Ichiraku nie zmieniło się ani o jotę. Niewielki budynek w kształcie prostokąta w dalszym ciągu przypominał bar szybkiej obsługi ze skąpym menu i niewielkim, wydzielonym do jedzenia blatem, przy którym mieściło się równocześnie tylko kilka osób. Siedząc przy nim, Sasuke był w stanie obserwować cały proces powstawania zamówionego wcześniej posiłku i krzepić zmysły przyjemnym zapachem mięsnego wywaru. Podczas swoich ostatnich podróży rzadko jadał w podobny sposób - charakter misji nakazywał mu działanie w ukryciu, dlatego posiłki spożywał raczej z dala od ludzi, którzy mogli go zdemaskować. Jeśli jednak postanowił już nagiąć tę zasadę lub akurat potrzebował wmieszać się w tłum, wybierał raczej ustronne lokale bez przesadnej ilości przebywającej w nim osób. Teraz czuł więc coś na kształt fascynacji, gdy zza rozwieszonej za ich plecami zasłony co i rusz dobiegał go uliczny gwar. Przypadkowe zlepki równie przypadkowych rozmów, śmiechy oraz nawoływania były czymś, co od zawsze echem niosło się wzdłuż alejek wioski, ale Sasuke zdołał jakoś wyprzeć to z pamięci. Aż do teraz.
- Potrzebowaliśmy wielu lat, żeby to wróciło. - Naruto najwyraźniej dostrzegł spojrzenie Sasuke. - Większość budynków udało się postawić na nowo, a nawet wybudowaliśmy kilka dodatkowych obiektów użytku ogólnego. Trwało to wieki, ale wspólnymi siłami nam się udało.
- To dziwne.
- Dziwne? - powtórzył Naruto.
- Byłem pewien, że po tym wszystkim Konoha będzie dla mnie jak kolejna przypadkowa wioska. Pusta i całkiem obca.
Kiedy zerknął w bok, kąciki warg Naruto wyginały się w lekkim uśmiechu, tak jakby te słowa były czymś kompletnie irracjonalnym.
- Konoha nigdy nie będzie pusta i obca - odparł z tym samym przekonaniem, z jakim opowiadał o swych marzeniach w czasach, gdy był jeszcze narowistym i odrobinę zbyt naiwnym dzieciakiem. - A już na pewno nie dla jej mieszkańców. Powinieneś dobrze o tym wiedzieć, Sasuke.
To nie było jednak tak oczywiste, jak mogło się Naruto wydawać. W ciągu ostatnich kilkunastu godzin Sasuke doświadczył masy zbyt skrajnych emocji - i chociaż sądził, że spędziwszy ze sobą tyle lat zdołał w pełni poznać swoje reakcje, tak teraz wiedział, że się mylił. W odpowiedzi wydał tylko z siebie krótki pomruk, a następnie znów przelotnie zerknął ponad ramieniem, dając do zrozumienia, że w tym temacie nie miał do dodania nic więcej.
- Jak... było? Przez te wszystkie lata?
Pytanie Naruto wybrzmiało pewnego rodzaju niepewnością, która nie pasowała do jego wizerunku. Kryła się w nim nie tylko ciekawość, ale i poczucie winy, jakby misja Sasuke wcale nie była podjętą przez niego decyzją, a obowiązkiem, który zrodził się wskutek działań Uzumakiego. Chyba właśnie dlatego Uchiha na jeden krótki moment pozwolił sobie na ledwo słyszalne prychnięcie.
Trudno było zamknąć w kilku zdaniach niemal dekadę życia.
- Świat się... zmienił - przyznał w końcu. - Widziałem wiele skrajnych sojuszów, jakie lata temu wydawały się kompletnie odrealnione. Słyszałem opinie i plany na przyszłość pozbawioną konfliktów. Tak jakby wojna, pomimo ofiar, spoiła ludzi na tyle mocno, by wyparli przeszłość i zaczęli wszystko od nowa.
- Więc dobrze się spisaliśmy. No bo... od początku walczyliśmy o pokój, bez względu na cenę.
Ale to nie była do końca prawda, a przynajmniej nie z punktu widzenia Sasuke. Jego walka miała wówczas nieco inne pobudki niż ta, o której mówił Naruto. Bo mimo iż łączył ich wspólny cel, sposób jego osiągnięcia różnił się na tyle diametralnie, że w drodze do niego był w stanie poświęcić jedynego przyjaciela. Bez chwili najmniejszego wahania.
CZYTASZ
[SakuSasu] Jak Yin i Yang
FanfictionSakura była pewna, że czasem wystarczyło po prostu zapomnieć - zostawić za sobą wszystko, co raniło i zrobić miejsce na coś całkiem nowego. Sasuke natomiast liczył, że długoletnia krucjata pomoże mu wyzbyć się widma popełnionych grzechów, które wcią...