Rozdział 1

7 0 0
                                    

Rayle

Właśnie mija mój 545 dzień odsiadki w zakładzie karnym. Chyba każdy kto się tu znalazł nie myślał że tu będzie jego końcowe miejsce w którym prawdopodobnie się rozłoży jeśli nikt bliski nie stwierdzi że warto by było temu człowiekowi wyrządzić porządny pogrzeb. Niektórzy mogą stwierdzić że przecież człowiek który tu trafił nie zasługuje na godny pogrzeb bo przecież jeśli wylądował w tak okropnym miejscu to nie zasługuje na nic. Ale nie każdy taki jest. Niektórzy popełnili błędy których żałują i nie sądzili że głupoty których się dopuszczą mogą mieć takie konsekwencje. Przez to wyglądają na wystraszone zwierzaczki wpuszczone do wielkiej zagrody z wilkami. To jest pierwszy typ więźniów który poznałem. Drugi to typ naburmuszonego nastolatka który już nie zalicza się do tego by wylądować w poprawczaku i nie widzi swoich błędów życiowych.

Trzeci i najgorszy do którego i ja się zaliczam, w sumie tutaj dzielimy się na dwie części. Zasadnicza różnica między jedną a drugą grupą w tym typie grupy to, to że niektórzy od kiedy zaczęli chodzić do szkoły podstawowej wiedzieli że się tu znajdą. Wiedzieli od najmłodszych lat jak bardzo są nieobliczalni i jak daleko mogą się posunąć. Tylko rzecz w tym że ich to nie przerażało, wręcz przeciwnie to ich nakręcało. Ta nienormalność w ich głowie była wręcz tak bardzo pojebana jak i fascynująca do spróbowania w rzeczywistości, często ci ludzie są tym typem dzieciaka co gnębi innych w szkole, czyli jak mu podpadniesz nie będzie cię miał w dupie bo ma swoje problemy na głowie siedząc tu, a wręcz na odwrót będzie chciał cię zniszczyć fizycznie. Będzie próbował wszystkiego by cię złamać nawet przepłacając to swoim życiem.

Druga grupa dużo nie różni się od pierwszej. Tutaj po prostu ludzie nigdy nie sądzili że trafią do tego miejsca. Do ostatniej kropli krwi walczyli by się nie złapać lub uciec dopóki ich mózg nie przyswoił tego że to koniec i trzeba się zacząć martwić o to by przetrwać w środku. A jak los będzie dla ciebie choć trochę łaskawy to i może uda ci się wyjść zgodnie z prawem. Ale to nie oznacza że napady fantazji znikną.

Ja otwieram grupę trzecią.

Nie działam pochopnie ani nie wysługuję się siłą. Moim zadaniem tutaj jest przetrwać. Chodź nie jest to moim priorytetem.
Ja wykańczam resztę eliminując ją. Jestem tak samo popierdolony ja tamci jak i nie gorzej. Lecz w moim przypadku nie da się tego poznać gołym okiem. Ludzie nie widzą tego bo za łatwo można nimi manipulować. Z zewnątrz jestem normalnym mężczyzną na którego lecą wszystkie laski jakie spotkam na mieście. Około metra dziewięćdziesięciu, umięśnione ciało obsypane najróżniejszymi tatuażami, krótko przystrzyżone włosy w kolorze czarnym jak popiół jak i moje oczy. To właśnie dzięki nim mogę robić wszystko co zechcę. Każdy się w nie wpatruję jakby miał dziesięć lat i znalazł na chodniku dwa dolary za które może się obkupić przekąskami w najbliższym supermarkecie.

Ja eliminuję resztę psychicznie.

To jest moja taktyka przez co różnie się od innych. Siedzę tu dopiero lub dla niektórych aż półtora roku, a przez ten czas w najpopularniejszym zakładzie karnym w Seattle uzbierało się więcej samobójstw niż przez ostatnie 10 lat istnienia tego budynku.

A powodem tego wszystkiego jestem ja.

Mój schemat postępowania nie jest skomplikowany. Powiedziałbym że wręcz banalny. Kolesie którzy tutaj trafili myślą że są lepsi od wszystkich. Ale ta pewność koniec końców ich gubi. To że się nie udzielam w rozmowach, nie nawiązuję kontaktu wzrokowego lub nie mam tak zwanych „sojuszników'' to nie znaczy że sam nie mogę zamordować wszystkich razem wziętych tylko i wyłącznie ze swoją własną pomocą. Uważają mnie za typ drugi tylko jedno co ich zmyla to moja kamienna twarz. Nigdy nie okazuję emocji. Jedynie mój triumfalny a zarazem psychopatyczny uśmiech można zauważyć kiedy tylko się dowiem o kolejnych samobójstwach za ścianami mojej celi.

IncendiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz