Rozdział 5

8 1 0
                                    

  Obudził mnie głośny dźwięk mojego cudownego budzika, złapałem szybko mój telefon, wyłączyłem alarm, po czym spojrzałem na godzinę widniejąca na ekranie. Równo pięć minut po szóstej, odłożyłem telefon na stoliku nocnym, przesunąłem swoimi dłońmi po twarzy i z wielkim trudem usiadłem na łóżku, dotykając stopami drewnianych paneli. Spojrzałem na swój pokój, niedaleko biurka na podłodze porozrzucane była jakaś elektronika, różnorakie kable, wtyczki, dyski HDD, które są jebanym i reliktami, o kurde nawet zauważyłem swoją starą kartę graficzną GeForce GTX 680, łezka w oku się kręci, w sumie mógłbym ją ustawić na półce, ciężko już znaleźć taki sprzęt sprzed pierwszej wojny korporacyjnej, ale wracając, większość moich ubrań albo była na fotelu albo pod nim. Książki były porozrzucane na całej podłodze, niedopity energetyk wciąż stał na biurku, z nadzieją że go dopiję. Jednym słowem miałem burdel w pokoju, ale lepsze to niż mieć pokój w burdelu nie? Heh, muszę to kiedyś posprzątać. Zawiesiłem głowę w geście poddania, wzięłem głęboki oddech aby się pozbierać, wstałem i zacząłem od porannej toalety. Wracając do pokoju, zauważyłem że ciocia jeszcze śpi, to dobrze, wróciła dziś bardzo późno ze zmiany. Chciałabym jej pomóc, ale nie wiem jak to zrobić, czuję się czasem bezużyteczny. Wracając na pozytywny tor myśli, zacząłem szukać sobie ubrania na dziś, patrzyłem na stertę na fotelu i wybierałem tylko te "czyste". Czarny t-shirt z czaszką, czarne jeansy, zwykła czerwona bluza. Z szuflady wyjąłem parę skarpet w piękny nadruk tostów, założyłem ulubione trampki i byłem gotowy spadać do szkoły. A jednak nie byłem, spojrzałem w swój plecak, mając nadzieję że wyszystko czego potrzebuję jest już w nim. Jakieś trzy zeszyty, zbiór arkuszy maturalny, dwa długopisy, papierosy i oczywiście swój strój spidermana. Rozglądałem się po pokoju w poszukiwaniu książki od angielskiego, kart z fizyki oraz zapalniczki. Minęło pięć minut, albo siedem, aż w końcu miałem wyszystko. Wyszłem z mojego azylu, dzięki mojemu super słuchowi usłyszałem ciche chrapanie Maji, czyli śpi. Zrobię nam zajebistą jajecznicę. Odstawiłem plecak w korytarzu, niedaleko drzwi na klatkę schodową. Umyłem ręce jak profesjonalista i zacząłem przygotowywać śniadanie, wstawiając wodę na herbatę.

  Gotową jajecznicę wyłożyłem na dwa talerze z kilkoma tostami, zaparzałem herbatę, gdy przyszła ciocia, która była już przebrana i gotowa na nowy dzień. Uśmiechnęła się łagodnie, witając mnie. Życzyliśmy sobie smacznego, po czym zjedliśmy w ciszy posiłek. Spojrzałem na zegarek, zdając sobie sprawę że muszę już zbierać się do szkoły. Pożegnałem się z Mają, założyłem kurtę i plecak, po czym wyszłem z mieszkania. Gdy znalazłem się na piętrze niżej moje oczy ujrzały rudowłosą piękność. Wyglądała jak smutny, porzucony szczeniak. Nagle jej wystraszone oczy spojrzały na mnie, od razu posłałem jej delikatny uśmiech witając się, zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, z drzwi obok wyszedł jej zdenerwowany ojciec rzucając do niej zapasowymi kluczami, przy czym zaczął narzekać że jest cholernie zapominalska i nic nie potrafi dobrze zrobić, zwyzywał ją trochę, więc odezwałem się aby mnie zauważył i skończył swój wywód.

- dzień dobry

Przestraszony mężczyzna spojrzał na mnie z zaskoczeniem, mówiąc pod nosem ciche przywitanie.

-yhm dzień dobry...

