Rozdział 7

104 8 8
                                    


Wizyta pana Spencera wywołuje we mnie lekki niepokój i z tego stresu niemiłosiernie trzęsą mi się ręce. Przeraża mnie fakt, że za zadanie wziął sobie przelustrowanie naszej relacji. Podważa każdy nasz krok, a w przypadku zaaranżowanego małżeństwa nie trudno o potknięcie. Chce jak najszybciej dołączyć do mojego męża, aby nie musiał sam mierzyć się z oceniającym ojcem.

Nie ukrywajmy tego, że w stresujących sytuacjach nie radzę sobie najlepiej i zanim wyszłam z łazienki musiałam poślizgnąć się na mokrych kafelkach i uderzyłam o podłogę z takim impetem, że nie wiem czy nie uszkodziłam sobie kości ogonowej. Obolała szybko wchodzę do sypialni połączonej z łazienką, w której chciałam zaznać relaksującej kąpieli. Zrobiła się ona raczej pełna emocji i to w dodatku z gośćmi. Myśle, że bilety na to przedstawienie powinny kosztować conajmniej sto dolarów.

Docieram do szafy panikując, że nie wiem co na siebie włożyć. Typowa baba. Na dole rozgrywa się mecz spojrzeń pomiędzy Devonem a rodzicielem, ale moje największe zmartwienie to takie, że mój teściu uzna mój strój za niestosowny. Niech się cieszy, że tym razem coś na sobie będę miała.

Broń Boże, by pomyślał, że nie kocham jego syna. Skąd taki pomysł w ogóle?

Mokre włosy ani trochę nie pomagają mi w zrobieniu wrażenia dojrzałej, dorosłej kobiety godnej tego mężczyzny na dole. Czas mija nadzwyczaj szybko, a ja dalej stoję nago przed szafą i lustruje wzrokiem jej zawartość. Jeśli stary Duncan ma zamiar znów mnie szukać i ma ochotę na powtórkę to zapraszam na górę. Stoję i mam wrażenie, że jeśli zaraz naprawdę czegoś na siebie nie narzucę to sytuacja może się powtórzyć. Starczy mi paradowania nago przed nowym członkiem rodziny na dobre kilka lat, jak nie na całe życie.

Nie potrafię tego opisać, ale mam nieodparte wrażenie, że mój mąż próbuje wezwać mnie do siebie i potrzebuje mojej obecności. To trochę pozwala mi przyspieszyć tempo i w końcu decyduje się na sweterkową sukienkę w kolorze mocnego różu. Kto by się spodziewał.

Jesień dawno daje się we znaki, a otaczająca mnie w tym domu chłodna czerń potęguje poczucie zimna. I w sercu i na skórze. Nie przyznałam się jeszcze przed Margo ani brązowookim, ale kiedy nie patrzą podkręcam lekko temperaturę. Kiedy robi im się gorąco słodko udaję, że nie mam pojęcia kto majstrował przy termostacie i godzę się na nowo z jeszcze większym chłodem. Nie wiem gdzie oni się wychowali, ale chyba na Antarktydzie i tęsknią za swoim dzieciństwem skoro tak bardzo uwielbiają zimno. 

Na nic zdały się moje próby ujarzmienia moich włosów po kąpieli. Nie chce ich suszyć, bo napuszą się niemiłosiernie i oprócz suszarką będę musiała je potraktować także prostownicą. Zajęłoby mi to stanowczo za dużo czasu, więc decyduje się pozostawić je do wyschnięcia. Nie jestem z tego zadowolona do końca, bo połowa zaczęła już schnąć i niektóre z kosmyków odstają w każdą możliwą stronę jak u bobasa po drzemce.

Nie rozmyślam za długo i zaczynam schodzić po schodach chcąc odegrać dobrą panią domu i zaproponować coś do picia. Stąpam ostrożnie, aby nie spaść i nie dołożyć sobie jeszcze więcej obrażeń niż już mam. Każdy krok wywołuje ból i naprawdę zaczynam się zastanawiać czy niczego sobie tam nie złamałam, bo chodzę jak stara babcia. Muszę stawiać jedną nogę, a potem drugą na tym samym stopniu, bo inaczej ból jest nie do wytrzymania.

- ... nie rozumiesz co próbuje ci przekazać? - słyszę strzępek rozmowy, wiec przystaje i chowam się za ścianą.

Jestem niemalże pewna, że gdybym teraz weszła do salonu to rozmowa, by ucichła albo przeszła na inne tory. Nie należę jakoś szczególnie do ciekawskich osób, ale w tym wypadku chce wiedzieć jaki jest powód tej nagłej i niezapowiedzianej wizyty.

Twoja na zawsze. (ZAWIESZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz