- Aziraphalu, pozwól na chwilę. - zawołał go Archanioł Michał, otwierając olbrzymie pozłacane drzwi od sali obrad. Posłusznie wykonał jego polecenie. Gdy przekraczał wrota, poczuł się dziwnie zestresowany. Dlaczego? Sam zbytnio nie wiedział. Zwykle, gdy rozmawiał z... jego współpracownikami, czuł się nieswojo. Mimo iż jest tu już ponad rok, jednym z nich - Archaniołem - to nadal nie opuszczają go bolące myśli, że do nich nie pasuje.Stanął przed okrągłym, dużym, białym stole, przy którym siedzieli pozostali aniołowie.
Nie zważając na konsekwencje, Aziraphale postanowił rozpocząć rozmowę.- Wzywaliście mnie?
- Owszem - przemówił Uriel - Wezwaliśmy cię, abyś pomógł nam w zrealizowaniu Armagedonu - na jego słowa Anioł zaniemówił
- Słucham? A-ale przecież był już Armagedon, prawda? Piekło nie wypowiedziało nam żadnej wojny. Przecież mamy z nimi chwilowy spokój. Dlatego też po co rozpoczynać bezpodstawne konflikty? - wyrzucił z siebie pospiesznie
- Oh Aziraphalu...- podniósł się z krzesła Michał - Jak przed chwilą wspomniałeś, „chwilowy spokój". W każdym momencie byliby zdolni nas zaatakować. To w końcu piekło, ci źli, prawda?
Mieli zupełną racje, bo w piekle nikt nie trzyma się ustalonych zasad, lecz nie o to tu chodzi. Aziraphale nie martwił się o armagedon...
No dobra, może trochę.
Jednak pełne jego skupienie, było zwrócone na pewnego demona, który - jak doskonale wiedział Aziraphale - nadal mieszka na Ziemii.
Gdyby on tu był... Nie martwiłbym się, tak bardzo. Nie martwiłbym się, że przez plany tych chytrych i egoistycznych aniołów, on mógłby ucierpieć. Uhh, kretyn ze mnie... Źle zrobiłem zostawiajac go tam samego.
Dlatego, za wszelką cenę nie mógł dopuścić do rozpoczęcia tego armagedonu.
- W zupełności się z tobą zgadzam, aczkolwiek źle wpłynęłoby to na naszą reputacje jako aniołów. Nie możemy też krzywdzić niewinnych ludzi, przez nasze wewnętrzne niesnaski. Oni niczym nie zawinili Michale.
- A co nas obchodzą jakieś niskopołożone istoty ziemskie? - wtrącił się Uriel, na co nerwy na codzień spokojnego Anioła, zaczęły wymykać się spod kontroli.
- Oh przepraszam najmocniej. Rozumiem, że wam to wisi i powiewa, lecz ja mam trochę serca, by współczuć innym. Dlatego też, jako najwyższy Archanioł, rozkazuje wam natychmiastowego zaprzestania tej całej dziecinady. Teraz!
Współpracownikom Aziraphal'a ewidentnie się to nie spodobało, lecz ten nie pozwolił by robili z sobie igły widły. Jak już wcześniej wspominał, piekło tez nie chce mieszać się w jakiekolwiek konflikty zbrojne. Szczególnie teraz, gdy stracili dowódcę, są niczym bezbronne stworzenia.
- Aziraphalu! Jak śmiesz mówić do nas takim tonem?! Oczekiwaliśmy od ciebie jedynie poparcia naszych działań, nie wykładu na temat dobroci! Poza tym, jesteśmy aniołami. Wszystko co robimy jest dobre.- kontynuował niczym nie wzruszony Michał - Tak właściwie, to jakim prawem ty wyznaczasz nam plan działania, skoro każdy na całej Ziemii i poza nią wie, że jesteś tylko poniżającą, nic nie wartą istotą, która nawet nie wiem jakim cudem dostała posadę Archanioła?!
- Słucham..? Jakim prawem wyznaczam wam plan działania?! Takim prawem, że gdyby nie moja interwencja w tym momencie, ludzie na Ziemii oraz wszystkie pozostałe istoty poumierałyby z naszej winy! Z winy aniołów. Z winy tych rzekomo dobrych.- odetchnął, by się uspokoić, po chwili znów kontynuując - Kochani, ja naprawdę nie chcę się z wami kłócić. Załatwimy to wszystko na spokojnie, dobrze?
CZYTASZ
Długość dźwięku samotności//AziraCrow✅
Fanfiction„I nawet kiedy będę sam, nie zmienię się, to nie mój świat. Przede mną droga, którą znam, którą ja, wybrałem sam"