Cierpienie Luca😥🔥

1.1K 66 18
                                    

Mam nadzieję, że wybaczycie mi to, jak długi jest to dodatek do rozdziałów - trochę mnie poniosło!

Jeśli będzie Wam się źle czytało, to dajcie znać, rozdzielę tekst na dwa wpisy 💗

Ściskam!


****************


Nim Luca Camden poznał Jessamine Heyes jego ścieżka bardziej przypominała pasmo cierpienia, niż życie.

Lucano Fuentura urodził się po złej stronie monety, nie do końca w rynsztoku, lecz niezbyt blisko gwiazd. Czasem te wspomnienia mieszały się, tworząc splątane kłębowisko, z którego ciężko mu było wyłuskać dobroć, aż do momentu...

Nie, nie tylko do momentu poznania Jessamine.

Zaczęło się wcześniej.

Zaczęło się od nich.

Zanim jednak przyszło mu zrozumieć, jak powinno wyglądać bezpieczeństwo oraz wsparcie, Lucano żył w parszywej dzielnicy na granicy strefy wojujących ze sobą gangów. W tamtym momencie ścieżkę życia miał tylko jedną: tą prowadzącą w kierunku któregoś z nich. Dosłownie minuty dzieliły go od zaciągnięcia, nie wiedział jednak gdzie i w jaki sposób tam wyląduje. Ot, taka mała niespodzianka od losu.

W domu nigdy im się nie przelewało i Lucano szybko nauczył się kraść. Jego sprytne ręce ustawiły zgrupowanie Trust in Devil na jego kursie. Byli dość nowi w Chicago, ale kurewsko szybko pięli się po szczeblach półświatka. Założyciel dobrze znał się z przemytnikami z Teksasu – gdy ten dowiedział się, że istnieje możliwość szybkiego pokrycia części terenu, jego współpracownicy z Sinaloi byli w cholernej ekstazie. Logistyka nie interesowała nikogo z Trustów, oni mieli dostać towar, a potem swoją dolę. Reszta to tylko drobna historyjka.

Lucano wzbogacał domowy budżet jako sprytny szczur. Matka szybko zmarła przez powikłania związane z wręcz katorżniczą robotą w fabryce, a ojciec... Ciężko mu było określać go mianem ojca, skurwiel przyniósł mu w życiu za dużo zgryzoty, żeby myśleć o nim ciepło. Miał ciężką rękę i wyganiał syna na ulicę za każdym razem, gdy w ich salonie miała odbić się kolejna popijawa, mordobicie i kupa bezsensownego hazardu, bo i tak stali bywalcy wydawali każdy grosz na gorzałę.

I tak rok, za pieprzonym rokiem, skrobanie drobniaków, odkładanie w najdziwniejszych miejscach domu i w jednej skrytce przy codziennej do szkoły. Lucano wiedział, że był całkiem zdolny – może nie dostałby się do Ligi Bluszczowej, ale radził sobie bez niczyjej pomocy. Jednak w jego sytuacji życiowej nawet najbardziej wyrozumiali nauczyciele nie mogli go ocalić.

Czasem nawet nie chcieli.

Lucano więc obijał się – nie chciał porzucać szkoły, jedynego łącznika z normalnością, jaka była mu dana, ale szkoła nie do końca chciała jego. Wiecznie w starych ubraniach, czasem z rękami brudnymi od smaru, gdy dostawał się do aut by podkradać drobne fanty. Po prostu aż z daleka widać było to jedno, uwłaczające słowo: śmieć.

Przełykał to jednak na każdym bezsensownym kroku, bo kurwa musiał jakoś żyć. Rówieśnicy byli dla niego umiarkowanie okrutni, głównie jednak działali z daleka. Szkoła, do której uczęszczał, była zwykłym odpadowiskiem. Średniozamożne dzieci uważały się za nadrzędną kastę, ale jednocześnie cholernie się bały. Bo to one miały więcej pieniędzy, lepsze ubrania i spokojny powrót do domu. Często pozostawali nietykalni przez to, co mogli dać innym: koneksje. Już wtedy dzieciaki wiedziały, że pieniądz jest ważny, ale jeśli dobrze się ustawisz, zajdziesz cholernie daleko.

Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]| Why choose✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz