządnych ludzi.
Uroki mieszkania w małym mieście.Zawsze jako mała Isabelle Ortiz marzyłam tylko o tym, aby wyrwać się choćby na jeden dzień, bądź parę godzin ze swojego życia i posmakować trochę życia innych dzieciaków, typowych „bananowców" z zamożniejszych miast.
Od tej codziennej monotonności moją małą ucieczką od tego wszystkiego była moja najlepsza przyjaciółka Cristina, z którą od razu złapałam idealny kontakt i pomimo wszystkich moich wad, ta dalej mnie lubiła.
W znalezieniu innych znajomych było mi cholernie ciężko poprzez moją urodę. Wyróżniałam się na tle innych dzieci, nie byłam typową Hiszpanką... Bóg obdarzył mnie rudymi włosami, jasną jak porcelana cerą oraz dużymi niebieskimi oczami, dzięki czemu zawsze wyróżniałam się z tłumu i inne dzieci mówiły na mnie „obca" choć tak na prawdę wszyscy graliśmy do tej samej bramki, ponieważ mieszkaliśmy obok siebie, wychowaliśmy się razem i urodziliśmy się blisko siebie. Cieszę się, że to właśnie Cristina zaakceptowała moją według innych dzieci „odmienność" i mnie nie odrzuciła.
Przy niej zapominałam o moich wszystkich problemach oraz spędzałam z nią moje sielankowe chwile bawiąc się przy pobliskiej rzeczce, którą nazwałyśmy swoimi imionami oraz uznałyśmy, że będzie to nasze miejsce spotkań aż po grób. Jestem jej za wszystko ogromnie wdzięczna, ponieważ rozpędzała moje wszystkie zmartwienia.Najgorsze w powrotach do domu po spędzaniu czasu z Tiną, było późniejsze czepianie się przez rodziców mojej osoby o najmniejsze szczegóły. Gdy tylko nie zrobiłam czegoś tak jak oni chcieli, zaczynała się ogromna awantura, którą zapewnie słyszała półgłucha babcia, która mieszkała w bloku naprzeciwko tego mojego. Moi rodzice nie posiadali dobrego wykształcenia oraz jakiś bardzo dobrych prac... moja mama od paru lat pracowała w pobliskim sklepie spożywczym a mój ojciec pracował jako ochroniarz na parkingu, aczkolwiek ich wymagania co do ich córki były ogromne.
Zawsze miałam być najlepsza, mieć najlepsze oceny w klasie, a gdy tylko przyniosłam gorszą ocenę do domu to rozpoczynała się kolejna gruba awantura, zawsze miałam być grzeczna oraz nieskazitelna i spełniać ich cele życiowe, których oni nie osiągneli. Czułam się tak, jakbym była ich małą zabawką do sterowania i robienia z nią wszystkiego, co się tylko zechce.Gdy tylko skończyłam swój dziewiętnasty rok życia wyprowadziłam się z domu jak i miasta rodzinnego. W tamtym momencie na amen pokłóciłam się z moimi rodzicami... wmówili mi, że nie poradzę sobie bez nich, że jestem totalnie nikim i ogromną porażką życiową. Jeśli mam być do końca szczera, ich słowa nie zabolały mnie jakoś bardzo, ponieważ jako dziecko wystarczająco nasłuchałam się obelg od nich prosto w moją stronę.
To było cholernie głupie, że jako dziewiętnastolatka przeprowadziłam się na własną rękę na zupełnie inną część kraju, studiowałam swój wymarzony kierunek jakim był social media i marketing oraz zarabiałam na siebie pieniądze. Normalne osoby w tym wieku dalej żyją na utrzymaniu swoich rodziców i nie myślą w jakikolwiek sposób o wyprowadzeniu się z domu rodzinnego.Ale czy żałuję tej decyzji? Absolutnie nie.
Mieszkanie z rodzicami nauczyło mnie bardzo dużo, między innymi tego, że w życiu trzeba liczyć na samego siebie i tego się trzymam.
Gdy przeprowadziłam się do Santa Cruz de Tenerife, zaczęłam swoją przygodę z piłką nożną, a dokładniej z prowadzeniem mediów społecznościowych tutejszej drużyny piłkarskiej. Od zawsze marzyłam o pracy w internecie, aczkolwiek moi rodzice nigdy tego nie akceptowali i nie uważali tej pracy w żaden sposób za wymagającą. Praca ta wymagała ode mnie siedzeniu na każdym treningu chłopaków, kręcenia z nimi filmików na różne aplikacje a później opracowywania materiału, który został zawarty w treści albo inaczej reklamować graczy, aby klub Tenerife zdobył choć trochę więcej fanów, co w ciągu ostatnich dwóch lat mi wyszło, nie na jakąś ogromną skalę, ale znalazło się wówczas wiele nowych fanów chłopaków.
Z chłopakami z klubu mam cudowny kontakt... od początku traktowałam ich jak starszych braci, spędzaliśmy razem czas poza treningami na różnych ogniskach czy na plaży bądź kolacjach. W skrócie mówiąc, stanowili dla mnie ogromne wsparcie w każdej możliwej chwili...Ale praca w tym klubie przestała być sielankowa, gdy szefostwo obniżyło mi pensję, powoli nie miałam za co żyć i ledwo wiązałam koniec z końcem. Mówili mi, że to na krótki czas, ponieważ klub ma duże problemy finansowe, a ja im uwierzyłam, ponieważ miałam mocną więź z piłkarzami z tego klubu, ale po dłuższym czasie ta sytuacja nie uległa żadnej zmianie, a ja nie miałam już dłużej zamiaru robić z siebie idiotki i prosić o przywrócenie mi starej pensji. Aż w końcu się zwolniłam.
Gdy tylko Cristina się o tym dowiedziała, zaczęła wysyłać mi milion ogłoszeń o pracę o podobnej tematyce, a ja do każdego wysłałam swoje CV.Gdy tylko zobaczyłam, że Tina wysłała mi ogłoszenie, że Barcelona szuka kogoś kto poprowadzi media społecznościowe klubu, to z góry pomyślałam sobie, że takie coś nie wypali, no halo... przecież są dużo lepsze osoby ode mnie, które są bardziej doświadczone i siedzą w tym dłużej, a ja jestem tylko głupią dwudziestojednoletnią studentką, która miała styczność z małym klubikiem.
A jednak.
Po paru dniach dostałam odpowiedź, że zostałam zatrudniona.W wieku dwudziestu jeden lat zostałam content creatorem najpopularniejszego klubu na świecie.
CZYTASZ
half of me || João Félix
Teen Fiction- Obiecuję ci, że twoja osoba nie zostanie na długo w tym klubie, Ortiz. Nie pozwolę na to, abyś zatruwała mi życie - okładka by lilkavson