Szybko wszedł do swojego mieszkania i zamknął drzwi delikatnie. Moje spojrzenie wróciło do Mari, jej oczy były lekko zaszklone, w tej chwili jedne czego pragnąłem to pocieszyć ją najszybciej jak się da. Cicho i spokojnie zadałem jej pytanie, bojąc się czy nie zdenerwuje ją tym.

-czy coś się stało?

Brawo ja, no stary, coś musiało się stać skoro dziewczyna jest na skraju płaczu. Przybiłem sobie mentalnie piątkę w czoło, po czym usłyszałem jej cichutki głos.

- nie, wszystko jest w porządku Piotrze.
- na pewno?... J-jeśli chodzi o to co twój ojciec powiedział to nie przejmuj się tym, serio ... Ja na p-przykład uważam że jesteś bardzo zdolna heh.

Jej zielone tęczówki spojrzały mi w oczy, widziałem w nich wszystko od strachu aż po lekką nutkę radości. Zobaczyłem na jej ustach lekki uśmiech.

- dziękuję, że tak sądzisz.
- wiesz, jeśli leży ci coś na sercu to zawsze możesz na mnie liczyć, wysłucham cię i takie tam...

Jej anielski usmiech pobladł, po czym na twarz wrócił grymas.

- nie ma o czym rozmawiać Piotrze.
- jesteś tego pewna? To co słyszałem dopiero, to nie były najmilsze słowa od twojego ojca.
Spojrzała na mnie wściekłe, po czym przyspieszyła kroku aby mnie zostawić w tyle. Podbiegłem do niej aby ją dogonić.

- ej przepraszam, nie chciałem cię urazić
-wiesz co Piotrze? Po prostu mnie zostaw w cholernym spokoju i nie wtrącaj się w moje życie!

Zdenerwowana dziewczyna rzuciła mi groźne spojrzenie, po czym zaczęła iść najszybciej jak może, odczekałem trochę aby nie gonić za nią, chciałem tylko pomóc, a w zamian dostaje znowu piachem w twarz, po prostu elegancko. Może uda mi się to jakoś naprawić, ale przez kilka następnych dni nie powinienem ją zaczepiać, jeszcze mi oczy wydłubie swoimi różowymi paznokciami. Zauważając godzinę która się zbliża, postanowiłem pospieszyć się na lekcję i przeżyć jakoś ten ponury dzień.

  Lekcje minęły mi zaskakująco szybko, właśnie rozpoczynała się ostatnia lekcja tego dnia, język angielski, siedziałem zupełnie sam w ostatniej ławce, ponieważ mój najlepszy przyjaciel Edward był w drugiej grupie. Minęło około siedem minut lekcji gdy do klasy zapukał ktoś, drzwi otworzyły się i wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Mari, przeprosiła za spóźnienie. Dzięki braku miejsc, musiała usiąść obok mnie, niepewnie spojrzała w moim kierunku, więc niezręcznie się uśmiechnąłem, odwróciła swój wzrok, co dla mnie wiązało się z małą porażką. Podczas lekcji przyłapałem się na tym, że co jakiś czas spoglądam na nią, nic nadzwyczajnego, dopóki za którymś razem jej szara bluza nie zsunęła jej się z lewego ramienia na tyle abym mógł zobaczyć dwa średnie siniaki. Zacząłem łączyć wszystkie kropki, doszedłem do wniosku, że prawdopodobnie doświadcza przemocy w domu, moje serce się zacisnęło lekko po czym zacząłem myśleć jak jej pomóc. Resztę lekcji rozmyślałem o gorzkiej prawdzie dotyczącej ojca mojej sympatii. Maria spakowała się bardzo szybko, po czym wystrzeliła z sali niczym z procy. Zebrałem swoje rzeczy po czym wróciłem do domu najszybciej jak się da, mając nikłe nadzieję że spotkam MJ po drodze, lecz tak się nie stało. Zastałem puste mieszkanie, ciocia pewnie poszła już do pracy, zamknąłem drzwi od środka i pobiegłem przebrać się w swój strój. Stałem przy zasłoniętym oknie swojego pokoju, upewniłem się że nikt mnie nie widzi po czym założyłem maskę na głowę i wyskoczyłem na schody przeciwpożarowe. Pora rozpocząć nocny patrol.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pijany Spider-Man oraz plugawe WhiteCityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz